I Młodzieżowa Ekspedycja Naukowa „Carpe diem”
Mają tylko po 12 lat, a już samodzielnie zorganizowali wyprawę do dwóch europejskich stolic. Jan Franek i Mateusz Szwedka z Pszczyny w województwie śląskim wiedzieli, że rodzice nie dadzą rady zabrać ich wszędzie, gdzie oni chcieliby pojechać. Długo zastanawiali się, co zrobić, i w końcu wpadli na pomysł, że sami zarobią na wymarzoną wyprawę. Grabili liście, odśnieżali, wykonywali prace domowo-ogrodowe, kolędowali i sprzedawali ciekawe przedmioty. Wydrukowali nawet własne ulotki. Przez pół roku działali pełną parą. Był moment, że sukces wisiał na włosku, ale ostatecznie w dniach 4 – 7 czerwca w towarzystwie swoich ojców odbyli podróż po Węgrzech, Austrii, Słowacji i Czechach. Jak doszło do I Młodzieżowej Ekspedycji Naukowej „Carpe diem”? Tak ją nazwali sami chłopcy.
– Skąd się podróżami?
– Z chęci poznawania świata, zdobycia nowych doświadczeń oraz udowodnienia ludziom i samym sobie, że da się zrealizować pozornie niemożliwe.
– Jak ludzie komentowali wasze plany wyjazdowe?
– Niektórzy mówili, że nasz pomysł jest niemożliwy do zrealizowania, że to absurd. Jednak znaleźli się i tacy, którzy wspierali nas i wierzyli w nasze plany. Muszę zaznaczyć, że im większa była niewiara ludzi, tym silniejsza była nasza motywacja i potem duma, gdy się wszystko udało. – A jakie było nastawienie rodziców? – Często się zmieniało. Raz było pozytywne, raz negatywne. Ostatecznie byli zachwyceni ambitnym i ciekawym planem wycieczki. Można powiedzieć, że jednak zawsze nas wspierali i za to im bardzo dziękujemy.
– W jaki sposób, oprócz zarabiania, przygotowywaliście się do wyjazdu?
– Trzeba było załatwić wiele spraw. Staraliśmy się wszystko zorganizować jak najlepiej. Wszystko robiliśmy sami. Na przykład kosztorys, planowanie trasy czy kupno koniecznego sprzętu. Musieliśmy też załatwić winiety, bo jechaliśmy samochodem. Najważniejszy był nocleg. Nie spaliśmy w hotelu, ani nawet hostelu, ale u Polaka mieszkającego w Wiedniu. Za darmo! Sami to załatwiliśmy za pomocą portalu CouchSurfing. Dużo też czytaliśmy o regionach, do których się udawaliśmy. Zgromadziliśmy wiele przewodników i informatorów. Nie za wszystkie trzeba było płacić. Na przykład poprzez stronę austria.info można zamówić bezpłatne katalogi. W niektóre materiały zaopatrzyliśmy się na targach turystycznych. – Czy ktoś wam pomagał? – Podczas przygotowań bardzo wspierała nas pani Monika Witkowska, polska dziennikarka, pisarka i podróżniczka. Dawała nam dużo bardzo przydatnych rad. Ale chcielibyśmy też podziękować wielu
wzięło
zainteresowanie innym osobom i instytucjom, mieniamy na Facebooku. – Co zobaczyliście? – Przede wszystkim zwiedziliśmy Wiedeń. Poruszaliśmy się tam głównie metrem. Byliśmy m.in. w Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Historii Sztuki, Muzeum Techniki, w ogrodach przy barokowym Belwederze, a także w meczecie, ogrodzie różanym Sisi, Burgtheater, katedrze św. Szczepana oraz ogrodzie przy zamku Schönbrunn. Wewnątrz nie byliśmy, bo bilety były bardzo drogie. Kąpaliśmy się też w Dunaju, jedliśmy sławny tort Sachera oraz bawiliśmy się w parku rozrywki Wiener Prater. – A poza Wiedniem? – W Bratysławie odwiedziliśmy synagogę i jedliśmy legendarne bryndzowé halušky. Widzieliśmy tam też ruiny zamku Devin. A dodatkowo pola tulipanów oraz pomnik bitwy pod Austerlitz kilkanaście kilometrów od miejscowości Slavkov koło Brna w Czechach. – Jakaś ciekawa przygoda? – Na styku Słowacji, Węgier i Austrii ustawiony jest duży trójkątny stół. Na blacie są godła tych trzech państw. Chodzi się i siada wokół niego, co chwila przekraczając którąś z granic. My przez nie skakaliśmy. – Czy prowadziliście dokumentację? – Robiliśmy zdjęcia, filmy i krótkie notatki. Na to, niestety, nie było wiele czasu, bo grafik mieliśmy bardzo napięty. Zamierzaliśmy wiele zwiedzić, a w dodatku plany w trakcie wyprawy ulegały modyfikacji, bo napotkani ludzie często niespodziewanie kierowali nas w ciekawe miejsca, o których nie pisze się w przewodnikach. O naszej wyprawie można przeczytać oraz obejrzeć zdjęcia na Facebooku – www.facebook. com/ imencarpediem? ref= hl. W niedługim czasie na portalu YouTube ukaże się też film. – Gdzie się uczycie? –W czerwcu skończyliśmy Szkołę Podstawową im. Jadwigi Śląskiej w Pszczynie. Przed zakończeniem roku
które wy-
5szkolnego dla koleżanek i kolegów wygłosiliśmy kilka prelekcji na temat swojej wyprawy, ilustrując je krótkimi filmami. Teraz jesteśmy już uczniami Gimnazjum nr I w tej samej miejscowości.
– Jak godziliście naukę z niem?
– Ustaliliśmy hierarchię ważności. Najpierw szkoła, potem wycieczka. Uczymy się raczej dobrze. Obaj mamy świadectwa z czerwonym paskiem i stypendia naukowe.
– Wasze marzenia i zamierzenia na przyszłość?
– Moim marzeniem jest podróżowanie, zwiedzanie świata. Przede wszystkim Izraela, Zakaukazia i Półwyspu Arabskiego. Chciałbym ukończyć także kurs przewodnicki. Możliwe, że będę studiował kulturoznawstwo albo judaistykę. Z kolei marzeniem Mateusza jest mieć psa, zwiedzić Londyn oraz zostać informatykiem. Jego pasją jest również elektronika oraz fizyka.
– Podobno przygotowujecie następnej wyprawy?
– W sezonie letnim 2016 roku zamierzamy udać się do Londynu. Będzie to II Młodzieżowa Ekspedycja Naukowa pod hasłem „Nigdy nie mów nigdy”. Już trwają przygotowania. Pierwszy etap wyprawy, czyli zarabianie, potrwa do 1 stycznia 2016 r. Później będzie robienie ogólnego planu, w tym. m.in. wcześniejsza rezerwacja biletów na samolot, żeby były tańsze. Na końcu przyjdzie czas na etap trzeci – najbardziej szczegółowy. Trzeba będzie załatwić m.in. sprzęt i nocleg.
– Co chcielibyście przekazać swoim rówieśnikom?
– Tym, co robimy, chcemy zachęcić młodzież do podróżowania w sposób ambitny. W dzisiejszych czasach „podróże” wielu osób ograniczają się jedynie do wylegiwania się na plaży w Chorwacji czy Grecji. Naszym marzeniem jest, aby ten zakres poszerzyć. I w ogóle chcemy rówieśników zachęcić do działania. Że jak się czegoś bardzo chce, to można to osiągnąć. Z Jankiem Frankiem rozmawiała
M. Kamińska Fot. archiwum domowe
zarabia-
się do