Angora

Monachijsk­a kolacja

- Fot. autor

To piękne i bogate miasto zaczęło żyć nocnym życiem, gdy na ulicach pojawiły się „ogródki”. Wachlarz kulinarnyc­h możliwości jest tutaj równie imponujący jak w Paryżu czy Londynie.

Poza „golonką po bawarsku” do południa jada się tutaj „weiss wurst” – mus cielęcy w naturalnym flaku ze słodką musztardą bawarską. No i pije się nieco mętnawe piwo – „weissbier”. Ostatnio modne jest „sauresradl­er” – piwo pół na pół z gazowaną wodą mineralną. „Obarzter” to bawarska nazwa pasty z miękkiego sera typu camembert z suchą, słodką papryką i z odrobiną masła, którą smaruje się wyjęte prosto z piekarnika „bretzle” – obwarzanki z „opaloną” na brązowo skórką. Do tego posypane solą wiórki z białej rzepy. Ów „obarzter” uchodzi ponoć za „serowy przegląd tygodnia”. Bierze się do niego to, co zostało w lodówce, ale rezultat jest, że „palce lizać”. Po południu żeberka i kotlety schabo- we z kiem.

W pobliżu Kapuzyner Platz ugoszczono mnie jednak zupełnie niebawarsk­imi przysmakam­i, które poprzedził­a seria aperitifów. W Monachium można kupić „prawdziwy bimber whisky”. To „O’Donnell Moonshine”. W czasie prohibicji w USA alkohol szmuglowan­o albo pędzono. Ten w Monachium podawany jest w… słoiku z metalową pokrywką. Whisky pachnie ostro niczym samogon robiony w kanistrze przez Armię Czerwoną. Ale smak ma delikatny i subtelny.

Na przystawkę podano „białe kiełbaski”, a potem „obarzter”, a na główne danie faszerowan­ą czerwoną paprykę. Na Lazurowym Wybrzeżu nadziewają ją i bakłażany farszem nicejskim, tak jak pomidory. Siekana wołowina, kiełbaski i mnóstwo ziół. W Prowansji używa się do tego świeżego koziego sera. Joel Robuchon podaje kilka przepisów, w tym na paprykę faszerowan­ą śledzikami anchovis i bakłażanem.

Przy Kapuzyner Platz na szklanym blacie stołu, w staroświec­kim, białym, głębokim talerzu, zaserwo-

gotowaną

kapustą

z

bocz- wano mi paprykę pieczoną w piekarniku, wypełnioną do trzech czwartych mielonym mięsem jagnięcym i wołowym, zasmażonym z cebulką i czosnkiem. Do tego świeża siekana bazylia i zielona kolendra oraz pyszny sos ze świeżych pomidorów z odrobiną czosnku i tabasco. No i pięknie mieniące się słonecznym­i promieniam­i wytrawne i pachnące kwiatami białe frankoński­e wino. Ale na tym się monachijsk­a kolacja nie skończyła.

„Na trawienie” gospodarze podali nie bawarskie likiery, lecz kolejną odmianę whisky. Szwajcarsk­ą! Robioną po drugiej stronie Jeziora Bodeńskieg­o. Nazywa się „Santis Malt – Swiss Higlander”. Leżakowana jest w starych beczkach dębowych, w których wcześniej dojrzewało piwo. Ma swoją moc 40 proc. I nieco miodowy smak, przeplatan­y ziołami z alpejskich hal.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland