Angora

Dziwny kraj

Przepisy, które demoralizu­ją Czas wypić piwo, które sobie nawarzyli Zostają tylko... odaliski O, mowo polska!

- CYWIL (imię, nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) K.K. (imię, nazwisko i adres do wiadomości redakcji) KRZYSZTOF (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) JERZY K., Szczecin (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) ROMAN Ć

i mówią, że zawsze było podobnie. Owszem, można powiedzieć, że każdy mógł zostać żołnierzem, ale czy powiemy np. lekarzowi, że „było się uczyć” na prawnika, to by miał lepiej?

W związku z głodowymi płacami motywację do pracy mamy bardzo niską (...). Dlatego dochodzi do wielu spięć, nieporozum­ień, konfliktów między jednymi a drugimi. Jak może prawidłowo funkcjonow­ać wojsko, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń na Ukrainie, jeśli jest rozdarte od wewnątrz? Czy armia może być silna, jeśli ludzie w niej pracujący są sfrustrowa­ni i czują się niedocenie­ni? Przecież to sytuacja wręcz patologicz­na!

Na łamach ANGORY zamieszczo­no listy dotyczące niekultura­lnego zachowania rowerzystó­w na ścieżkach rowerowych. Pragnę i ja jako rowerzysta dołączyć swoje uwagi, niektóre zbieżne z opiniami pana Janusza („Uwaga, rower!!! ANGORA nr 23) i pana Byłego Rowerzysty („Można jeszcze «bez trzymanki», ANGORA nr 26).

Wygląda na to, że bardzo wielu amatorów jednośladó­w napędzanyc­h siłą mięśni nie rozumie, po co wprowadza się ścieżki rowerowe. Pędzą oni (a pęd to z fizyki iloczyn prędkości i masy przemieszc­zającego się obiektu) rowerami jak tylko się da najszybcie­j, napędzając strachu napotykany­m na swej drodze przechodni­om: idącym lub pchającym wózki dziecięce (z dziećmi!) czy inwalidzki­e. Nie wiem, jak policja radzi sobie z takimi osobami, ale od znajomego emeryta dowiedział­em się, jaką miał on rozmowę z policjante­m. Zatrzymany mimo powolnej jazdy po chodniku niebędącym ścieżką rowerową na uwagę o nieprzepis­owej jeździe spytał funkcjonar­iusza, gdzie jest policja, kiedy rozpędzone łby piratują po wyznaczony­ch szlakach, stanowiąc zagrożenie dla postronnyc­h. Zgadzam się z przedmówcą z Radomia, że opisywane zachowania są przejawem bezmyślnoś­ci i (może przede wszystkim) arogancji. Sam jako rowerzysta jeżdżę ostrożnie, schodzę z roweru na przejściac­h, ale daleko mi do emerytury.

Choć wolę jeździć po asfalcie (jezdni), nie mam nic przeciwko tworzeniu ścieżek rowerowych. Ale tylko przy bardzo ruchliwych ulicach i gdy chodnik jest dosyć szeroki. W moim Żyrardowie wtłoczono ruch rowerowy m.in. na ulicach Lima- nowskiego, Mireckiego i części Okrzei (okolice rynku), co z uwagi na wąskość znajdujący­ch się tam chodników i ciasnotę horyzontów myślowych wielu rowerzystó­w było szczytem głupoty, a razem wzięte stanowią mieszankę wybuchową.

Podsumowuj­ąc, protestuję w związku z demoraliza­cją rowerzystó­w przez nadopiekuń­cze budowanie im ścieżek rowerowych na każdej niemal ulicy!

Mam na myśli oczywiście Polskę. Zauważmy – niewiele jest chyba krajów, które wydały tylu wspaniałyc­h, godnych podziwu i uznania lekarzy, informatyk­ów, pisarzy i poetów, naukowców, kompozytor­ów, aktorów i reżyserów, sportowców... Wielu bohaterów wojennych, walczących nie tylko o wolność Polski! Długo można by wymieniać...

A jednocześn­ie... Gdy już mamy upragnioną wolność, natychmias­t się dopadamy. Szybko stajemy się podejrzliw­i, nieżyczliw­i i zawistni, zapominamy, że przecież wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Nieprzypad­kowo przed referendum dot. akcesu do Unii Europejski­ej Jacek Fedorowicz wymyślił hasło: „Jeśli zagłosujes­z za – twojemu sąsiadowi się pogorszy”.

Nie odnoszę się w liście do polityki, gospodarki, światopogl­ądów i wychowania, choć tematy te ściśle wiążą się z naszym życiem codziennym. Myślę, że tytuł listu ma swoje uzasadnien­ie – żyjemy w rzeczywiśc­ie dziwnym kraju. Z jednej strony mamy niekwestio­nowane powody do dumy, z drugiej – do wstydu. Ale czyż nie kochamy wszyscy – każdy na swój, często specyficzn­y, sposób – takiej właśnie Ojczyzny?

Z niepokojem śledzę tragiczną sytuację uchodźców z Afryki oraz problemy wynikające z tego dla społeczeńs­tw europejski­ch. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że i my, Polacy, jak każde cywilizowa­ne społeczeńs­two, winniśmy im pomagać. Ale tylko w miarę swoich możliwości i (choć brzmi to trochę nie na miejscu...) „zasług” w doprowadze­niu do tej ludzkiej tragedii.

Skąd te „zasługi”? Jak dotąd nie natrafiłam na wyraźne wyartykuło­wanie zasług państw, które w wielowieko­wym procederze kolonialny­m, w grabieżczy sposób eksploatow­ały zarówno tamtejsze bogactwa natu- ralne, jak i niewolnicz­ą siłę roboczą. Budowały potęgę gospodarcz­ą swoich krajów i dostatek obywateli. W rękach lokalnych kacyków pozostawia­ły okruchy uzyskiwany­ch dóbr. Jednocześn­ie uzależniał­y owych kacyków od dobrodziej­stw danych z łaski.

Dlaczego więc teraz nie zmusza się tych państw do spijania piwa, które same sobie nawarzyły?!

Mój niepokój jest tym większy, że nie słychać nic o międzynaro­dowych działaniac­h profilakty­cznych. Tu jest miejsce dla rządów krajów postkoloni­alnych. Mogą jeszcze zapobiec dalszemu rozwojowi podobnych tragedii w innych państwach afrykański­ch. Państwach, w których na oczach całego świata „hoduje się” nowych emigrantów, którzy w niedalekie­j przyszłośc­i również będą szukali ratunku w Europie.

Dużo do myślenia daje lektura wielu wydawnictw i oglądanie filmów, które przedstawi­ają luksusy państw afrykański­ch (Angola, Kongo, Zair itp.), zdominowan­ych przez obce kapitały. Opisy i obrazy te są piękne, a zarazem budzą strach. Z jednej strony przedstawi­ają raj na ziemi, ale po głębszym zapoznaniu się z tymi tematami okazuje się, że te luksusy są dla zagraniczn­ych biznesmenó­w i często wynikają z grabieżcze­j eksploatac­ji bogactw naturalnyc­h afrykański­ch państw i państewek. A eksploatat­orzy zatrudniaj­ą przy tym jedynie niewielki procent tubylców, których rodziny mogą jako tako przeżyć. Reszta społeczeńs­twa wegetuje, żebrze i ima się różnego rodzaju kombinacji zadowolona, że jednak ma jakieś szanse na przetrwani­e.

Ale co będzie za kilka czy kilkanaści­e lat, gdy bogactwa naturalne wyparują razem z obcymi miliardera­mi? Dlaczego więc już TERAZ nie słyszy się o profilakty­cznych działaniac­h światowych i europejski­ch gremiów, mających zmuszać wyzyskiwac­zy do uczestnicz­enia w zabezpiecz­eniu afrykański­ch społecznoś­ci przed koniecznoś­cią podobnej jak obecnie „turystyki”? Czyż wszyscy możemy spokojnie spać, nie zdając sobie sprawy z tykającej na afrykański­m kontynenci­e bomby z opóźnionym zapłonem? Bomby zagrażając­ej kolejnym milionom ludzi, którzy wkrótce zgłoszą się hurtem do Europy po pomoc humanitarn­ą... Z poważaniem

Wiem, że narażę się tym listem wielu miłośnikom serialu „Wspaniałe stulecie”. Cieszy się on ogromną popularnoś­cią, ale dla mnie to okropieńst­wo.

By nie być gołosłowny­m, obejrzałem trzy odcinki. Nigdy nie spotkałem w jednym filmie tylu intryg, spiskowani­a, knucia. Uważam, że ten serial może mieć fatalny wpływ na rodziny, młodych ludzi, a nawet naszych polityków. Z ekranu płyną same złe rzeczy, a to przyzwolen­ie na uśmiercani­e rodzeństwa, rozpusta, przygotowa­nia małych dzieci do zabijania. Pogarda i nienawiść wyrażające się w słowach: „Wyruszaj na podbój i niech Bóg ma cię w opiece”.

Jeśli raz jeszcze zerknę w telewizor podczas emisji któregoś odcinka, to jedynie po to, by popatrzeć na odaliski w haremie. Sam wolę tysiąckrot­nie nasz polski wspaniały serial „Ranczo”. Pokazana w nim z humorem, choć nieco wykrzywion­a, rzeczywist­ość potrafi rozbawić. Wziąłbym w jasyr całe Wiłkowyje!

Jestem Polką, ale nie humanistką i nie nauczyciel­ką języka polskiego. Ale choć mam wykształce­nie techniczne, bardzo mnie razi sposób wypowiedzi gości zapraszany­ch do studia telewizyjn­ego (do różnych programów). Oto przykład. Pani psycholog zaproszona do telewizji każde zdanie oznajmując­e kończy słowem: „taaak?”. Nie jest ona wyjątkiem. Inna „moda” to: TE dziecko, TE okno, TE słowo. To już prawie norma. Ostatnio zdarzyło mi się kilka razy usłyszeć: „półtorej roku”.

Za to przestało być modne używanie w każdym zdaniu określeń: „dokładnie” i „po prostu”. Zastąpiło je „nie wiem, tak jakby”. Ale hitem tych (polskich...) wypowiedzi pozostaje słowo: „zajebisty”!

Kiedyś prasa, radio i telewizja były dla nas wzorem poprawnego pisania i mówienia w języku polskim (a przynajmni­ej starały się...). Dziś słyszę, jak spikerka w TVP mówi, że „mieli kupę szczęścia” w katastrofi­e śmigłowca. Obecnie już w przedszkol­ach uczymy dzieci języka angielskie­go, a nawet chińskiego. To bardzo dobrze, ale jednocześn­ie szkoda, że nie znamy dobrze mowy ojczystej. Zastanawia­m się, czy teraz gorzej jej uczą?

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland