TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Zmiana ustroju nie odmieniła TVP. Za komuny służyła PZPR-owi, a po jej upadku stała się tubą propagandową tej partii, która dzierży aktualnie władzę. Stąd też normalną praktyką w tej telewizji jest odcedzanie niewygodnych informacji, manipulowanie faktami, przemilczanie ważnych, historycznych dat i rocznic. Mój kolega z Lublina Leszek Wiśniewski (dziennikarz TVP) przypomniał mi o 35. rocznicy Lubelskiego Lipca cyt.: „Ci ludzie, zwykli robotnicy, którzy upomnieli się o chleb, elementarne warunki pracy, przyzwoitość i godne traktowanie, są dziś zapomniani, rozgoryczeni, schorowani, często żyjący w biedzie. Wielu upragniona III Rzeczpospolita zabrała miejsca pracy. Wyobraź sobie, Antoni, że w materiale rocznicowym nie mogłem pokazać największych strajkujących w 1980 roku zakładów, bo ich po prostu nie ma. Budynki FSC wyglądają jak Stocznia Gdańska czy Ursus. Widmo zagłady grozi też Świdnikowi, gdzie zastrajkowano 8 lipca. Tymczasem dobre samopoczucie nie opuszcza naszych włodarzy i władców TVP. W czołowym ogłupiaczu serialowym „Ranczo” społeczność gminna z artystą malarzem, kretyńską Amerykanką i oczywiście plebanem ratuje nędzarza – byłego działacza opozycji z hm... Radzynia. Zbierają pieniądze, załatwiają posadę… no, sielanka. Mam kolegę w TVP. Powoli umiera na raka, zarabia grosze, stojąc za kamerą studyjną. Strajkował jako robotnik FSC, siedział dłużej niż Komorowski, reaktywował związek, nie pytał o pieniądze. Wierzył. Jak wielu innych. Im gajowy orderów nie wręcza, nie ma ich na pierwszych stronach gazet”. Masz rację, drogi Leszku, ich na salonach władzy ani w mediach nie uświadczysz, bo zrobili już swoje i do niczego tej styropianowej elycie nie są potrzebni. Wręcz im zawadzają. Puentą tego felietonu niech będzie motto z Twojego dokumentu „Oni byli pierwsi – Lubelski Lipiec 80”. Śp. Henryk Gontarz ze Świdnika mówi: „te nasze protesty, to były takie małe schodki do bramy stoczni, żeby Wałęsie łatwiej było przeskoczyć”. Ale po co dziś o tym pamiętać!
Z informacji Faktu wynika, że Małgorzata Wassermann, córka tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej polityka Zbigniewa Wassermanna, miejsce na listach wyborczych PiS do Sejmu ma niemal jak w banku. „(…) Może też liczyć na znacznie poważniejsze stanowisko niż poseł. – Jest wymieniana w gronie faworytów do teki ministra sprawiedliwości – opowiada (...) ważny polityk PiS (…). Co w PiS przemawia za kandydaturą Wassermann? Przede wszystkim jest kobietą, a do tego adwokatem. Zdaniem naszych informatorów, ma jeszcze jedną zaletę: jej nazwisko jest jednoznacznie kojarzone z przeciwnikami Zbigniewa Ziobry (…). Politycy Jarosława Kaczyńskiego zdają sobie sprawę, że Małgorzata Wassermann ma wady, które mogą przekreślić polityczne plany co do resortu Temidy: chodzi przede wszystkim o młody wiek i brak politycznego doświadczenia. Ale jest coś jeszcze: Małgorzata Wassermann kojarzy się ludziom przede wszystkim z katastrofą smoleńską. I tylko z nią (...)”.
Przemysław Wipler (37 l.) (...) prawie od tygodnia bawi się z żoną i dziećmi (…). Poseł zrobił sobie przedwczesne wakacje, bo zamiast uczestniczyć w sejmowej pracy i brać udział w głosowaniach, które odbywały się 9 i 10 lipca, był w tym czasie z rodziną w drodze do Singapuru i Hongkongu. Nie uczestniczył więc w ważnych głosowaniach dotyczących m. in. ustawy antylichwiarskiej czy uchylenia immunitetów poselskich. Swoją sejmową nieobecność jednak usprawiedliwił. Na jednym z portali społecznościowych, na których pochwalił się egzotyczną wyprawą do dalekiej Azji, napisał, że nie próżnuje podczas zwiedzania zabytków Hongkongu i podpatruje, jak działa chińska gospodarka (...)” – czytamy w Super Expressie.
Sandra Lewandowska (38 l.), o której gawędzili Aleksander Kwaśniewski (61 l.) i Ryszard Kalisz (58 l.) w ujawnionych niedawno taśmach kelnerów, nie kryje zdziwienia. – Jedyny wniosek, jaki mi się nasuwa, to to, że pan prezydent Kwaśniewski podkochuje się we mnie. Przecież kochać mu nie zabronię. Po co się tyle zalecać, jak można się od razu oświadczyć – mówi w rozmowie z Super Expressem była parlamentarzystka, komentując treść nagrań Kwaśniewskiego i Kalisza.
Jak wynika z taśmy ujawnionej przez tygodnik Do Rzeczy, Kwaśniewski i Kalisz w czasie spotkania w restauracji Sowa i Przyjaciele poświęcili Sandrze Lewandowskiej sporą część swojej rozmowy.
– Strasznie się koło mnie ta Sandra kręciła. Ile razy do mnie podchodziła – przechwalał się Kwaśniewski. Co na to sama zainteresowana (…)? – To pan prezydent wielokrotnie podchodził do mnie. Nawet w Sejmie pierwszy podszedł mi pogratulować, że zostałam posłem. Czy ja miałam odnieść już wtedy wrażenie, że on coś ode mnie chce? Bez przesady! – dodaje (...)”.