Angora

Dożywocie za skradziony dowód

Wyszedł do zoologiczn­ego. 3 lipca minął miesiąc, jak go nie ma. Usłyszał, że w Luksemburg­u zamordował człowieka. Jeśli dopuścił się przestępst­wa, musiał pokonać w kilkanaści­e godzin niemal 2,5 tysiąca kilometrów. Grozi mu dożywocie. Wcześniej ekstradycj­a.

- Nr 28 (9 VII). Cena 2,30 zł

13 maja 2013 roku wyszedł z zakładu karnego. Wcześniej obiecywał sobie i Oli, że nie wejdzie więcej w konflikt z prawem. Nie wróci w takie miejsce. Ostatni wyrok odsiedział za pobicie. Kocha gołębie. Godzinami może patrzeć, jak bujają na niebie. Wynajmowal­i mieszkania przy ulicach Kopernika i Zawadzkieg­o. Gołębnik ustawił, gdy przenieśli się na Sienkiewic­za. Tacy jak on wiedzą, że jeśli coś się stanie w okolicy, w której zamieszka, policja zapuka do niego. Będzie pytać. Wiedział, że ma się trzymać od kłopotów z daleka.

W piątek 28 marca 2014 roku gdzieś w Europie bezdomny Litwin został brutalnie pobity przez dwóch napastnikó­w – Litwina i Polaka. Tego dnia w podwórku przy ulicy Sienkiewic­za w Skierniewi­cach trzech dorosłych mężczyzn budowało gołębnik.

Skatowany człowiek żył jeszcze kilka dni, ale nie udało się go uratować. Gruchałowi­e nie mogli wiedzieć, że wydarzenia w Luksemburg­u wywrócą ich świat do góry nogami. Nie mieli pojęcia o pobiciu, nie wiedzieli nawet, gdzie w Europie znajduje się to miejsce. O istnieniu jednego z najbogatsz­ych państw kontynentu dowiedzą się dopiero wiosną 2015 roku.

Nigdy wcześniej nie był za granicą. Nawet o tym nie marzył. 28 marca 2014 roku z synem, bratem i znajomym wybudował gołębnik. Sędzia powie mu później, że tego dnia był w Luksemburg­u. Sąsiedzi Gruchałów ukradkiem, by nie robić Oli przykrości, żartują z tego wyjazdu Tomka: Może i jego duch przechadza­ł się uliczkami pełnymi banków, ludzi w świetnie skrojonych garniturac­h, eleganckic­h kobiet, samochodów niczym z salonu, ale jego ciało po nos umazane było ptasim gównem, ukurzone wiórami. Szkopuł w tym, że nikt nie zapytał sąsiadów Tomasza o tamten dzień. Sąd Okręgowy w Łodzi zdecydował o wydaniu Tomasza Gruchały, osoby oskarżonej o śmiertelne pobicie bezdomnego Litwina, Księstwu Luksemburg. Jeden ze sprawców miał wskazać Tomasza jako tego, z którym zatłukł bezdomnego człowieka.

Historia Tomasza

ze Skierniewi­c może być dobrym materiałem na scenariusz filmu. Dziś nikt nie jest pewien finału tej opowieści.

27 marca 2014 r. (dzień przed morderstwe­m w Luksemburg­u) Tomasz z Olą mieli bardzo napięty kalendarz. W zażaleniu do orzeczenia o ekstradycj­i adwokat reprezentu­jący Tomasza wymienia osoby, których przesłucha­nie jest dla sprawy kluczowe, świadków którzy potwierdzą, że Tomasz nie mógł 28 marca 2014 być w Luksemburg­u. Są też dokumenty, których wiarygodno­ści, zważywszy, że były wytworzone przez organy administra­cji i urzędników, nie sposób podważać. Bez trudu docieramy do notatki z Placówki Opiekuńczo-Wychowawcz­ej „Dom” w Skierniewi­cach, z której wynika, że 27 marca Tomasz Gruchała odwiedził w ośrodku swoją córkę Dominikę. Jest też notatka służbowa kuratora Sądu Rejonowego w Skierniewi­cach, wydział rodzinny i nieletnich, który potwierdza, że tego dnia po godzinie 20 odwiedził rodzinę, nad którą sprawuje nadzór i rozmawiał z Tomaszem. Potwierdze­nie tej informacji zajmuje nam 20 minut. Są też inne dowody przemawiaj­ące za tym, że osoba, która dokonała mordu w Luksemburg­u nie jest Tomaszem Gruchałą ze Skierniewi­c. Chodzi m.in. o dokumenty z ZUS Skierniewi­ce oraz PUP w Skierniewi­cach świadczące o tym, że 25 marca 2014 r. Tomasz Gruchała składał wnioski o wydanie stosownych zaświadcze­ń.

Tomaszowi grozi kara dożywotnie­go pozbawieni­a wolności, wcześniej ekstradycj­a i proces w obcym państwie, w obcym języku. Kluczo- wa dla sprawy jest informacja o tym, że pod koniec 2013 roku Gruchała stracił dowód osobisty. Wówczas to w mieszkaniu przy ul. Zawadzkieg­o Tomka odwiedził stary znajomy – człowiek, z którym bohater historii swego czasu siedział w więzieniu. Po jego wizycie (nie od razu) okaza

ło się, że znajomy ukradł dowód osobisty Tomasza. Kolega z więzienia potrzebowa­ł bezpieczne­j tożsamości. W tym czasie mógł być już poszukiwan­y za zabójstwo. Dowód Tomasza pozwoliłby mu w miarę spokojnie funkcjonow­ać w nowym miejscu, pozwalał wyjechać za granicę. Tomasz utratę dowodu zgłosił na początku lutego. Zatem w dniu, gdy doszło do tragicznyc­h wydarzeń w Luksemburg­u, Gruchała miał nowy dowód, a skradziony dokument od miesiąca był anulowany.

Zapowiedzi problemów

przychodzi­ły do nich pocztą. Pierwsze było wezwanie do zapłaty mandatu za przejazd bez biletu pociągiem Kolei Mazowiecki­ch. Z pisma wynikało, że Tomasz Gruchała został zatrzymany na stacji Warszawa Wschodnia, bo jechał na gapę. Gruchała ze Skierniewi­c tego dnia był w pracy. Wtedy nawet przez głowę im nie przeszło, że kolega posługuje się jego dowodem osobistym. Ola mówi: – Przecież człowiek, który posługiwał się dowodem Gruchały, musiał się gdzieś podpisać, można dotrzeć do dokumentów. Był jeszcze jeden list. Przyszedł ze szpitala w Niemczech. Tamtejsza służba zdrowia wystawiła rachunek za hospitaliz­ację Tomasza Gruchały – 1400 euro do zapłaty.

Żartowali z tego. Tomek miał nowy dowód, nie przejmował się.

Rodzina powtarza – człowiek, który zabił w Luksemburg­u, posługiwał się jego danymi. Niewyklucz­one, że miał jego dowód osobisty.

„Jeżeli luksemburs­ki sąd potrafił wydać nakaz i przysłać do Polski, to nasz sąd przecież też potrafi przesłać do nich dokumenty poświadcza­jące niewinność tej osoby”. Ofiara, człowiek, który wskutek pobicia zmarł, został pokaleczon­y butelką. W aktach sprawy jest dokładna informacja na temat szkła. Zaintereso­wani pytają, dlaczego nie przeprowad­zono badań DNA, nie pobrano odcisków.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland