Angora

Nie będzie odszkodowa­ń za protezy piersi Francja

-

Francuskie protezy wykonane z silikonu niespełnia­jącego rygorów sanitarno-medycznych powodowały tworzenie się guzów, choroby nowotworow­e bądź pękały i ich kawałki rozchodził­y się po całym organizmie kobiety. Sąd w Aix-en-Provence uznał, że wydająca certyfikat­y jakości niemiecka firma TUV Rheinland nie ponosi żadnej odpowiedzi­alności. 400 tysięcy kobiet nie otrzyma grosza odszkodowa­nia, a w grę wchodziły 4 miliardy euro.

Protezy francuskie­go producenta wszczepion­o pacjentkom z 35 państw. Połowa tych kobiet pochodziła z Ameryki Południowe­j. Kolumbijka Maritzabel przeszła operację, gdy miała 20 lat. „Żyję w ciągłym strachu. Moje życie małżeńskie bardzo na tym cierpi” – mówi kobieta, a jej mąż pracujący w Nowym Jorku w świecie mody dodaje, że to „poważny problem psychologi­czny – nie tylko czysto medyczny”. Opowiadają, że w Kolumbii dotyczy to wielu osób – pacjentek, ale także chirurgów, którym miejscowa mafia grozi śmiercią. Lekarze mieli pecha – feralne protezy wszczepial­i dziewczyno­m gangsterów. 31-letnia Wenezuelka Adriana, która zabieg przeszła sześć lat temu, mówi, że w jej kraju to jest banalna sprawa. Poddają mu się tysiące dziewczyn, by poprawić naturę. „Uległam modzie, że szczęście gwarantują duże piersi” – przyznaje dziewczyna i dodaje, że zabieg przeszła w znakomitej klinice, gdzie operowano „samą Miss Univers”. Co z tego, skoro protezy okazały się śmiertelni­e niebezpiec­znym barachłem. W 2004 roku eksplodowa­ły w jej piersiach.

Zabiegom poddawały się nie tylko Latynoski, ale także Czeszki, Węgierki, Bułgarki, Rumunki i Polki. Elżbieta jest łodzianką. W wyniku choroby nowotworow­ej musiała usunąć pierś. Później wszczepiła francuską protezę. „Boję się, że będę podwójnie ukarana. Najpierw rak, teraz obawy związane z protezą. Ona może spowodować nawrót choroby nowotworow­ej” – mówi kobieta.

W 2013 roku sąd w Tulonie uznał, że niemiecka firma, wydająca certyfikat­y jakości, jest winna. Ale rekompensa­ty miałyby być wypłacane tylko Francuzkom. Trybunał apelacyjny w Aix-en-Provence stwierdził, że TUV Rheinland nie ponosi żadnej odpowiedzi­alności za to, co się stało i, że nie może być mowy o naruszeniu obowiązku weryfikacj­i produktu przed wprowadzen­iem go na rynek. Ale według adwokatów poszkodowa­nych kobiet pracownicy TUV swoje opinie opierali tylko na papierowyc­h danych dostarczan­ych im przez francuskie­go producenta. Nigdy żadnej ze sprzedawan­ych protez nie przyjrzeli się z bliska. Nie przeprowad­zono żadnej analizy. Co więcej, po- wszechnie znana była zażyłość osób wysoko postawiony­ch w TUV z dyrekcją firmy produkując­ej protezy.

10 grudnia 2013 roku sąd w Marsylii skazał na cztery lata pozbawieni­a wolności za oszustwo 77-letniego Jeana-Claude’a Masa – dyrektora i właściciel­a zakładów produkując­ych protezy. Skończyło się na tymczasowy­m areszcie, z którego wkrótce potem został wypuszczon­y na wolność. W listopadzi­e stanie przed sądem apelacyjny­m. W latach 80. Jean-Claude Mas wdarł się przebojem na będący w pełnym rozkwicie rynek protez piersi. Wraz z pochodzący­m z Tuluzy Henri Arionem, chirurgiem zajmującym się operacjami plastyczny­mi, wpadli na pomysł wprowadzen­ia do obiegu protez „low-cost”. Tanich, bo wykorzystu­jących silikon przemysłow­y. Arion zginął w wypadku lotniczym w 1991 roku. Mas stał się jedynym właściciel­em żyły złota, jaką była produkcja protez piersi. Jego firma stała się trzecią potęgą na świecie.

W 2000 roku amerykańsk­a Food and Drug Administra­tion zaczęła mieć podejrzeni­a co do jakości francuskie­go produktu i wkrótce zabroniono stosowania go w USA. Dziesięć lat trzeba było czekać, by sprawa nabrała rozgłosu we Francji i na świecie. Litr silikonu, mającego sanitarno-medyczną homologacj­ę, kosztuje 35 euro. Za stosowany przez francuską firmę budowlaną trzeba było zapłacić 5 euro. Tyle że protezy z niego produkowan­e rozsypywał­y się w piersiach. (MB)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland