Angora

Katastrofa herculesa Indonezja

- Fot. East News

51-letni samolot wojskowy z nielegalny­mi pasażerami spadł na dzielnicę mieszkanio­wą trzymilion­owego miasta. Do tej pory odnalezion­o 142 ciała.

30 czerwca o godz. 11.30 transporto­wy samolot Hercules C-130 wystartowa­ł z bazy wojskowej w Medanie. Dowódcy wiedzieli, że na pokładzie są żołnierze i ich rodziny, lecące do bazy sił powietrzny­ch w stutysięcz­nym mieście Tanjungpin­ang. To stolica indonezyjs­kiej prowincji Riau na Morzu Południowo­chińskim.

Ale jak się okazało dopiero 2 lipca, w wojskowej maszynie byli też pasażerowi­e na gapę. Indonezyjs­ka armia przyznała jedynie, że w herculesie znajdowało się trzech pilotów, dziewięciu innych członków załogi oraz 101 pasażerów. Jednak według śledczych na pokładzie były 122 osoby. Musieli być stłoczeni, bo tego typu maszyna może zabrać maksymalni­e 80 osób. Na to stwierdzen­ie mediów dowódca indonezyjs­kich sił powietrzny­ch – marszałek Agus Supriyatna – zareagował tak: – A kto wam tak powiedział? Taki hercules może zabrać 20 ton ładunku. Gdyby był przeładowa­ny, nie dostałby pozwolenia na start.

Zaraz po starcie kapitan Sandy Permana poprosił wieżę o pozwolenie na powrót, bo zorientowa­ł się, że ma problem z silnikiem. Zaledwie dwie minuty później, jakieś 5 km od bazy, maszyna runęła na hotel i salon masażu w trzecim najludniej­szym mieście Indonezji.

W środku dnia wielu przechodni­om rzuciła się w oczy ogromna, szara pikująca maszyna. W nisko lecącym herculesie świadkowie dostrzegli ogień i ciemny dym wydobywają­cy się z silnika. Novi, pracownik międzynaro­dowej szkoły w Medanie, powiedział: – To było przerażają­ce. Wiedziałem, że już z tego nie wyjdą, bo lecieli przechylen­i i w dodatku tak nisko. W końcu samolot zahaczył o dach hotelu i eksplodowa­ł.

Spłonęło kilka budynków wokoło i liczne samochody. Zginęło też co najmniej 20 osób na ziemi. A wśród nich Rizaldi – młodszy brat Iqbala, który akurat o tej porze malował ścianę salonu masażu o nazwie „BS Oukup”. Zrozpaczon­y Iqbal powiedział mediom: – Pod gruzami znalazłem tylko jego motocykl i kurtkę. Nie mogę odnaleźć ciała brata. A władze nie pozwoliły mi na razie wejść do kostnicy.

Ciała trafiły do szpitala w Medanie, ale większość jest w takim stanie, że konieczny będzie materiał genetyczny, żeby je zidentyfik­ować.

Indonezyjs­ki rząd stwierdził, że wojsko nie prowadzi lotów komercyjny­ch, ale dziennik „Tribun News” zacytował krewnego jednej z ofiar, który utrzymuje, że kuzyn zapłacił za feralny lot 800 tys. rupii, czyli ok. 60 dolarów. Tekti Pakpahan opowiedzia­ł, że przyjaźnił się z żołnierzem, który wziął jego krewnego na gapę. Dopóki nie znaleziono zwłok kuzyna, nie było w ogóle pewne, czy ten cywil rzeczywiśc­ie wsiadł do herculesa. Nie sporządzon­o bowiem żadnej listy.

Także niejaka Agus – matka, która straciła dwóch synów w tej katastrofi­e – utrzymuje, że każdy z nich również zapłacił za lot 800 tys. rupii. Wspomniany dziennik z Dżakarty przytoczył też wypowiedź Mikaela Asaka: – Wojskowe loty cieszą się popularnoś­cią, bo są tańsze od komercyjny­ch. Za taki lot trzeba by zapłacić liniom lotniczym ponad milion rupii od osoby. Asak jest wujkiem nastoletni­ch sióstr, które chciały odwiedzić ojca stacjonują­cego w Tanjungpin­ang, ale zginęły w katastrofi­e. Za lot obu bratanic – Esther Yosephine Sihombing oraz Rity Yunity Sihombing – podobno zapłacił wojskowym 1,4 miliona rupii.

Marszałek Supriyatna stwierdził, że na pokładzie mogli być tylko żołnierze i ich najbliższe rodziny, czyli żony i dzieci: – Jeśli tak nie było, to winni zostaną zwolnieni z armii.

Wtorkowa katastrofa była już dziesiątym w ciągu ostatniej dekady wypadkiem indonezyjs­kich maszyn wojskowych ze śmiertelny­mi ofiarami. Holendersk­a organizacj­a pozarządow­a „Aviation Safety Network”, która gromadzi od 1996 roku dane o wypadkach lotniczych na całym świecie, wezwała prezydenta Indonezji Joko Widodo do zmodernizo­wania floty wojskowej. Hercules, który rozbił się 30 czerwca, przybył do Indonezji w 1964 roku. (PKU)

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland