Gdzie woda czysta i trawa zielona...
W krajach arabskich niebezpiecznie? W Grecji kryzys? To może warto w wakacje odpocząć w centralnej Polsce, na Pojezierzu Gostynińskim?
Przez centrum Polski z reguły śmigamy krajową „jedynką” z południa nad morze, nie wiedząc nawet, że właśnie przecinamy tzw. Małe Mazury. Zdumiewająco wielu Polaków nie słyszało, że w trójkącie pomiędzy Płockiem, Włocławkiem i Kutnem leży kraina ponad 60 jezior, lasów, łąk i unikalnych na skalę kraju bagien. Od północy zamyka ją najszersza w Polsce Wisła. Kraina to czysta, zielona, poprzecinana rzeczkami i strumieniami. Bogata w faunę i florę, choć uboga w infrastrukturę hotelową. Dla wielu mieszczuchów to jednak atut – mniej ludzi oznacza lepszy wypoczynek, kontakt z naturą, odreagowanie. A kombajny hotelowe tego nie dają. Tymczasem na terenie licznych parków krajobrazowych przylegających do gostynińskich jezior obowiązuje strefa ciszy. Nie usłyszymy tu silników spalinowych i nie zobaczymy wodnych skuterów będących zmorą większości polskich wód. A największym atutem tych okolic jest właśnie woda – najczystsza w Polsce, pochodząca z bijących z ziemi źródeł. Wiedzą o tym nurkowie z całej Polski, którzy od lat przyjeżdżają nad miejscowe jeziora. Przezroczystość polodowcowych zbiorników sięga tu nawet 7 – 8 metrów, a ich linie brzegowe i dna są wyjątkowo urozmaicone. Amatorzy kąpieli nie natkną się tu na sinice obecne w Bałtyku i zalewach, np. Sulejowskim czy Jeziorsku.
Drugim atutem są zdrowe sosnowe i mieszane lasy. Mieszkają w nich niemal wszystkie polskie dzikie zwierzęta oprócz rysiów i żubrów. Ze ścieżek pomiędzy bagnami nietrudno wytropić łosia. A bagna to także królestwo bobrów i wydr oraz unikalnej roślinności. Obfitość wód sprzyja lęgom wszelkich gatunków ptaków. Widok bielika, rybołowa, a w lesie dudka nie należy do rzadkości. Niedawno odkryto dwa stanowiska czarnych łabędzi. Jesienią lasy gostynińskie darzą wielką obfitością grzybów. W ubiegłym roku było ich tak dużo, że miejscowi przestali je zbierać już pod koniec września. Największe od lat „żniwa” mieli przydrożni handlarze. Na terenie pojezierza, głównie w lasach właśnie, z dużą pomocą środków unijnych wybudowano kilkaset kilometrów ścieżek rowerowych. Na uwagę zasługuje zwłaszcza ponadregionalny zielony szlak VeloMazovia nr 20. Prowadzi od mostu na Bzurze w Witkowicach do Włocławka. Liczy 105 km i wraz z Kampinoskim Szlakiem Rowerowym połączył Warszawę z Włocławkiem, prowadząc po najatrakcyjniejszych terenach zachodniego Mazowsza. Ale ścieżkami rowerowymi jeżdżą przeważnie miejscowi. Turystów mało…
Głównie dlatego, że nie ma tu prawie żadnych hoteli, żadnego spa. Wielka inwestycja o nazwie Termy Gostynińskie zaistniała jedynie w głowie byłego burmistrza Gostynina, który wsławił się jazdą po pijaku. Ale wcześniej temat term – kompleksu hoteli i basenów termalnych – włodarz podgrzewał przy okazji kolejnych wyborów samorządowych, co pozwoliło mu rządzić miastem przez trzy kadencje. Turyści przyjeżdżający na pojezierze zatrzymują się głównie w gospodarstwach agroturystycznych lub w nowo powstałym ośrodku wypoczynkowym Białe Źródła nad Jeziorem Białym, ponoć najczystszym w Polsce. Plażę przy ośrodku upodobały sobie młode pary na miejsce ślubów i wesel na sąsiedniej sali. Legenda mówi, że na plaży rosły zawsze dwa drzewa, a przy nich okoliczni zakochani ślubowali sobie miłość. Zawsze szczęśliwie.
To zaskakujące, ale w przeszłości ten piękny region cieszył się większym zainteresowaniem niż obecnie. Świadczą o tym stanowiska archeologiczne potwierdzające obecność m.in. kolonii Celtów. Były to również ulubione tereny polowań książąt płockich. Walory okolic Gostynina dostrzegli pierwsi sekretarze PZPR, którzy wypoczywali w zamkniętym, ukrytym w gęstym lesie, ośrodku nad brzegiem Jeziora Lucieńskiego. W III RP leśne wille przekształcono w ośrodek prezydencki. Prezydent Kaczyński bywał w nim ponoć częściej niż na Helu – tu robił tajne nara- dy i zbierał grzyby. A jeszcze częściej w prezydenckim domku z pomostem bywała jego małżonka. Obecnie szkoli się tam i wypoczywa BOR.
Małe Mazury, zwane też perłą Mazowsza wciąż niezadeptane czekają na swoje odkrycie. Zaledwie godzina drogi samochodem z Łodzi i półtorej godziny z Warszawy… Swego nie znacie!