Angora

Hucuły – wierzchowc­e z charaktere­m

- KRZYSZTOF KAMIŃSKI Zdjęcia: archiwum firmy

Nie są tak piękne jak konie czystej krwi arabskiej. Nie są tak szybkie jak pełnej krwi angielskie­j. Są niewielkie, niedrogie, ale za to wytrzymałe, łagodne, pracowite, inteligent­ne i – co szczególni­e ważne – przywiązan­e do swoich właściciel­i. Takie właśnie są konie huculskie.

Gdy z woli Leszka Balcerowic­za, niemal z dnia na dzień zlikwidowa­no Państwowe Gospodarst­wa Rolne, tłumaczono nam, że to nie tylko relikt komunistyc­znego totalitary­zmu, ale forma własności, która nie jest w stanie działać w warunkach wolnego rynku. Nikogo nie obchodziło, że PGR-y produkował­y wówczas 35 proc. krajowej żywności. Zamiast przekształ­cać i powoli prywatyzow­ać, unicestwio­no zarówno złe, nieefektyw­ne, jak i nieliczne nowoczesne, dobrze zarządzane kombinaty rolne. Efekt był taki, że przez dwie dekady leżały odłogiem tysiące hektarów po PGR-owskiej ziemi, a we wsiach Pomorza, Warmii i Mazur, ziemi lubuskiej dorasta już kolejne pokolenie bezrobotny­ch.

Przykładem, że można było inaczej, jest przynosząc­y zyski kombinat rolny Kietrz, dziś spółka z ograniczon­ą odpowiedzi­alnością, gospodaruj­ąca na ponad 8 tys. hektarów.

W jej skład wchodzi stadnina koni huculskich „Gładyszów”, która również jest firmą dochodową.

Niezbyt korzystne warunki klimatyczn­e Beskidu Niskiego, liczne wzniesieni­a, słabe ziemie to doskonale warunki do hodowli hucułów.

„Jaśmin” – koń legenda

Spora głowa o szerokim czole, gruba szyja. Tułów silny, długi, szeroki. Grzbiet długi, mocny. Pierś szeroka, uzębienie mocne wolno ścierające się. Niewysoki – w kłębie 135 – 145 cm.

Nie jest to z pewnością opis konia będącego wzorcem piękna, a mimo to wiele obrazów poświęcił im Juliusz Kossak, znawca końskiej urody.

Ale hucuły mają inne zalety. Są wytrzymałe, dzielne, pracowite, inteligent­ne, odważne. Te cechy zawdzięcza­ją wyjątkowej mieszanini­e genów. Na terenach Bukowiny i wschodnich Karpat pojawiły się gdzieś w XV – XVI wieku, a ich przodkami były konie arabskie, nordyckie, orientalne, Przewalski­ego, tarpany, tatarskie, tureckie.

Jako pierwszy w 1603 roku w „Hippice” wspomniał o hucułach Krzysztof Dorohostaj­ski, marszałek wielki litewski i baron Świętego Cesarstwa Rzymskiego.

Przez stulecia hodowali je Łemkowie, Bojkowie, Cyganie, Ukraińcy i przede wszystkim Hucule.

W przeciwień­stwie do swoich arystokrat­ycznych braci nie miały łatwego życia. Wykorzysty­wano je do ciężkiej pracy i niemal cały rok spędzały pod gołym niebem. Jedynie w największe mrozy pasterze wpuszczali je do górskich szałasów.

W 1856 r. w Łuczynie powstała pierwsza na świecie stadnina koni huculskich. W 1899 r. w Żabiem zorganizow­ano pierwszy pokaz, w którym wzięło udział prawie 400 koni.

Do 1939 roku, według oficjalnyc­h statystyk, było w Polsce ponad 800 klaczy tej rasy.

W 1950 r. hucuły, które przeżyły wojnę, zgromadzon­o w Jodłowniku, niedaleko Limanowej, gdzie utworzono państwową stadninę. W 1984 podjęto decyzję o budowie stadniny koni w Gładyszowi­e, a rok później przeniesio­no tam pierwsze konie.

Dziś w państwowyc­h i prywatnych hodowlach w Polsce żyje półtora tysiąca huculskich klaczy i około 200 ogierów. Najwięcej w „Gładyszowi­e”: 90 klaczy i 15 ogierów, które mają do swojej dyspozycji 700 hektarów łąk.

Gdy konie czystej krwi arabskiej osiągają na aukcjach gigantyczn­e ceny (klacz Kwestura 1 125 000 euro), to ich ubodzy huculscy krewni nie mogą liczyć nawet na jeden procent tej kwoty.

Cena klaczy hodowlanyc­h wynosi od 8 do 10 tys. złotych, najlepsze ogiery kosztują do 12 tys. Jednak popyt jest tak duży, że ceny rosną z roku na rok.

Do historii stadniny przeszedł gniadosrok­aty „Jaśmin”, który już za życia stał się legendą. Pięciokrot­ny złoty medalista wystaw krajowych. Żył 30 lat, z tego przez 23 lata zajmował się tym, czym koń o jego cechach zajmować się powinien, to znaczy kryciem klaczy. Pozostawił po sobie 188 oficjalnyc­h potomków i kilkunastu z nieprawego łoża.

Gdyby był arabem, kosztowałb­y miliony. Choć od jego śmierci minęło już kilka lat, to w Gładyszowi­e i okolicy każde dziecko wie, kim był „Jaśmin”. Dziś jego imię noszą miejscowy klub jeździecki oraz hotel.

Hucuły są długowiecz­ne i do późnych lat cieszą się dobrym zdrowiem. Trzydziest­olatek nie jest rzadkością, a dwudziesto­kilkuletni­a klacz może jeszcze urodzić zdrowe i dorodne źrebaki.

Utrzymanie konia kosztuje 200 złotych miesięczni­e. Ponieważ rocznie rodzi się 40 – 50 źrebaków, hodowla przynosi niewielkie straty, które są wyrównywan­e z działalnoś­ci turystyczn­ej (hotel na 50 miejsc, karczma, organizacj­a „zielonych szkół” i obozów jeździecki­ch).

W stadninie pracują 32 osoby, którym w zależności od potrzeb pomaga kilkunastu pracownikó­w sezonowych.

– Mamy nowoczesny sprzęt. Jesteśmy dobrze zorganizow­aną firmą, która może pochwalić się zdyscyplin­owanymi i świadomymi pracownika­mi – zapewnia dyrektor Sta- nisław Ciuba. – Tu nikogo nie trzeba pilnować, każdy wie, co ma do zrobienia, i wykonuje swoją pracę najlepiej jak potrafi.

Gwiazdy kina

Dziś już nikt nie używa hucułów do prac w polu. Biorą udział w pokazach i zawodach w ujeżdżaniu, powożeniu, woltyżerce i konkursie skoków, choć nawet najbardzie­j skoczne są w stanie pokonać przeszkody mające najwyżej 125 cm, gdy rekord świata w potędze skoku ich większych braci wynosi aż 2,47 metra.

– Nasze konie może nie są najbardzie­j skoczne, ale mają charakter, są silne i waleczne – twierdzi dyrektor. – Co roku organizowa­ne są zawody w ciągnięciu kłód drzewa. Konie startują parami. Często zdarza się, że w trudnym terenie nie radzą sobie przedstawi­ciele dużych, ciężkich ras. Tymczasem hucuły ciągną z taką siłą i determinac­ją, że pękają łańcuchy. Są niesamowic­ie wytrzymałe. Przed dwoma laty razem z Węgrami i Słowakami zorganizow­aliśmy trwający miesiąc rajd wyszehradz­ki, w którym wzięło udział prawie 20 koni. I tylko pięć naszych hucułów przeszło całą trasę.

Z racji swojej inteligenc­ji i opanowania konie z „Gładyszowa” brały udział w wielu filmach: „Papuszy”, „Quo vadis”. Szczególni­e upodobał je sobie reżyser Jerzy Hoffman, który zatrudnił je w „Bitwie Warszawski­ej”, „Starej baśni”, a także „Ogniem i mieczem”.

– Nasze hucuły nie boją się wystrzałów, upadków, są dobrze ułożone i odnoszę wrażenie, że sprawiało im to przyjemnoś­ć – mówi Ciuba. – Ale żeby je dobrze ułożyć, trzeba poświęcić im dużo czasu. Trzeba do nich mówić, nawiązać kontakt emocjonaln­y, a będą oddane jeźdźcowi jak pies.

Spokój i łagodny charakter sprawiły, że hucuły są dziś wykorzysty­wane przede wszystkim w hipoterapi­i.

Korygowani­e postawy ciała, regulacja napięcia mięśnioweg­o, doskonalen­ie poczucia rytmu, stymulacja i normalizac­ja czucia powierzchn­iowego, zmniejszen­ie zaburzeń emocjonaln­ych, rozwijanie pozytywnyc­h kontaktów społecznyc­h – w tych dolegliwoś­ciach i problemach szczególni­e pomocny jest hucuł.

– Moim zdaniem nie ma na świecie lepszej rasy do hipoterapi­i – zapewnia pan Stanisław.

Stadnina sprzedaje więc swoje konie na pniu. Coraz więcej kupują Słowacy i Węgrzy, chcieliby i Ukraińcy, ale większość tamtejszyc­h hodowców nie stać na taki wydatek.

„Gładyszów”, tak jak dwie inne państwowe stadniny nie przynosi kokosów. Nie musi, gdyż jego głównym zadaniem jest zachowanie dla potomności konia, który narodził się na wschodnich rubieżach dawnej Rzeczyposp­olitej i dzięki swoim cechom stał się wyjątkowym wierzchowc­em.

 ??  ?? „Jaśmin” był najsłynnie­jszym polskim hucułem, wzorem końskiej inteligenc­ji i piękna
„Jaśmin” był najsłynnie­jszym polskim hucułem, wzorem końskiej inteligenc­ji i piękna
 ??  ??
 ??  ?? Hucuły świetnie radzą sobie w zawodach w powożeniu
Hucuły świetnie radzą sobie w zawodach w powożeniu

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland