Ofiara jak worek treningowy
że nie stwierdził u oskarżonych objawów dewiacji seksualnych w rozumieniu choroby. Zdaniem biegłego gwałt, którego dopuścili się Jakub D. i Dawid R., nie miał motywacji seksualnej, miał na celu tylko upokorzenie ofiary.
– Istotnym czynnikiem takiego zachowania był wypity alkohol, który z jednej strony działa odhamowująco i obniża krytycyzm, ale też czasami zwiększa pobudliwość seksualną. A to może skłaniać do zachowań sadystycznych, bo przecież taki miały charakter – zeznał biegły Sławomir Lewandowski.
– Czy na takie zachowanie miał wpływ fakt, że sprawców było dwóch? – chce się dowiedzieć sąd.
– Z punktu widzenia seksuologii nie miało to wpływu na podjęcie takiej decyzji przez oskarżonych.
– A gdyby sam pokrzywdzony godził się na takie zachowanie wobec niego? – docieka mecenas Ireneusz Olszewski, obrońca Jakuba D., mając na myśli gwałt.
– To też w żadnej mierze nie usprawiedliwia sprawców. Są bowiem ludźmi sprawnymi intelektualnie, bez zaburzeń psychicznych i psychologicznych i są w stanie kontrolować swój popęd seksualny. Co prawda szeroko pojęta norma zachowań seksualnych zakłada, że na określone zachowanie godzą się obydwie strony, ale jednak pod warunkiem, że nie stanowi to zagrożenia dla zdrowia ani dla życia którejkolwiek ze stron.
Zdaniem biegłego tak daleko posunięta uległość ma jednak swoje granice.
Zachowanie oprawców oceniali biegli psychiatrzy.
– Nawet jeśli oskarżeni w trakcie czynu byli pod wpływem alkoholu lub jakichkolwiek innych środków odurzających, to obydwaj mogli przewidzieć skutki swojego postępowania.
Mecenas Ireneusz Olszewski chce ustalić, czy któryś z oskarżonych mógł dominować podczas tych wydarzeń.
– Zarówno osobowość Jakuba D., jak i Dawida R. charakteryzuje się cechami dominującymi i dążeniem do podporządkowania sobie innych. Trudno jednak powiedzieć, kto bardziej dominował w tym przypadku. Co nie znaczy, że w różnych momentach tego długotrwałego dręczenia ofiary nie mogły im różne pomysły przychodzić do głowy. Żeby, na przykład, zademonstrować swoją dominację lub przywództwo – odpowiadał biegły Rafał Lubosik.
Prokurator domagał się dla obydwu oskarżonych kary dożywotniego więzienia.
– To było długotrwałe dręczenie ofiary. Sprawcy używali noży i tasaka, kilka razy zamykali pokrzywdzonego w skrzyni kanapy, aby co jakiś czas go wyciągać i zadawać kolejne cierpienia. Takie zachowanie z pewnością nosi znamiona
też znęcania się czy wręcz pastwienia – zapewniał sąd prokurator Arkadiusz Nowak.
Podobnego wyroku oczekiwała Krystyna S., ciotka i prawna opiekunka pokrzywdzonego, występująca jako oskarżycielka posiłkowa w tym procesie. Kobieta zwróciła się wprost do oskarżonych.
– Czy pamiętacie, jak wyglądał Kamil, bo ja go do końca życia zapamiętam. Jakie prawo mieliście, żeby go zamordować? To przez alkohol i narkotyki? Co takiego wam zrobił, że zadaliście mu taki ból? On mógł przecież żyć, choć był chorym chłopcem.
Jakub D. i Dawid R. usłyszeli wyrok: 25 lat pozbawienia wolności. O warunkowe zwolnienie z więzienia będą się mogli starać dopiero po 20 latach.
Sąd nie miał wątpliwości, że intencją oskarżonych nie było tylko dręczenie ofiary oraz wyżycie się na niej – nadrzędnym celem było zabicie Kamila G. Zaatakowali go z pogardy, ale nie poprzestali tylko na biciu, kopaniu, kaleczeniu nożem i tasakiem do mięsa.
– Ten młody chłopak zginął, bo nie chciał kolegom usmażyć kotletów i skręcać papierosów. Tylko dlatego oskarżeni zaczęli na nim wyładowywać swoją agresję – uzasadniała wyrok sędzia Anna Warakomska. – Ale to jesz- cze nie był koniec cierpień ofiary, bo pijani koledzy postanowili, że go jeszcze poniżą i upokorzą. Rozebrali więc go do naga i okaleczyli, wkładając drewniany trzonek do odbytu – a wcześniej chłopak został zgwałcony. Na końcu oskarżeni wzięli pasek od spodni i śmiertelnie zacisnęli na szyi nastolatka.
Zdaniem sądu było to działanie bezduszne, bestialskie, świadczące wręcz o odczłowieczeniu.
– Oskarżeni mogli przerwać ciąg zdarzeń, jednak napawali się agresją wobec bezbronnego człowieka, który nic im nie zrobił. Potraktowali pokrzywdzonego jak worek treningowy, jak śmiecia, który można wrzucić do skrzyni tapczanu, a po wyjęciu dalej gnębić i tłamsić. Podobne zbrodnie o takim okrucieństwie nieczęsto trafiają na wokandy.
Jedyną okolicznością łagodzącą, jaką sąd wziął pod uwagę, był fakt, że oskarżeni sami zgłosili się na policję i złożyli wyjaśnienia.
Za tydzień: Na karę 12 lat więzienia skazał w piątek sąd w Radomiu pracodawcę z Mazowsza, Szymona F., który – według prokuratury – wspólnie ze swoim współpracownikiem Mateuszem R. usiłował zabić 23-letniego pracownika domagającego się wypłaty pensji. Mateusz R. został skazany na 10 lat więzienia.