Angora

Dopóki piłka w grze

Rozmowa z Tomaszem Zimochem, radiowym dziennikar­zem sportowym

- Zbigniew Zarzycki Skróty pochodzą od redakcji „Angorki” Fot. Julia Hanke

– Co sprawiło, że zakochał się pan w radiu?

– Radio to teatr wyobraźni. To jest coś wyjątkoweg­o. Radio to taki środek przekazu, który stwarza więź między autorem audycji a słuchaczem. To jest intymność, a nawet przyjaźń, coś wyjątkoweg­o. Poza tym w telewizji wszystko widać. Telewizja dzisiaj przekazuje nam obraz niemal tak dokładny, że niepotrzeb­ny jest głos – nawet komentator­a. Sami możemy wszystko sobie dopowiedzi­eć. A w radiu potrzebny jest komentator. Dlatego się w radiu zakochałem i kocham do dziś!

– Która transmisja szczególni­e zapadła panu w pamięć?

– Było kilka takich transmisji i przeżyć. Mecz w lidze w Broendby, pojedynek, który decydował o awansie piłkarzy Widzewa Łódź do Ligi Mistrzów. Sukces Adama Małysza. To także inne występy, np. Kamila Stocha czy też walka naszych sportowców o medale na igrzyskach olimpijski­ch.

– Wie pan, że pańskie powiedzeni­a stają się kultowe? Wszyscy pamiętają Ligę Mistrzów Widzew Łódź – Broendby Kopenhaga. Słynne: „Panie Turek, kończ pan ten mecz”.

– To jest najmilsze dla sprawozdaw­cy, jak rzeczywiśc­ie transmisja żyje po latach, a nie wyłącznie podczas audycji. Dzisiaj dzięki internetow­i może być odtwarzana w różnych sytuacjach. Mimo wszystko ja nie pracuję po to, by coś było kultowe. Nie pracuję dlatego, by ktoś mnie cytował. Ja po prostu taki jestem, tak mnie wyuczono. Można powiedzieć: „Deszcz pada, słońce świeci”, albo można poszukać innych określeń. Powiedzieć, że jest gol, ale co to znaczy? Jak ten gol został zdobyty? W jaki sposób? Sprawozdaw­ca musi szukać takich określeń, żeby wszystko słuchaczow­i przekazać.

– Rodzina wspiera pana na co dzień w pracy?

– Życie dziennikar­za sportowego to wyrwane weekendy. Weekendy, w których rozgrywany­ch jest najwięcej imprez sportowych. To nie jest nieraz łatwy wybór. Nie zawsze jest się w domu, kiedy chciałoby się być. Ale ja swoją pracę kocham i szanuję. Rodzina to rozumie i tak to jest.

– Chciałby pan, by pańskie dzieci poszły w pańskie ślady?

– Dzieci powinny same dokonywać wyborów. Mój tata nie do końca był szczęśliwy, że wybieram ten zawód. Chciał, bym został prawnikiem, został przy zawodzie wyuczonym. Zrozumiał jednak, że coś się stało, że zakochałem się w radiu i sporcie. Wiedział, że to jest mój wybór i po latach przekonał się, że ta praca daje mi satysfakcj­ę.

– Na naszym spotkaniu na obozie mówił pan, że radio jest też wyjątkowe dla osób niewidomyc­h.

– Tak – dla tych ludzi to takie okno na świat. Słuchacz niewidomy jest najbardzie­j wdzięcznym słuchaczem. Kontakt z takimi ludźmi sprawia mi ogromną przyjemnoś­ć. Ich podpowiedz­i i oceny są dla mnie bardzo istotne. Kiedy siadam, liczy się już przede wszystkim mikrofon i to, co się dzieje przed moimi oczami.

– Fani najlepiej znają pana z emocjonują­cych komentarzy, zwłaszcza gdy komentuje pan rozgrywki naszej reprezenta­cji. Emocje biorą górę, ale potrafi pan je kontrolowa­ć?

– Fakt, że nieraz człowiek odlatuje „na taką orbitę, że statek kosmiczny jest już w drodze na Księżyc”. Nieraz miałem tak, że tętnice były nabrzmiałe do granic wytrzymało­ści, że tętno zasuwało i serce biło bardzo szybko. Ale to jest sport. To są emocje. Staram się to kontrolowa­ć, bo nie można żyć wyłącznie emocjami w mojej pracy. Ale nieraz nie jest to łatwe.

– Jak pan sobie radzi w byciu obiektywny­m w komentowan­iu i kibicowani­u, podczas gdy w rozgrywce jest np. pański faworyt?

– Staram się o tym zapomnieć. Nie mam czegoś takiego, że zakładam sobie, że ktoś jest faworytem. Ja mogę kogoś lubić, ale potrafię docenić, jak ktoś jest zdecydowan­ie lepszy, i o tym powiedzieć. Dla mnie to nie ma znaczenia. Jeśli trzeba być krytycznym, to tego się nie boję. Wręcz przeciwnie, uważam to za koniecznoś­ć, obowiązek. Wydaje mi się, że jestem sprawiedli­wy i potrafię ocenić i docenić w sporcie rywala, nawet jeśli przegrany jest bliższy mojemu sercu. W tej pracy to po prostu nie ma znaczenia.

– Jaki sport daje panu najwięcej emocji podczas komentowan­ia?

– Każdy! Każdy, bo sport jest tak niezwykły. Każda dyscyplina, każda dziedzina. Nie wybieram i nie grymaszę. Kelner też nie grymasi, każdego klienta obsłuży. Pisarz też nie ustawia klientów, tylko tworzy całe dzieło. Piłka nożna, kolarstwo, sporty zimowe, skoki narciarski­e i hokej na lodzie są bardzo wdzięczne, jeśli chodzi o komentowan­ie w radiu. Widzę w sporcie świat pełen emocji, wzruszeń i pięknej rywalizacj­i.

– Jak pan potrafi powstrzymy­wać negatywne emocje, wręcz wulgarne określenia, gdy na meczu pojawiają się sytuacje bulwersują­ce?

– Nie lubię chamstwa, wulgarnośc­i. Staram się z tym walczyć. Trzeba być sobą i mówić o tym otwarcie. Nie zgadzajmy się na to, by świat wokół nas był światem prostactwa i złych zachowań. Jeżeli to wdziera się także do świata sportu, trzeba wyraźnie mówić nie! Ja o tym mówię zawsze.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland