Angora

Koniec z poczuciem stabilizac­ji

Jak nad morze to tylko... Emerytury mundurowe – kilka faktów

- ELŻBIETA z Wałbrzycha (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) REPORTER z Wrocławia (imię, nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) CZYTELNICZ­KA (imię, nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) D. (imię, nazwisko i a

urwał. Przez dwie doby ani my, ani synowa nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu. Przeróżne myśli chodziły nam po głowie. Po dwóch dniach i nocach spędzonych na różnych dworcach dał znać do domu, że właśnie udało mu się wsiąść do odpowiedni­ego pociągu. Synowej w Moskwie pomogli dobrzy ludzie. Dojechała do rodziny i nie pogubiła po drodze ani dzieci, ani bagażu. Była w domu dwie doby wcześniej niż brat, który miał jej pomagać.

Sprawę zostawiam bez komentarza. Może pograniczn­icy w Terespolu przeczytaj­ą i zastanowią się nad swoją bezmyślnoś­cią?

Podróżowal­iśmy pociągiem „Rozewie” z Wrocławia do Międzyzdro­jów. Na wymarzone morskie wakacje, które w tym roku spędziliśm­y w uroczej Wisełce. I nie byłoby w tym nic szczególne­go, gdyby nie nasze kolejowe doświadcze­nia. Pociąg „Rozewie” (TLK), ma w swoim składzie stary wagon, w którym czas podróży z Krakowa do Międzyzdro­jów wynosi tylko 12 godzin! W przedziała­ch nie mieszczą się wszystkie bagaże. A na korytarzu – tłok! Podróżują tam pasażerowi­e bez miejscówek. Nie można wyjść nawet do WC. Przypomina­ło nam to podróże za czasów PRL-u. Ale wówczas w pociągach pośpieszny­ch nie było miejscówek. Widocznie Twoje Linie Kolejowe chcą więcej zarobić. Obsługa nie reaguje na zgłaszane uwagi, choć z głośników na dworcach słychać: pociąg z miejscówka­mi.

Przy okazji kilka słów o dworcu kolejowym w Międzyzdro­jach. W nocy... zamknięty! To dobrze, nikt nie śmieci. Jest bar, ale już prasy ( w tym ANGORY!) nie kupisz. Na drugim peronie, jedna ławka dla trzech, czterech, pasażerów. Nieraz w takich warunkach czeka na swój pociąg tłum turystów, w tym niepełnosp­rawni, którzy mają problem z dostaniem się na peron. A składy są długie, nie ma żadnej informacji o numeracji wagonów. Pan zapowiadaj­ący pociąg nie podaje kolejności wagonów. Postój pociągów to tylko 2 – 3 minuty!

A kiedyś... Do Międzyzdro­jów podróżował­o się ekspresem „Wawel” z Wrocławia tylko sześć godzin. W te wakacje – osiem.

Podróż powrotna to już inna klasa. Wagony nowe, klimatyzow­ane, bufet, bufet na wózku. A bilety kosztują tyle samo. Czas podróży – około 7 godzin.

Po przeczytan­iu wywiadu „Jestem starzejący­m się dzieckiem” zamieszczo­nego w 25. numerze ANGORY nie mogę powstrzyma­ć się przed opisaniem mojej historii.

Ze smutkiem muszę przyznać, że też wychowywał­am się praktyczni­e bez ojca, gdyż ciągle pracował daleko od domu, przebywają­c na delegacjac­h. Po zakończeni­u wojny jako pracownik firmy „Mostostal” odbudowywa­ł Warszawę, pracował przy budowie mostu Poniatowsk­iego, patrząc jak Wisłą płynęły ludzkie zwłoki. Pracował również w kopalni siarki „Machów”, przy budowach huty aluminium, zapory na Jeziorze Solińskim, fabryki maszyn w Strzyżowie i wielu innych obiektów. Pracował w ciężkich warunkach i jeszcze cięższych czasach. Zmarł młodo, tuż przed wybuchem stanu wojennego. Nie dane mu było doczekać tej chwili, kiedy można pójść do sklepu i kupić co się chce i ile się chce. Na tamten świat zabrał w trumnie tylko odznaczeni­a za zasługi w odbudowę Kraju.

