Dłoń przy dłoni Relacja z XX Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach
W Alei Gwiazd są już 162 odciśnięte dłonie, łącznie z 11 tegorocznymi. Jest sześć rzeźb i tablica poświęcona twórcom festiwalu ( Waldemarowi Dąbrowskiemu i Adamowi Myjakowi) oraz mecenasowi tej imprezy Janowi Kulczykowi. Mimo że tegoroczny Festiwal Gwiazd miał charakter jubileuszowy, akcentowała to tylko retrospektywna wystawa, a także metrowy tort z 20 świeczkami wniesiony na finał programu. Tak skończył się pierwszy dzień tej imprezy wypełnionej różnorodną ofertą artystyczną. Nie było Drugiego Programu TVP, nie było żadnej ogólnopolskiej relacji, więc mało kto wie, co działo się w pierwszym tygodniu lipca w Międzyzdrojach.
Lubaszenko – dyrektor idealny
Już po raz piąty znakomity aktor, coraz ciekawszy reżyser i coraz bardziej doświadczony dyrektor Olaf Lubaszenko zaprosił publiczność na Festiwal Gwiazd do Międzyzdrojów. Postarał się w miarę skromnych środków finansowych ( budżet opierał się przede wszystkim na środkich samorządowych i od kilku sponsorów komercyjnych) przygotować atrakcyjny i różnorodny program. Były koncerty dla młodego odbiorcy ( De Mono, Kamil Bednarek, Raggafaya, Roods Rockets, Alicja Janosz), przepyszny wieczór kabaretowy mistrza słowa i ruchu Emiliana Kamińskiego ( jubileusz), wysmakowane i dopracowane w każdym szczególe spektakle („Kolacja na cztery ręce”), ekwilibrystyczny monodram Justyny Sieńczyłło („ Mój dzikus”), przezabawna komedia („Lunch o północy”), intrygujący kryminał („Intryga”) czy olśniewający muzycznie i wokalnie recital mezzosopranistki Alicji Węgorzewskiej i skrzypka Bogdana Kierejszy. A do tego imprezy dla dzieci, warsztaty teatralne, sesje autografowe, wystawa malarska aktorki, wernisaż rysownika satyryka, filmowa projekcja nocna i mecz piłki nożnej. Nie sposób być na każdej z tych imprez i obejrzeć wszystko. Dlatego relacjonuję imprezy wybrane, w mojej ocenie najciekawsze i najbardziej atrakcyjne.
Wydarzenie artystyczne
Spektakl „Kolacja na cztery ręce” legendarnego niemieckiego muzykologa Paula Barza był już wystawiany w Polsce. Jego bohaterami są wielcy kompozytorzy Fryderyk Haendel i Jan Sebastian Bach, którzy prowadzą błyskotliwą konwersację, aw słownych potyczkach towarzyszy im rozmiłowany w operze lokaj Schmit. Po raz kolejny reżyserii tej sztuki podjął się niezawodny Krzysztof Jasiński, aw sposób wręcz mistrzowski zagrali Emilian Kamiński i Olaf Lubaszenko. Kluczem do sukcesu tej sztuki jest... obsada, a reżyser znalazł wprost idealną. Zaskoczył mnie mile znany piosenkarz Maciej Miecznikowski w roli lokaja, fantastycznie uzupełniający parę głównych bohaterów. Dla całej trójki pokłony i brawa! Zza kulis powstawania tego festiwalowego wydarzenia dowiedziałem się, że Kamiński i Lubaszenko pracowali w Teatrze Kamienica, a gdy przyjechał do nich Jasiński, pojechali do jego daczy na Mazurach, aby tam, w stodole, szlifować poszczególne sceny. Dwa razy dziennie przez dziesięć dni! I nie było ani jednej kłótni...
Jubileusz Emiliana Kamińskiego
Dzień wcześniej oglądaliśmy Emiliana Kamińskiego w Wieczorze Kabaretowym, który jest pretekstem do jubileuszu 40-lecia jego pracy. Niełatwo jest napisać dobry scenariusz, wyreżyserować i zagrać siebie. Okazało się, że Kamiński to potrafi. Opowiada w przezabawny, aktorski sposób o swoim teatrze, o historii, o wielkich ludziach, z którymi się zetknął ( Niemen, Hanuszkiewicz, Holoubek), przy okazji kapitalnie parodiując ich najbardziej charakterystyczne gesty, ruchy... Były też anegdoty i żarty. Wykonał pieśni i piosenki znanych bardów ( Brel, Okudżawa) i z repertuaru Teatru Domowego (legendarne „Bluzg” i „Wrona”). Wszechstronny, wielki talent i wspaniały głos aktora i śpiewaka. Owacja na stojąco.
Monolog współczesnej kobiety
Znakomicie bawiliśmy się na monodramie Justyny Sieńczyłło „Mój dzikus”, który jest monolo- giem współczesnej kobiety. Miejscami wzruszającym, wzbogaconym dowcipnymi piosenkami, zrealizowany w nietypowej dla polskiej sceny teatralnej konwencji „one women show”, która bazuje na żywym kontakcie z publicznością. Półtoragodzinne przedstawienie ubarwione piosenkami w wykonaniu znakomicie śpiewającej aktorki. Dzięki sztuce Jakuba Należytego można spojrzeć z dystansu i z komediowej strony na małżeńską codzienność. Ogląda się z wielką przyjemnością i podziwem dla kunsztu aktorskiego, dla perfekcyjnie opanowanego warsztatu Justyny Sieńczyłło, bezsprzecznie najlepszej aktorki tego festiwalu, obleganej w Międzyzdrojach przez wielbicieli jej talentu.
Życie jest piosenką
Nie podejrzewałem, że znany autor tekstów piosenek Jacek Cygan jest tak bardzo zapatrzony w siebie. Udowodnił to w spektaklu, który trudno określić jakąkolwiek formą wypowiedzi artystycznej. Owszem, było kilka jego piosenek, które wspaniale zaśpiewały Joanna Trzepiecińska i Natalia Sikora, ale tak przegadanego programu muzycznego jeszcze nie widziałem. Cygan sam napisał scenariusz, sam go wyreżyserował, sam prowadził, nawet sam zaśpiewał kilka własnych piosenek, co jest sporą odwagą, bo nie ma podstawowych warunków wokalnych, żeby czynić to publicznie. Chciał nas zaprosić do świata swoich piosenek, a wyszło, że uczestniczymy w pogadance na jego temat. Na to wszystko przystał dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie Andrzej Seweryn, który na moment też się pojawił i nawet próbował zaśpiewać pieśń „A mury runą”. Szkoda wielka, że tak nieudany program sceniczny łączył się z jubileuszem festiwalu i jego oficjalnym otwarciem.