Kraj szczęśliwych puzonistów
Gdy klient banku przestaje spłacać tysiączłotową pożyczkę, to ma kłopot, ale gdy dłużnik nie spłaca milionowego kredytu, to kłopot ma bank.
Z pewną taką pobłażliwością, by nie rzec z kwaśnym rozbawieniem, oglądam dziś budzące litość obrazki z Grecji, której losu nikt przy zdrowych zmysłach pozazdrościć nie może i nie chce. Niemniej powtarzająca się niczym zła wróżba mantra „60 euro dziennie” (tyle może Grek wypłacić z bankomatu) nieodparcie kojarzy się z pełnym absurdalnego humoru „trójkowym” programem „60 minut na godzinę”. Jest bowiem coś nieodparcie i absurdalnie zabawnego w greckich lamentach. Gdzie byliście bracia Grecy, gdy szły w błoto miliardy euro? Czy aby nie upaśliście się na tej nieznanej dziejom rozrzutności?
Grecja popadła w swoje tarapaty z dwóch przyczyn: primo, pozwolono jej na dziesięć lat beztroskiej balangi, secundo, za późno pochwycono ją za gardło w żelazne kleszcze. O ile, naturalnie, państwo ma gardło. Finansowe kłopoty Grecji, bez owijania w bawełnę nazwijmy je bankructwem, zaczęły się w chwili, gdy cwani Grecy nakłamali, że stać ich na wejście do strefy eu-
W przyszłym roku minie 400 lat od śmierci Williama Szekspira. Pośród wielu niezrealizowanych projektów miałem zamiar w którymś z teatrów zagrać gęsty od premier Szekspirowskich sezon operowy. Nie zdążyłem. Może moi następcy podejmą ten koncept, choć nie wierzę, bo przecież każdy ma swoje, choćby nie najmądrzejsze pomysły.
Na wszelki wypadek przykładowo podaję roczną operową prezentację dla podkreślenia okrągłej rocznicy odejścia w niebyt cielesnej postaci Szekspira, jako że niemal każde napisane przez niego zdanie czczone jest do naszych czasów. Sen nocy letniej ( opera Brittena lub balet Neumeiera), Romeo i Julia ( opera Gounoda lub balet Prokofiewa), Makbet, Otello i Falstaff (tryptyk Verdiego), Hamlet (opera Sokolaya), Poskromienie złośnicy (balet Cranki).
Możliwości repertuarowych jest o wiele więcej. Wspaniałą wersję Wesołych ro. I w tym jednocześnie tkwi wina Unii, że tak ochoczo dała się ograć, wiedząc przecież, że rwący się do strumienia europejskiej gotówki tylko Greków udają. Pozytywna unijna decyzja polityczna rozpoczęła w Grecji tłustą dekadę, po której dziś chytrzy Grecy pozbierać się nie mogą. A tak fajnie było… Prasa podawała dziesiątki przykładów nadludzkich wysiłków Greków, by udanie przeżreć kolosalne kwoty, jakie wlewała im do gospodarki Unia Europejska. Nawet największa leniwa grecka ciura otrzymywała ekstradodatki za szczęśliwe wstanie z łóżka, bezkolizyjne wejście drzwiami do autobusu czy umycie rąk po sikaniu. Wypłacano piętnaste i szesnaste pensje, a na emeryturę już po 25 latach harówki wysyłano tych, którzy pracowali w najbardziej ekstremalnych warunkach. Na przykład puzonistów z orkiestr dętych.
Obecna sytuacja Grecji to skumulowany efekt chciwości Greków i chciwości banków. Uogólniając nieco, przypomina to znaną z polskiej rzeczywistości historię ludzi, którzy zawierzyli parabankom i pożyczyli jakąś kwotę, którą teraz oddać muszą z monstrualnymi odsetkami. Chciwość międzynarodowych funduszy jest bowiem identyczna z chciwością lichwiarzy. Mimo to niezrozumiała jest taktyka, jaką stosują Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Unia Europejska, próbując ratować Grecję za każdą cenę. Po co? Wszak w ramach pomocy wpompowa- no już do tej niewielkiej, niczego nieprodukującej, pasożytniczej gospodarki gotówkę 35 razy przekraczającą wartość powojennego planu Marshalla! I co? I nic! Grecy kuglowali do końca. Ich jajcarskie referendum, w którym wyrazili starożytną, helleńską dumę, by nazajutrz z wyciągniętą łapą znów jęczeć w Brukseli o łaskę, było wyłącznie zmyłką, która miała utwierdzić samych Greków, jacy są zręczni i przebiegli. Odyseusze za dwa euro na wysoki procent pożyczone... Unijny komisarz Günther Oettinger refleksyjnie zauważył: Tak, referendum zmobilizowało Greków, ale nawet na krok nie cofnęło państwa znad krawędzi ekonomicznej przepaści. Podobnie szczwanym greckim argumentem jest domaganie się od Berlina spłaty 279 miliardów euro, jakie naziści pożyczyli od Aten w czasie drugiej wojny światowej. Grekom nie wolno dawać do łapy żadnej gotówki! Przeputają każdą sumę…
Ateny straszą dziś Europę wyjściem ze strefy euro. Pięciu polityków tej hecnej, ale rządzącej partii Syriza zdeklarowało osobistą gotowość wyjścia ze strefy. Widać przelali już majątki na konta bankowe w normalnych krajach, gdzie puzonista pracuje mimo wszystko dłużej niż górnik strzałowy. Tylko pojąć nie sposób, dlaczego Unia, która uosabia strefę euro, tak się tego obawia. Grecję należało już wcześniej ze strefy euro na zbity pysk wyrzucić, bo na to zasłużyła. Za nieuczciwość, roz- rzutność, nadużycia i malwersację. Gdyby tych przewin dopuścił się pojedynczy obywatel, jęczałby od dawna w lochu. Grecki premier natomiast, cały w uśmiechach, podejmowany jest w Brukseli nie jak szabrownik, ale celebryta. I po co w ogóle zmuszono do rezygnacji poprzedniego greckiego ministra finansów? Fakt, unijnym ministrom się nie podobał, na motorze jeździł, krawata nie nosił, ale był dokładnie takim samym obwiesiem jak jego kolo, premier Tsipras…
Unia Europejska na dobrych chęciach jest zbudowana. Jest też, niestety, klasycznym przykładem tego, jak polityka koroduje ekonomię. Jak łamie zasady rynku, jak je nagina i fałszuje. Nie jestem eurosceptykiem, bo jak zdecydowana większość rodaków dostrzegam cywilizacyjne dobrodziejstwo członkostwa Polski w Unii. Uważam tylko, że Unię zniszczy podwójna moralność, której żenującą egzemplifikacją jest właśnie Grecja. Idealny przykład pułapki ofsajdowej: dopuścimy cię z piłeczką na przedpole, a potem sędzia zagwiżdże, że spalona pozycja. Gdy oglądaliśmy finansowe przewały Grecji, nikt się nie dziwił, nie gwizdał, spalonego nie ogłaszał. Dopiero dziś, gdy jest już dawno po meczu…
Pod Akropolem, na Cykladach i Peloponezie dziesięć lat trwała uczta, przy której Platona nie było, za to puzoniści ubawili się jak nigdy…
henryk.martenka@angora.com.pl