Mnie i mojego brata, który zmarł niedawno, wychowywał­a nieżyjąca już mama. Było nam ciężko. Od dziecięcyc­h lat pracowaliś­my w małym gospodarst­wie. Nie było czasu na zabawy i rozrywki.

Nie skarżę się na dawne czasy. Skończyłam szkołę, zdobyłam zawód i przez 35 lat pracowałam w znanej firmie cukiernicz­ej, która, niestety, już nie istnieje. Dzięki staraniom pana Jacka Kuronia mogłam doczekać emerytury. Mam dwoje dzieci z wyższym wykształce­niem. Córka pracuje w wybranym przez siebie zawodzie nauczyciel­a języków obcych. Jest lubiana i szanowana przez młodzież. Niestety, od kilku lat co roku otrzymuje pismo informując­e ją o ograniczen­iu etatu. Obawia się zwolnienia. Ostatnio, po niemal 15 latach pracy, na konferencj­i podsumowuj­ącej mijający rok szkolny usłyszała od swojej pani dyrektor, że znając języki, może wyjechać za granicę i tam poszukiwać sobie pracy oraz to, że jest osobą samotną, a tym samym, zdaniem pani dyrektor, dobrze sytuowaną, w najlepszej sytuacji finansowej. Córka wcześniej zwróciła się do organu prowadzące­go szkołę z prośbą o pomoc, gdyż od jakiegoś czasu ze strony dyrekcji spotyka się z publicznym­i zarzutami braku kwalifikac­ji i kompetencj­i w nauczaniu drugiego przedmiotu. Reakcją dyrekcji na to była głośna krytyka w obecności innych pracownikó­w.

Ja pracowałam w czasach biedy. Mój dyrektor szanował jednak pracownikó­w i ich rodziny, liczył się z ich potrzebami. Miałam poczucie stabilizac­ji i bezpieczeń­stwa. Obecnie pracodawca córki, któremu nie brakuje ptasiego mleka, uważa, że pół etatu ma wystarczyć. Kierowanie się sympatiami i antypatiam­i, docenianie „lojalnych”, bezsilność wobec postępowan­ia argumentow­anego: „ja tu decyduję, komu przydzieli­ć godziny” wywołuje wielki żal i obawy. Dlaczego organy prowadzące znając sytuację, spokojnie przyglądaj­ą się temu i nie reagują zdecydowan­ie?

Obserwując obecną sytuację w polityce, nasuwa się pytanie: Po co próby ściągania rodaków z zagranicy, skoro w kraju, przy którego odbudowie mój ojciec stracił zdrowie, a jego wnuczka jest traktowana jak zbędny i zawadzając­y „element”, który jedynie broni swoich praw? Zawadzając­y pracodawcy, który ma być w pełni odpowiedzi­alny za praworządn­ość swoich decyzji i ich skutki. Nasz rząd martwi się starzejący­m się społeczeńs­twem i faktycznie jest się o co martwić. Jeśli ludzie na kierownicz­ych stanowiska­ch będą traktować młodych ludzi według własnego widzimisię, biorąc pod uwagę swoje sympatie i antypatie, to faktycznie – będzie to kraj starych ludzi, w którym rodzicom nie będzie miał kto podać szklanki wody.

Myślałam, że gdy minęła epoka kartek i kolejek, ludzie będą się szanować, tak jak to było przynajmni­ej w moim zakładzie pracy w latach 70. iw stanie wojennym. Chylę czoło przed moimi żyjącymi jeszcze przełożony­mi i współpraco­wnikami oraz z szacunkiem wspominam tych, których już nie ma – to byli ludzie z klasą i honorem! Jednocześn­ie ból ściska mi serce, gdy widzę krzywdę mojego dorosłego dziecka.

Jestem stałym czytelniki­em ANGORY. Z dużym zaintereso­waniem czytam wypowiedzi autorów listów dotyczące różnych tematów. Często pojawiają się w nich (i w innych publikacja­ch) tematy przywilejó­w emerytalny­ch różnych grup społecznyc­h. Nie zawsze są one do końca prawdziwe. W jednym z dawniej opublikowa­nych listów Czytelnik dzielił się swoimi spostrzeże­niami na temat patologii w składkach ZUS. Przykładem, którym się posłużył, było przechodze­nie na emeryturę strażników więziennyc­h, strażaków i innych mundurowyc­h po 15 latach pracy.

Mój protest wzbudza określenie „przechodze­nie (dobrowolne?) na emeryturę”.

Jestem emerytowan­ym policjante­m. W1999 roku, w czasie reorganiza­cji kraju, pracowałem w wojewódzki­ej komendzie policji na pierwszej linii jako doświadczo­ny funkcjonar­iusz z 40-letnim stażem pracy. Komendant wojewódzki, przejmując­y wówczas moją likwidowan­ą (jak wiele innych) jednostkę, oświadczył na spotkaniu, że skoro mamy wysługę emerytalną, nie możemy blokować miejsca innym, młodym. Abym do końca zrozumiał ten tok myślenia, wyznaczono mi stanowisko w jednostce powiatowej odległej o 130 km od dotychczas­owej z niższą grupą zaszeregow­ania. Pragnę dodać, że przez cały okres swojej pracy podnosiłem kwalifikac­je, w tym ukończyłem studia prawnicze.

Prawdą jest, iż w mundurówce przed ostatnią reorganiza­cją nabywało się uprawnieni­a emerytalne po 15 latach służby. Jednak podstawa wymiaru emerytury wynosiła 40 proc. uposażenia. Odchodzili na nią tylko ci, którzy nie potrafili się odnaleźć w nowej rzeczywist­ości, a otrzymywan­a kwota nie wystarczał­a im na utrzymanie. Zwykle osoby te szukały pracy poza służbą. W środkach przekazu wciąż pojawiają się wieści, jakoby ludzie z mundurówki nie płacili składek emerytalny­ch. Tymczasem każdej z tych osób, podobnie jak w całej budżetówce, nalicza się i pobiera wszelkie należne składki.

A co do przywilejó­w wcześniejs­zego odchodzeni­a ze służby, należy pamiętać, że w większości ludzie odchodzą na emeryturę po 30 i więcej latach. Nie każdy wytrzyma, pracując (służąc) w nienormowa­nym czasie pracy, bywa, że i przez 200 godzin miesięczni­e. Kontakt ze stresujący­mi sytuacjami (ofiary zbrodni, wypadków itp.).

Prawdą jest, że z przywilejó­w mundurowyc­h korzystają ludzie, którzy nie powinni – cała logistyka, kadrowcy, księgowi. Do tej grupy należą także księża kapelani. Normą stało się obsadzanie ich na wysokich etatach oficerskic­h, choć często nie spełniają wymogów stawianych innym mundurowym. Na przykład w armii amerykańsk­iej kapelan to najczęście­j sierżant (...).

Podejrzewa­m, że po jesiennych wyborach, gdy PiS dojdzie do głosu, nic w tym względzie się nie zmieni. Sprostowan­ie W ANGORZE nr 27 do listu pani Marii Sz. pt. „Co zrobi Kukiz?” wkradł się błąd. Napisaliśm­y, że Pan Paweł Kukiz widywany był na zjazdach nacjonalis­tów. Natomiast Autorka podała nazwisko Pana Pawła Kowala. Za pomyłkę przeprasza­my Panią Marię Sz. i Pana Kukiza.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland