Gruz w zdroju
Ciechocinek to skarb narodowy. Uzdrowisko przyciągające tłumy, zestawiane z Baden-Baden. Dziś ma słabszy okres – kuracjusze i turyści narzekają, że... zniechęca do chodzenia.
O ciechocińskich alejkach głośno od lat. Spór sądowy Ciechocinka z firmą „Gutkowski”, wykonawcą „odnowy funkcji publicznych zdegradowanych terenów uzdrowiskowych”, to serial tasiemiec.
Zaczęło się w 2010 roku, gdy przetarg na wykonanie prac za 15 milionów wygrała firma z Leszna specjalizująca się w fontannach. Problem alejek pojawił się, gdy opozycyjny radny spytał robotników w jednym z parków, kiedy zaczną sypać górną warstwę żwiru, tę przeznaczoną do chodzenia. Ci odpowiedzieli, że dzieło jest skończone...
Najpierw burmistrz trzymał stronę wykonawcy. Larum podniesione przez opozycyjnego radnego uznał za akt polityczny. Zmienił zdanie, gdy – zgodnie z ciechocińską plotką – na jakimś kamolu skręcił nogę. Od tego czasu władze i radni mówią jednym głosem: Ścieżek „Gutkowskiemu” nie odpuścimy!
Nic dziwnego – ich znaczenie jest kluczowe. Ciechocinek żyje z kuracjuszy, a wśród nich rozeszła się wieść, że do parków ze ścieżkami „Gutkowskiego” nie należy chodzić. Więc zaczęli ich unikać. I faktycznie, w części parków pustki. – Nie baw się gruzem! – przerywa ci- szę dziadek, wnuczka.
Gruz? Nie jest to dosłownie gruz. To jakieś ułomki skalne. Ich ekspertyzą miasto dysponuje od 2012 roku. Przeprowadzono badania w kilku miejscach losowo wybranych z obszaru ponad 16
krzycząc do
kucającego tysięcy metrów kwadratowych wysypanych przeklinanym tu powszechnie „gruzem”. Wnioski były miażdżące: materiał uznano za niewłaściwy, stwierdzono brak zaprojektowanych dwóch warstw, a zamiast nich, miejscami rażąco cienką mieszankę niespełniającą norm.
Gdyby tę ekspertyzę sąd przyjął, miasto sprawę sądową dawno by wygrało. I uniknęłoby groźby zapłaty naliczo- nych przez pozywającego „Gutkowskiego” 6 milionów za dyskusyjną część prac. A tak przyszło czekać na kolejną ekspertyzę zleconą przez sąd.
Prowadzony spór sądowy ma dodatkowy aspekt. Wywołuje opóźnienie rozliczenia dotacji unijnej mogące skutkować koniecznością oddania tych pieniędzy.
– Przez głupie alejki Ciechocinek się chwieje – komentuje tu wielu.
A co na to Jan Gutkowski, właściciel firmy?
– Jestem w tej sprawie absolutnie poszkodowany – zapewnia. – Takiego draństwa we władzach miejskich nie było za komuny. Umawialiśmy się na jakąś najniższą... cenę. Chcieli mieć ścieżki żwirowe, to mają. Co, na wsi nigdy nie byli? Ja ze wsi pochodzę, to wiem, że jak się idzie ścieżką żwirową, to buty są zawsze zakurzone. Jakby ktoś rzeczywistości nie znał... Przecież odbiory były robione, płacone było, a problem zobaczyli, gdy trzeba było końcówkę zapłacić.
Czy Jan Gutkowski znał już wówczas wyniki ekspertyzy? Następnego dnia, we wtorek 7 lipca, poznały ją władze Ciechocinka. Biegli uznali co prawda, że Gutkowskiemu nie należy się 6 milionów, o które występował za dodatkowe prace, ale co do ścieżek to... wszystko jest OK. Zdaniem biegłych wykonano je zgodnie z projektem.
– To jakaś bzdura! – oburzają się radni. – Przecież po tym czymś nie da się chodzić!
Jeśli sąd oprze się na tej ekspertyzie, miasto będzie musiało wypłacić 3 miliony wstrzymane z powodu wad ścieżek, czyli rozliczyć się z „Gutkowskim” tak, jakby wykonał wszystko wzorcowo.
– A wtedy nie pozostanie nam nic innego, jak wziąć się za kolejny remont – podsumowuje wiceburmistrz Marian Ogrodowski. – Już sprawdzaliśmy, ile będzie kosztować skorytowanie alejek „Gutkowskiego” i wysypanie warstwy nadającej się do chodzenia. Potrzeba półtora miliona.