Angora

Nasz Norweg jest mistrzem świata w wypalaniu kawy

Audun Sorbotten zakochał się i zamienił malowniczą Norwegię na Bydgoszcz. Tu założył swoją firmę, a wypalana przez niego kawa zachwyca. Właśnie został najlepszym roasterem na świecie!

- Nr 147 (26 VI). Cena 2,80 zł KATARZYNA DWORSKA

Zadanie było z pozoru proste: stworzyć najlepszą kawę na świecie. Nic trudnego, prawda? Wystarczy wybrać ziarna, wypalić je, zaparzyć i podać. Niby nic, ale to prawdziwa sztuka. Na miarę mistrzostw­a świata!

Audun Sorbotten zwyciężył na międzynaro­dowych zawodach, które odbyły się w ubiegły weekend w Göteborgu. Zmagania najlepszyc­h roasterów trwały trzy dni. – Staraliśmy się stworzyć jak najlepszą kawę z kilku rodzajów ziaren – opowiada Norweg. – Pochodziły m.in. z Kenii, Chin, Kostaryki oraz Etiopii.

Jedenastu mistrzów swoich krajów musiało przygotowa­ć dwie różne kawy. – Jedną single origin, a drugą był wymyślony przez nas miks – mówi Audun Sorbotten. – Palenie ziaren zajmuje mi osiem minut, ale są również zawodnicy, którzy potrzebują trzynastu. Wszystko tak naprawdę zależy od wypracowan­ego stylu. Każdy roaster pracuje na niego przez lata.

Pierwszy raz posmakował kawy, gdy skończył 19 lat. Przez osiem następnych powoli odkrywał jej sekrety. – Stało się to przez zupełny przypadek – wspomina Audun Sorbotten, który pochodzi z norweskieg­o Lillehamme­r. – Zrozumiałe­m, jak dobra może być. Nie da się tego porównać z żadnym innym doświadcze­niem smakowym.

W jego życiu najważniej­sza jest pasja i to właśnie dzięki niej udało mu się najpierw w czerwcu tego roku zostać najlepszym masterem Norwegii, a teraz mistrzem świata w wypalaniu kawy.

Według Auduna najlepsze ziarna pochodzą z Kolumbii, a nie, jak twierdzi większość smakoszy tego napoju – z Kenii.

Audun Sorbotten wychowywał się w małej miejscowoś­ci Lillehamme­r, w której zima trwa pół roku. – Z dzieciństw­a pamiętam najlepiej to, że jeździliśm­y do szkoły na nartach – śmieje się. – Lillehamme­r to miasto sportów zimowych, a w 1994 roku odbyły się u nas nawet igrzyska olimpijski­e.

Sorbotten skończył studia na wydziale chemii Trondheim University. Początkowo podjął pracę naukową na rodzimej uczelni, ale z czasem zrozumiał, że jego prawdziwa pasja nie kryje się w biochemii, ale... w kawie segmentu speciality. W 2006 roku udało mu się przejść przez rekrutacyj­ne sito i zdobył wymarzoną pracę w czołowej norweskiej firmie specjalizu­jącej się w jej wypalaniu. – Moi przyszli pracodawcy początkowo mieli wątpliwośc­i, czy naukowiec może nadawać się na mastera, ale na szczęście udało mi się ich przekonać – wspomina tamten okres swojego życia.

To wówczas nauczył się wszystkieg­o, co dzisiaj wie o kawie. Nie tylko o jej wypalaniu, ale także o wyborze zielonych ziaren, ocenie jakości, smakowaniu. Firma zdobywała coraz większe grono klientów. Tempo pracy rosło.

– Było to fascynując­e, ale także wyczerpują­ce i stresujące zajęcie – ocenia. – Coraz mniej czasu zostawało na cieszenie się wysokiej jakości produktem. Dyskutowan­ie o profilu smakowym. O dalszej optymaliza­cji wypalania. A w moim życiu liczy się przede wszystkim pasja – chciałem skupić się na kawie. Zrozumiałe­m, że będzie to możliwe jedynie wtedy, gdy sam będę swoim szefem.

Dla miłości pokonał prawie

1500 kilometrów

Przyszłą żonę poznał, występując w międzynaro­dowej orkiestrze symfoniczn­ej na zjeździe w Oslo. Ona grała na skrzypcach, on – na puzonie.

– Grywałem w zespole jazzowym, koleżanka poprosiła mnie o zastępstwo w orkiestrze symfoniczn­ej – wspomina Sorbotten.

Podczas koncertu jego uwagę przyciągnę­ła młoda bydgoszcza­nka. Zakochał się, postanowił przeprowad­zić i przejechał ponad 1,5 tys. kilometrów. Jak przyznaje, wyjazd w nieznane był dla niego wielką przygodą. – W Polsce zachwyca mnie zwłaszcza architektu­ra miast i niesamowit­e zabytki – opisuje. – Skandynawi­a znana jest z pięknej przyrody. Natomiast tutaj urzekają zabudowani­a.

Życie w Norwegii nie różni się zbytnio od tego, które toczy się w Polsce. – No może tylko tym, że tu trzeba się bardzo pilnować, aby przechodzi­ć tylko na zielonym świetle – śmieje się Sorbotten. –W Norwegii, aby otworzyć kobiecie drzwi i przepuścić ją przodem, trzeba to obrócić w żart. W innym przypadku się obrazi, bo przecież sama potrafi sobie poradzić z tak prostą czynnością.

Z Natalią są małżeństwe­m od 3,5 roku i mają 15-miesięczne­go synka Haralda. W ich domu mówi się głównie po norwesku. – Nie brakuje mi rodzinnego kraju, ponieważ teraz to tu jest mój dom – stwierdza Sorbotten. – Z Bydgoszczy bardzo łatwo jest dojechać na lotniska do Gdańska, Warszawy i Poznania. Często odwiedzam rodzinę i przyjaciół.

Trening receptą na międzynaro­dowy sukces

Do tegoroczny­ch mistrzostw świata w Göteborgu przygotowy­wał się w rodzinnych stronach.

– W palarni kawy w Alesund korzystają z takiej samej maszyny do palenia kawy, którą udostępnil­i organizato­rzy zawodów – tłumaczy. – Właściciel­e byli tak mili, że pozwolili mi u siebie pracować przez cały dzień. To był mój trening.

Prestiżowe zmagania roasterów trwały od 16 do 18 czerwca. Pięcioosob­owe jury oceniało smak kawy i to, czy wszystkie czynności zostały wykonane według wcześniej spisanego planu.

– Wciągu ostatnich lat zawody zdecydowan­ie zdominowal­i Azjaci – zdradza Sorbotten. – Niektórzy z nich są naprawdę rewelacyjn­i w paleniu kawy. Gdy podczas odczytywan­ia wyników usłyszałem, że Koreańczyk jest dopiero na trzecim miejscu, pomyślałem, że może mi się uda. I udało się! Do Bydgoszczy wrócił z trofeum i tytułem, który można zdobyć tylko raz w życiu. Ostatnio Norwegia miała swojego mistrza w 2004 roku.

Prawdziwym królem

jest espresso

Audun uważa, że polski rynek, mimo że wciąż mały, jest bardzo wymagający. – Wszystko musi być perfekcyjn­e – opisuje. – Myślę, że za pięć lat bardzo dużo się tu zmieni i bardzo chciałbym w tym uczestnicz­yć. Na razie espresso jest niepodziel­nym władcą w tutejszych kawiarniac­h. Mam nadzieję, że Polacy nauczą się doceniać również czarną kawę przygotowy­waną przez filtr i ekspres przelewowy. To przede wszystkim w niej można odkryć prawdziwą esencję smaku.

W niewielkie­j palarni, która mieści się w podwórzu jednej z kamienic w centrum Bydgoszczy, Sorbotten sprzedaje siedem gatunków kawy z Kolumbii, Kenii, Brazylii, Etiopii, Indii, Kuby i Tanzanii, które trafiają do kawiarni w Polsce, Niemczech i Wielkiej Brytanii.

– Najbardzie­j lubicie afrykański­e odmiany – ocenia. – I nigdy nie kupicie czegoś, co ma choćby minimalny defekt. Od razu to wychwycici­e. Dla was wszystko musi być najlepsze – mówi mistrz.

 ?? Fot. Dariusz Błoch/Polskapres­s ??
Fot. Dariusz Błoch/Polskapres­s
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland