Zbrodnia przemyślana i dokładnie zaplanowana
również o drugim oskarżonym. Byłem trochę zdenerwowany, bo w jakiś sposób przeżyłem to zdarzenie.
– Dlaczego w takim razie nie sprostował pan swoich zeznań?
– Nie pomyślałem o tym, kiedy mi się przypomniały te okoliczności. Prawdę mówiąc, nawet nie wiedziałem, że mogę złożyć uzupełniające zeznania.
O dwóch sprawcach mówi też świadek Artur Z., kolega pokrzywdzonego:
– Jak byłem u niego w szpitalu, to opowiadał, że został wywieziony do lasu, bo jego były pracodawca ze swoim pracownikiem chcieli go uszkodzić. Tak właśnie się wyraził: – „Chcieli mnie uszkodzić”. Mówił mi też, że udawał martwego i dlatego napastnicy mu odpuścili.
Świadek Halina B., matka krzywdzonego:
– Nie wypytywałam syna tak konkretnie, co się stało, tylko on sam mi opowiadał. Powiedział mi też, kto był z nim w tym lesie, z imienia i nazwiska. I że to był jego były szef i były kolega z pracy.
–A jakie padły nazwiska? – pyta sąd.
– Nazwiska obecnych oskarżonych, czyli Szymona F. oraz Mateusza R.
– Gdzie z synem?
– Najpierw w szpitalu w a później w domu.
pani
rozmawiała
o
po-
tym
Grójcu,
– A ile było rozmów na temat tego zajścia?
– Chyba kilka, ale nie chciałam syna za bardzo dręczyć i ciągle pytać o szczegóły.
Hanna B. szlocha, kiedy pytanie o zdrowie syna zadaje mec. Łukasz Domański, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego.
– Po opuszczeniu szpitala był dalej leczony i tak jest do dzisiaj. Czeka go jeszcze kilka operacji i długa rehabilitacja. Już miał trzy operacje, a ciągle nie może wykonywać podstawowych czynności – ubierać się, zapinać guzików. Nawet trzymanie noża przy obiedzie sprawia mu ogromną trudność. Ja, proszę wysokiego sądu, z jednej strony cieszyłam się, że Dominik żyje, a z drugiej czułam taką złość na myśl o tym, co będzie dalej z synem. To się cały czas we mnie kłębiło i kłębi się dalej...
Prokuratura od samego początku nie miała żadnych wątpliwości, że działania oskarżonych były przemyślane i dokładnie zaplanowane. Mają to potwierdzać próby nakłaniania pokrzywdzonego do przyjazdu z Warszawy do Piaseczna.
„Gdyby w istocie Szymon F. chciał jedynie oddać pieniądze Dominikowi B., to zapewne zawiózłby je do jego nowego miejsca pracy al- bo po prostu spotkał się z nim wieczorem, co sugerował pokrzywdzony. Na planowane działanie wskazuje także uprzednie przygotowanie narzędzi zbrodni oraz odebranie ofierze telefonu komórkowego i wiezienie go samochodem w celu poszukania ustronnego miejsca” – napisano w uzasadnieniu aktu oskarżenia.
Dlatego prokurator Dorota Sielezin wnioskowała o surowy wyrok dla obydwu oskarżonych: po 25 lat pozbawienia wolności.
– Obaj oskarżeni zasługują na długoletnie więzienie i to będzie jedyna sprawiedliwa kara. Pokrzywdzony żyje tylko przez ich nieudolność, a on do końca życia będzie cierpiał z powodu traumy i kalectwa.
Zupełnie odmienne zdanie miał mecenas Andrzej Wierniewicz, obrońca Szymona F., który oczekiwał uniewinnienia swojego klienta. Jego zdaniem sąd, wydając wyrok skazujący, musi być na sto procent pewien winy oskarżonego. Tymczasem – zdaniem obrońcy – nie ma żadnych dowodów, że Szymon F. był na miejscu zdarzenia, gdy jego współpracownik zaatakował pokrzywdzonego.
– Wyjaśnienia drugiego z oskarżonych są wewnętrznie sprzeczne i przez to niewiarygodne. Twierdzenie Mateusza R., że to mój klient zaplanował zemstę na swoim pracowniku i polecił zająć się tym swojemu współpracownikowi, czelne pomówienia.
Z kolei mecenas Grzegorz Wąsik, obrońca Mateusza R., zaznaczył w swojej mowie końcowej, że jego klient przyznał się, przeprosił pokrzywdzonego i zapewniał, że nie miał zamiaru go zabić. Dlatego adwokat poprosił sąd o rozważenie zmiany kwalifikacji prawnej czynu na ciężkie uszkodzenie ciała, a nie usiłowanie zabójstwa.
Jednak według sądu obaj oskarżeni współdziałali ze sobą i zaplanowali całe zdarzenie. Wiodącą rolę odegrał jednak Szymon F., który skazany został na 12 lat pozbawienia wolności. – To on zaplanował to wszystko, to on przewiózł swoim samochodem i przeprowadził pokrzywdzonego na miejsce zdarzenia oraz mówił pokrzywdzonemu, gdzie kończą takie osoby, które go straszą – uzasadniał wyrok sędzia Jerzy Kosiela. Mateuszowi R. sąd wymierzył karę 10 lat więzienia.
Wyrok nie jest prawomocny.
to
tylko
bez-
Za tydzień: Studenci wpłacili pieniądze na atrakcyjne wakacje w Grecji, a dojechali tylko do granicy w Barwinku i po 16 godzinach postoju wrócili do Lublina. Teraz organizator imprezy odpowiada przed sądem za oszustwo. Winą za nieudany wyjazd obarcza inne biuro podróży oraz... żonę.