Pogrzebany w śmieciach
50-letni Wiesław S. z Myszkowa 6 czerwca wybrał się na ryby nad Wartę. Nad rzeką doszło do wypadku. Mężczyzna utonął. Na Cmentarzu Komunalnym w Myszkowie oczom żałobników ukazał się wstrząsający obraz. Zmarłego chowano wśród śmieci.
Resztki plastikowych reklamówek, śmieci wystające z brzegów dołu, zupełnie nielicujące z powagą uroczystości pogrzebowej. W takich warunkach mają spoczywać doczesne szczątki człowieka… O bulwersującej sytuacji powiadomiła naszą redakcję rodzina zmarłego. – Wtakich warunkach nawet psa nie powinno się grzebać, co dopiero człowieka. Było już za późno na jakieś zmiany, kopanie nowego grobu. Nie zgodziliśmy się jednak, aby trumnę zasypać śmieciami pomieszanymi z ziemią. Zażądaliśmy, aby firma organizująca pogrzeb taty przywiozła „normalny” żółty piach. Tak się też stało, ale czekaliśmy około dwóch godzin, zanim go dowieźli. Baliśmy się, że jak odejdziemy, zasypią tym, co było wykopane wcześniej. Mamy wielki żal do firmy organizującej pogrzeb. Jej właścicielka przepraszała nas, twierdziła, że nic o tym nie wiedziała. Trudno w to uwierzyć, skoro wszystkim zajmowali się jej pracownicy – dziwią się dzieci zmarłego.
Pochówkiem Wiesława S. zajmowała się myszkowska firma „Calia”. – Stawałam na głowie, żeby pomóc tej rodzinie w pogrzebie. Robiłam naprawdę wszystko co w mojej mocy, a wyszło jak wyszło. Gdybym miała wpływ na to, żeby teren na tej części Cmentarza Komunalnego, gdzie odbywał się pochówek, był inny, taki jak być powinien, na pewno nie doszłoby do tej sytuacji. Przez 15 lat byłam pracownikiem SANiKO, która administruje Cmentarzem Komunalnym. Pracowałam w domu pogrzebowym i wiem, że tam za cmentarz wywożone były wcześniej śmieci. Bo dawniej cmentarz sięgał do tego miejsca, gdzie dziś jest krzyż. Potem został powiększony o dalszy teren. Pretensje powinny być kierowane dziś do Urzędu Miasta Myszkowa, do SANiKO, do tych, którzy pozwolili na to, by na takim terenie zrobić cmentarz i chować na nim ludzi – mówi Dorota Bombska, właścicielka „Calii”.
Prośbę o komentarz do tej bulwersującej sytuacji skierowaliśmy do Urzędu Miasta Myszkowa, bo SANiKO administrujące cmentarzem to spółka miejska. Jednocześnie zapytaliśmy, czy to prawda, że SANiKO pozwala grzebać ludzi na miejscu, gdzie ponoć wcześniej wywożone były śmieci? Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy, jest bardzo dyplomatyczna. – Pogrzeb to bardzo trudna uroczystość dla najbliższych, dlatego też powinna być zrealizowana z empatią, by pogrążonych w żalu rodzin nie narażać na dodatkowe stresy. Tak też SANiKO czyni, o czym świadczy, jak dotąd, brak skarg. Kwatery na cmentarzu wskazywane są kolejno, zaś do firmy wybranej przez rodzinę i obsługującej pogrzeb należy przygotowanie miejsca pochówku. Jest nam przykro, że doszło do takiego incydentu, ale pytanie, dlaczego tak się stało, należy postawić firmie podejmującej się tej usługi – odpowiada Małgorzata Kitala-Miroszewska, rzecznik prasowy myszkowskiego magistratu (…).