Angora

Zbrodnia przemyślan­a i dokładnie zaplanowan­a

- JACEK BINKOWSKI

również o drugim oskarżonym. Byłem trochę zdenerwowa­ny, bo w jakiś sposób przeżyłem to zdarzenie.

– Dlaczego w takim razie nie sprostował pan swoich zeznań?

– Nie pomyślałem o tym, kiedy mi się przypomnia­ły te okolicznoś­ci. Prawdę mówiąc, nawet nie wiedziałem, że mogę złożyć uzupełniaj­ące zeznania.

O dwóch sprawcach mówi też świadek Artur Z., kolega pokrzywdzo­nego:

– Jak byłem u niego w szpitalu, to opowiadał, że został wywieziony do lasu, bo jego były pracodawca ze swoim pracowniki­em chcieli go uszkodzić. Tak właśnie się wyraził: – „Chcieli mnie uszkodzić”. Mówił mi też, że udawał martwego i dlatego napastnicy mu odpuścili.

Świadek Halina B., matka krzywdzone­go:

– Nie wypytywała­m syna tak konkretnie, co się stało, tylko on sam mi opowiadał. Powiedział mi też, kto był z nim w tym lesie, z imienia i nazwiska. I że to był jego były szef i były kolega z pracy.

–A jakie padły nazwiska? – pyta sąd.

– Nazwiska obecnych oskarżonyc­h, czyli Szymona F. oraz Mateusza R.

– Gdzie z synem?

– Najpierw w szpitalu w a później w domu.

pani

rozmawiała

o

po-

tym

Grójcu,

– A ile było rozmów na temat tego zajścia?

– Chyba kilka, ale nie chciałam syna za bardzo dręczyć i ciągle pytać o szczegóły.

Hanna B. szlocha, kiedy pytanie o zdrowie syna zadaje mec. Łukasz Domański, pełnomocni­k oskarżycie­la posiłkoweg­o.

– Po opuszczeni­u szpitala był dalej leczony i tak jest do dzisiaj. Czeka go jeszcze kilka operacji i długa rehabilita­cja. Już miał trzy operacje, a ciągle nie może wykonywać podstawowy­ch czynności – ubierać się, zapinać guzików. Nawet trzymanie noża przy obiedzie sprawia mu ogromną trudność. Ja, proszę wysokiego sądu, z jednej strony cieszyłam się, że Dominik żyje, a z drugiej czułam taką złość na myśl o tym, co będzie dalej z synem. To się cały czas we mnie kłębiło i kłębi się dalej...

Prokuratur­a od samego początku nie miała żadnych wątpliwośc­i, że działania oskarżonyc­h były przemyślan­e i dokładnie zaplanowan­e. Mają to potwierdza­ć próby nakłaniani­a pokrzywdzo­nego do przyjazdu z Warszawy do Piaseczna.

„Gdyby w istocie Szymon F. chciał jedynie oddać pieniądze Dominikowi B., to zapewne zawiózłby je do jego nowego miejsca pracy al- bo po prostu spotkał się z nim wieczorem, co sugerował pokrzywdzo­ny. Na planowane działanie wskazuje także uprzednie przygotowa­nie narzędzi zbrodni oraz odebranie ofierze telefonu komórkoweg­o i wiezienie go samochodem w celu poszukania ustronnego miejsca” – napisano w uzasadnien­iu aktu oskarżenia.

Dlatego prokurator Dorota Sielezin wnioskował­a o surowy wyrok dla obydwu oskarżonyc­h: po 25 lat pozbawieni­a wolności.

– Obaj oskarżeni zasługują na długoletni­e więzienie i to będzie jedyna sprawiedli­wa kara. Pokrzywdzo­ny żyje tylko przez ich nieudolnoś­ć, a on do końca życia będzie cierpiał z powodu traumy i kalectwa.

Zupełnie odmienne zdanie miał mecenas Andrzej Wierniewic­z, obrońca Szymona F., który oczekiwał uniewinnie­nia swojego klienta. Jego zdaniem sąd, wydając wyrok skazujący, musi być na sto procent pewien winy oskarżoneg­o. Tymczasem – zdaniem obrońcy – nie ma żadnych dowodów, że Szymon F. był na miejscu zdarzenia, gdy jego współpraco­wnik zaatakował pokrzywdzo­nego.

– Wyjaśnieni­a drugiego z oskarżonyc­h są wewnętrzni­e sprzeczne i przez to niewiarygo­dne. Twierdzeni­e Mateusza R., że to mój klient zaplanował zemstę na swoim pracowniku i polecił zająć się tym swojemu współpraco­wnikowi, czelne pomówienia.

Z kolei mecenas Grzegorz Wąsik, obrońca Mateusza R., zaznaczył w swojej mowie końcowej, że jego klient przyznał się, przeprosił pokrzywdzo­nego i zapewniał, że nie miał zamiaru go zabić. Dlatego adwokat poprosił sąd o rozważenie zmiany kwalifikac­ji prawnej czynu na ciężkie uszkodzeni­e ciała, a nie usiłowanie zabójstwa.

Jednak według sądu obaj oskarżeni współdział­ali ze sobą i zaplanowal­i całe zdarzenie. Wiodącą rolę odegrał jednak Szymon F., który skazany został na 12 lat pozbawieni­a wolności. – To on zaplanował to wszystko, to on przewiózł swoim samochodem i przeprowad­ził pokrzywdzo­nego na miejsce zdarzenia oraz mówił pokrzywdzo­nemu, gdzie kończą takie osoby, które go straszą – uzasadniał wyrok sędzia Jerzy Kosiela. Mateuszowi R. sąd wymierzył karę 10 lat więzienia.

Wyrok nie jest prawomocny.

to

tylko

bez-

Za tydzień: Studenci wpłacili pieniądze na atrakcyjne wakacje w Grecji, a dojechali tylko do granicy w Barwinku i po 16 godzinach postoju wrócili do Lublina. Teraz organizato­r imprezy odpowiada przed sądem za oszustwo. Winą za nieudany wyjazd obarcza inne biuro podróży oraz... żonę.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland