Tragiczne grzybobranie
Ślepy los wybrał na ofiarę matkę szóstki dzieci – 47-letnią Urszulę Bartelik ze Stężycy. Kobieta z mężem i dziećmi mieszkała w domku jednorodzinnym w Stężycy (woj. pomorskie). Zajmowała się domem i wychowaniem dzieci, a jej mąż Edmund pracował w PKS jako kierowca. Pani Urszula uwielbiała zbierać grzyby. Małżeństwo postanowiło, że pieniądze ze sprzedaży runa leśnego zostaną przeznaczone na pierwszą i kolejne raty za pralkę i lodówkę, które zamierzali kupić. Dramat, który opisuję, wydarzył się właśnie na grzybobraniu.
Z ustaleń policji z 10 lipca 2004 roku: „Urszula Bartelik o godzinie 6 budzi część swojej rodziny. Godzina 6.47, świadek czekający na samochód widzi Bartelik jadącą rowerem na grzyby. Ten sam mężczyzna, jadąc samochodem, na który oczekiwał o godzinie 6.55 widzi Bartelik około 200 metrów od miejsca zabójstwa. Godzina 8.15 – 8.20, inny świadek w lesie 20 metrów od drogi spostrzega zwłoki”.
Był to mieszkaniec Kościerzyny, który jechał samochodem ciężarowym trasą Stężyca – Gołubie. W lesie około 20 metrów od drogi zauważył obnażone zwłoki kobiety. Zespół dochodzeniowo-śledczy policji w Kartuzach dość szybko ustalił, że denatką jest Urszula Bartelik.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu było uduszenie, ofiara nie została zgwałcona. Około południa policja powiadomiła męża ofiary. Pan Edmund zawieziony z jedną z córek na miejsce zbrodni, rozpoznał zwłoki żony. Ta sytuacja niemal nie skończyła się dla niego zawałem.
Morderca działał z zaskoczenia, bowiem nie było żadnych śladów walki. Choć nie znaleziono śladów spermy, nie można wykluczyć tła seksualnego. Przesłuchano w tej sprawie blisko 100 osób. Zatrzymano m.in. starszego mężczyznę – narkomana, który uprawiał seks ze swoimi zwierzętami. Podejrzewany w tej sprawie miał jednak mocne alibi. Na podstawie relacji świadków sporządzono dwa portrety pamięciowe dwóch mężczyzn widzianych w okolicach, gdzie dokonano zbrodni: jeden z mężczyzn około 50 lat, 170 cm wzrostu, schludnie ubrany w sweter z włóczki w jasnych kolorach. Drugi młodszy, około 30 lat, wysoki, ponad 180 cm wzrostu. Obaj poruszali się na rowerach. Jak informuje mnie nadkom. Robert Warmbier z Komendy Powiatowej Policji w Kartuzach – nigdy nie natrafiono na ślad tych mężczyzn. Być może jeden z nich to morderca.
Justyna Poznańska – psycholog śledczy z Komendy Wojewódzkiej Policji Gdańsku uważa, że wiodącym motywem w tej sprawie jest motyw seksualny i mamy tu do czynienia ze sprawcą działającym spontanicznie.
Miasteczko utrzymuje się w znacznej mierze z turystyki, więc jest prawdopodobne, że zabójcą był ktoś przyjezdny.
Edmund Bartelik ilekroć mówi o tej tragedii, to płacze (podobnie jak dorosłe już córki). Bartelikowie poznali się przed laty na zabawie strażackiej, wpadli sobie od razu w oko. Przeżyli szczęśliwie 28 lat, aż do tragicznego 10 lipca 2004 roku.