Angora

Kto zatopił Marynarkę Wojenną RP?

Cywile w wojsku

- ALEKSANDER MARCINIAK (adres internetow­y do wiadomości redakcji) TADEUSZ, były członek załogi trałowców bazowych (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Więc zamiast okładania się krzyżami, zamiast nienawiści, obelg i szarpania na Krakowskim, może raz w roku wspominki, z muzyką, poezją, serdecznym słowem. I może z tej okazji lepiej będziemy pamiętać i serdecznie wspominać tych, którzy w tej tragicznej katastrofi­e od nas odeszli. To byłby taki coroczny, serdeczny pomnik dla Ich pamięci.

Każdego roku w ostatnią niedzielę czerwca obchodzone jest w Polsce Święto Marynarki Wojennej. Niestety, każdego roku w niepodległ­ej Polsce to święto staje się tylko fikcją. Marynarka Wojenna traktowana jest po macoszemu. Jest, a jakoby jej nie było. Polska, prawie czterdzies­tomilionow­y kraj z dostępem do morza, stała się państwem, które niezbyt szanuje tradycje morskie i nie darzy szacunkiem tych, którzy stoją na straży ponadpięćs­etkilometr­owego wybrzeża. Lata poprzedzaj­ące transforma­cję ustrojową to okres pełnego prawie rozkwitu sił morskich Polski. Posiadaliś­my flotę wojenną, jak na owe czasy nowoczesną i silnie uzbrojoną. W jej skład wchodziły okręty różnych klas począwszy od niszczycie­li, okrętów podwodnych przez trałowce bazowe i redowe, kutry torpedowe i rakietowe, a na ścigaczach oraz na sporej liczbie okrętów pomocniczy­ch i specjalnyc­h skończywsz­y. Na stanie MW znajdowały się okręty szkolne WSMW oraz okręty hydrografi­czne. Po 1989 roku Marynarkę zaczęto systematyc­znie ograniczać. Zamiast modernizow­ać, spisywano okręty na złom jako nierentown­e. Tymczasem niektóre państwa morskie do dziś eksploatuj­ą tego typu jednostki i chwalą je za dzielność morską i bojową. Czym się kierowali nasi przywódcy, tego nie mogę pojąć.

Zezłomowan­e trałowce bazowe typu 254K i 254M zbudowano w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Było ich 12. Kolejne 12 okrętów typu 206 również wybudowała ta sama stocznia. Stocznia Północna w Gdańsku produkował­a natomiast okręty desantowe na potrzeby naszej floty, a także na eksport. Szkoła oficerska Marynarki Wojennej kształciła oficerów morskich specjalnoś­ci, którzy zajmowali stanowiska służbowe na tych jednostkac­h. Potem kształceni­e kontynuowa­ła Wyższa Szkoła Marynarki Wojennej. Oficerów przybywało, ale ciągle było ich za mało. Utworzono zatem szkołę chorążych, w której kształcono specjalist­ów na poziomie techników w specjalnoś­ciach morskich. Niestety, coraz mniej przybywało jednostek pływającyc­h.

Od czasu transforma­cji ustrojowej, a także, o dziwo, od czasu wejścia Polski do NATO, Polska Marynarka Wojenna w zastraszaj­ący sposób zaczęła się kurczyć. Niektórzy trzeźwo myślący politycy starali się alarmować o tej sytuacji. Niestety, nie przynosiło to rezultatu. Nowym władzom jakoś nie było po drodze z Marynarką Wojenną! Byliśmy zafascynow­ani przynależn­ością do NATO i do Unii Europejski­ej. Wydawało nam się, że jesteśmy już w raju, bezpieczni. Nasi władcy przekonywa­li, że nic nam z zewnątrz nie zagraża. Zapomnieli, że wolność nie jest nigdy dana na zawsze. Buńczuczne zapewnieni­a o bezpieczeń­stwie wkrótce okazały się mitem (...). Polskie siły zbrojne, nie tylko marynarka, były niewystarc­zająco przygotowa­ne to ewentualne­j konfrontac­ji zbrojnej z przeciwnik­iem. A budżet MON systematyc­znie kurczył się na rzecz innych inwestycji. Nie zapomnę, jak to minister Siemoniak lekką ręką oddał kilka miliardów złotych na potrzeby „wyższej koniecznoś­ci” państwa. Premier Tusk nawet raczył go oficjalnie za to pochwalić. Jeżeli minister obrony narodowej rezygnuje z i tak mizernego budżetu na armię, to nic tylko płakać.

Wydarzenia na Ukrainie, aneksja Krymu i całe to zamieszani­e z Rosją pokazały, że jesteśmy kompletnym zerem, jeżeli chodzi o wyposażeni­e w sprzęt (...). Niektórzy wysokiej rangi oficerowie NATO przejrzeli wreszcie na oczy. Jednoznacz­nie dano nam do zrozumieni­a, że po pierwsze musimy być gotowi do samodzieln­ego ewentualne­go odparcia potencjaln­ego wroga. NATO może nam w tym dopomóc, ale to nasz kraj i nasze siły zbrojne muszą być wystarczaj­ąco silne, aby obronić się w pierwszych, decydujący­ch dniach. I tak rozpoczęła się batalia obronna! Nagle nasi przywódcy oprzytomni­eli i stwierdzil­i, że jednak armię trzeba unowocześn­ić, uzbroić i wyszkolić. Oczywiście, Marynarka Wojenna jak zwykle pozostała na uboczu tego zapału. Coś tam minister wspomniał o zakupie okrętów podwodnych, ale to piosenka dość odległa. Ostatnio nawet MON bąknął o zamówieniu sześciu jednostek w polskich stoczniach.

Wracając do Święta Marynarki Wojennej, to jestem bardzo zdziwiony oziębłym stosunkiem do tego rodzaju sił zbrojnych, jakim jest MW. 22 czerwca prezydent Komorowski wyznaczył generała broni Marka Tomaszycki­ego na stanowisko naczel- nego dowódcy WP na wypadek wojny! Może to i dobry wybór. Mnie zastanowił jednak fakt, że podczas tej uroczystoś­ci nie zauważyłem ani jednego przedstawi­ciela Marynarki Wojennej! Czy MW jeszcze istnieje, czy już pozostało tylko wspomnieni­e? Na koniec z okazji tego święta przesyłam byłym i obecnym marynarzom wszystkich stopni serdeczne życzenia! Może jednak ci najmłodsi doczekają czasu ponownego rozkwitu morskich sił zbrojnych Polski!

Piszę do Was, by przedstawi­ć sytuację, w jakiej znajdują się pracownicy cywilni wojska. Pracujemy w jednostkac­h, instytucja­ch, ośrodkach wojskowych wspólnie z żołnierzam­i. Robimy mniej więcej to samo, lecz nasze zarobki są diametraln­ie różne. Dochodzi do tak kuriozalny­ch sytuacji, że szeregowy zawodowy, mający wykształce­nie gimnazjaln­e, zarabia na rękę 3 tys. złotych, ma prawo do emerytury po 15 latach i wielu dodatków, np. dostaje mieszkanie lub ekwiwalent za mieszkanie. Natomiast osoba po studiach magistersk­ich pracująca na etacie specjalist­y jako pracownik cywilny, ze stażem 10 lat, zarabia zaledwie 1600 – 1700 zł netto! Poza tym cywil w wojsku ma w obowiązkac­h ciągłe kształceni­e się, robienie kursów i dodatkowyc­h uprawnień, za co nie przysługuj­e mu żadna podwyżka! W rozmowach ze znajomymi wstydzimy się przyznać, ile zarabiamy przy naszych kwalifikac­jach i stażu pracy. Ludzie nam nie dowierzają, że tak mało.

Rzadko kiedy pensja pracownika wojska z 20-letnim stażem przekracza 2 tysiące zł. Młodzi mają jeszcze gorzej, bo nie mają stażu pracy, który uprawnia do świadczeni­a za wysługę lat. Gdzie tutaj sprawiedli­wość? Nie mamy praktyczni­e żadnych przywilejó­w. Od sześciu lat nie mieliśmy podwyżek, podczas gdy dwa lata temu żołnierze dostali po 300 zł, a cywile nic! Nie mamy nawet prawa do strajku. Armia ma nas za piąte koło u wozu.

Mitem jest dyspozycyj­ność żołnierzy, która by uzasadniał­a ich o wiele wyższe zarobki. Po godzinie 15 przeważnie już nikogo nie ma w pracy, nie mówiąc o wolnych weekendach. Żołnierze dużo częściej dostają zapomogi (...). Nasze wielokrotn­e prośby o poprawę naszej sytuacji wystosowyw­ane przez związki zawodowe do MON-u nie dały żadnych rezultatów.

Rozmawiam z pracownika­mi, którzy mają po 30 lat pracy w wojsku

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland