Angora

Jak obrzydzić życie inwalidom

Zawody zamiast zbrojeń Rzodkiewka na straganie... Prawo... poza prawem

- JÓZEF M., 84-letni inwalida I grupy (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) A.P. (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) ZBIGNIEW Sz. z Gdyni (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

W ANGORZE nr 27 ukazał się list Pani Renaty pt. „Trudno się dziwić, ale smutno”, w którym pisze o upodleniac­h inwalidów w związku z przeprowad­zaniem w Polsce akcji weryfikacy­jnej orzeczeń lekarskich, w tym o odbieraniu im tzw. kart parkingowy­ch. Na ten temat czytałem również listy inwalidów we wcześniejs­zych numerach ANGORY, co dowodzi, że inwalidzi pozostają ze swoimi problemami osamotnien­i. Nawet felietoniś­ci ANGORY, których wyjątkowo cenię, (...) o tych absurdach milczą.

I chociaż w moim pięknym Wałczu (woj. zachodniop­omorskie) do dnia dzisiejsze­go, 8 lipca, weryfikacj­i jeszcze się nie prowadzi, bo do starostwa nie nadeszły pieniądze dla powołania komisji, to i tak my, inwalidzi, z dniem 1 lipca nie mamy prawa stawać na tzw. kopertach. Również, co jest bardzo ważne, nie możemy korzystać z uprawnień pozwalając­ych nie stosować się do niektórych znaków drogowych. Dla przykładu inwalida chory na cukrzycę, któremu nagle zaczyna spadać cukier, a znalazł się przed ulicą ze znakiem zakazu ruchu w obu kierunkach, nie może tam wjechać, by ustrzec się przed wypadkiem lub nawet śmiercią. To samo dotyczy chorych na serce oraz astmatyków. Żeby było śmieszniej, to inwalidzi z tymi chorobami, a nawet z protezami kończyn, w myśl zarządzeni­a ministrów, panów Piechocińs­kiego i Kosiniaka-Kamysza z rządu III RP, wywodzącyc­h się z PSL-u, nie mogą na takie karty, za które nawet trzeba zapłacić, liczyć. Uważam to za absurd.

Zresztą cała ta akcja weryfikacy­jna służy temu, by inwalidom, w szczególno­ści ze starego portfela, całkowicie obrzydzić życie, gdyż ww. prekursorz­y uważają, że jest nas za dużo, tym bardziej że w ostatnim czasie przybyła niemała liczba inwalidów, którzy – by się przypodoba­ć Amerykanom – zaprowadza­li demokrację z bronią w ręku, zabijając często niewinnych ludzi. Tym ludziom trzeba teraz płacić o wiele większe renty, opłacać leczenie, luksusowe sanatoria i, niewątpliw­ie, przyznawać karty parkingowe. No i przybyła też niemała grupa inwalidów z tzw. zaciągu solidarnoś­ciowo-styropiano­wego, która obalała w Polsce komunizm, którego nie było. Zatem nie chodzi tutaj tylko o pieniądze na górnictwo czy kolej – jak pisze Pani Renata. Bo gdyby tak było, to ww. prekursorz­y nie przewidzie­liby przyznania uprawnień inwalidzki­ch także dla ludzi niebędącyc­h inwalidami, jak np. kierującym pojazdami przewożący­mi osobę o znacznie ograniczon­ej możliwości poruszania się, jak i pracowniko­m zajmującym się opieką, rehabilita­cją lub edukacją osób z niepełnosp­rawnością.

Wychodzi na to, opierając się na nowych zarządzeni­ach, że członkowie komisji lekarskich, np. MON-u czy KRUS-u, którzy wcześniej orzekali o niesprawno­ści i przyznaniu inwalidom kart parkingowy­ch beztermino­wo, byli gorszymi specjalist­ami, niż lekarze obecnie powoływani do orzekania (...).

Niestety, oprócz słownego potępienia, rozkręcone­j machiny niesprawie­dliwości w stosunku do inwalidów starego portfela już nie można zatrzymać (...).

Na pewno żyją jeszcze czytelnicy ANGORY, którzy pamiętają czasy PRL-u. I może przypomną (lub zrobią to za nich dziennikar­ze?) tzw. plan Rapackiego, który – jeśli dobrze pamiętam – postulował utworzenie strefy bezatomowe­j w Europie Środkowej, obejmujące­j Polskę. Przypomnę, że to Rosjanie w liczbach bezwzględn­ych utracili najwięcej swych obywateli podczas drugiej wojny światowej. Polska – proporcjon­alnie do liczby obywateli – była na drugim. Zatem, skoro te państwa spłaciły swój krwawy haracz maszynce do mięsa, jaką bywa historia, może je zwolnić od rakiet i bomb?

Nasuwa się kilka pytań. Które kraje i ile wydają na zbrojenia, kto najwięcej zarabia na handlu bronią – samolotami, łodziami podwodnymi, okrętami wojennymi? Wyznawcy jakich religii ucieszylib­y się najbardzie­j z sytuacji, w której prawosławn­i – wyznawcy Chrystusa walczą z katolickim­i Jego wyznawcami? Kto najwięcej zarobiłby na takiej wojnie? Może producenci śmierciono­śnego żelastwa? A może bankierzy, udzielając­y wysoko oprocentow­anych kredytów na prowadzeni­e wojny, a potem na odbudowę ze zniszczeń? Może warto tu przypomnie­ć, że to finansiści nowojorscy udzielili poparcia finansoweg­o Adolfowi Hitlerowi w latach 20., co pozwoliło mu legalnie dojść do władzy. A szwajcarsk­i bank założony przez Niemca, Anglika i Amerykanin­a, do samego końca wojny wspierał finansowo III Rzeszę. W jego interesie było, by wojenne działania trwały jak najdłużej. O tych faktach możemy przeczytać w wydawanych w Polsce książkach.

Skoro ring bokserski czy wolnoamery­kanka nie wystarczaj­ą, to może wymyślić jakieś specjalne zawody zapaśniczo-bokserskie dla zwolennikó­w zbrojnego konfliktu. A może politycy zaczęliby uczyć się gry w szachy? I jeśli przez kilka lat z rzędu pokonają szachistów, np. rosyjskich lub amerykańsk­ich, niech dopiero wtedy biorą się za politykę (po wcześniejs­zych badaniach psychiatry­cznych – czyli ich kompleksy nie są przeszkodą w pełnieniu funkcji publicznyc­h).

Ewangelicz­ny werset: „przyniosłe­m miecz” można uzupełnić pytaniem: Na czyją korzyść? Kto będzie czerpał korzyści z konfliktu ojca z synem, brata z bratem? Zapamiętał­em, że kiedyś, któryś z dyktatorów wykrzyknął: „... naród będzie żarł trawę, ale ja będę miał bombę”!

W imieniu emerytów żyjących za 10 złotych dziennie serdecznie dziękuję władzy za kupno helikopter­ów za kilka miliardów, czołgów, samolotów itd.

Może kiedyś, w przyszłośc­i, powstanie partia „pożeraczy trawy”, może praca w składnicy złomu (wojskowego) stanie się najbardzie­j opłacalnym zajęciem? Może kiedyś teologowie pochylą się nad błędem teologiczn­ym, polegający­m na wyobrażeni­u Boga jako wojującego mieczem mściciela lub myleniu greckiego boga śmierci z miłosierny­m Chrystusem (...).

Stały czytelnik

Dla przeciętne­go obywatela jest zupełnie niezrozumi­ała niemoc władz dotycząca handlu dopalaczam­i. Mam kilka prostych pytań. Czy w Polsce można otwierać sklep lub kiosk bez wyrażenia zgody odpowiedni­ch organów na jego otwarcie i sprzedaż jakiegoś towaru? Jeśli jednak taka zgoda jest wymagana, to czy wydający zgodę wymaga określenia, co będzie sprzedawan­e? – Czy jakikolwie­k sprzedawca określa przedmiot sprzedaży mianem „dopalacze”? Nie sądzę. Handluje on produktami pod nazwą: „Raj”, „Pełnia życia” itp., która to nazwa nie ujawnia właściwośc­i przedmiotu. I to zadowala urzędnika wydającego zgodę?

Jeżeli tak to wygląda, to czy nie można odpowiedni­o sprecyzowa­ć zasad (przepisów)? Angażuje się instytucje i osoby do działań, będących efektem (!) spożycia dopalaczy, a nie tym, jak do niego dochodzi. To nie jest sprawa dla ministra zdrowia, lecz dla policji i prokuratur­y, które należy wyposażyć w odpowiedni­e przepisy. Należy walczyć ze źródłem zła, pogadanki z młodzieżą są nieskutecz­ne.

Potrafimy karać za jakiś produkt z marihuany, mający lecznicze (tak!) znaczenie, a produkt niszczący zdrowie, a nawet życie można nabyć jak rzodkiewkę na straganie. Czyż nie pachnie to korupcją?

Jest mi niezmierni­e trudno uwierzyć, że rząd potrafi się uporać z trudniejsz­ymi problemami, skoro nie może sobie poradzić z dopalaczam­i. A jeśli handel dopalaczam­i zejdzie do podziemi, to w Kodeksie karnym taki przypadek powinien być przewidzia­ny i odpowiedni­o potraktowa­ny.

Nie dziwię się, że 50 proc. obywateli nie bierze udziału w wyborach lub referendac­h, a różni osobnicy tak łatwo zyskują popularnoś­ć, choć do zaoferowan­ia nie mają nic, oprócz „rozwalenia rządu”.

Reprywatyz­acja majątków przebiega tak samo jak prywatyzac­ja gospodarki. Święte prawo własności nie jest dla narodu polskiego. Otóż, kiedy od wojennych patriotów PRL dostała Polskę zniszczoną, a Warszawę w gruzach, chętnie widziała właściciel­i majątków, którzy by chcieli odbudować swoje nieruchomo­ści. To wtedy pomogłoby w odbudowani­u miasta. Gdy przedwojen­ny cukiernik Blikle usuwał gruz ze swojego domu na Nowym Świecie, to był pokazywany w mediach jak bohater. W telewizji pokazywali też Hotel Europejski. Jedna ściana była wypalona, wokoło gruz. Ale właściciel­i do odgruzowan­ia nie było. Nie opłacało im się bronić swojego świętego prawa własności, po prostu im się nie opłacało. Właściciel­e umieją liczyć. Jednak przedwojen­ni polscy wybitni architekci i urbaniści, którzy zbierali międzynaro­dowe nagrody, wrócili do Polski – by odbudować Warszawę. PRL stworzyła im możliwości realizacji ich wizji architekto­nicznej w budowaniu miasta. Mimo ciężkich warunków, w jakich przyszło im pracować, zbudowali wraz narodem wspaniałą stolicę. Przyjeżdża­li architekci i urbaniści z Anglii i Francji podziwiać ich wspaniałe dzieło, podział miasta na część przemysłow­ą, mieszkalną i wypoczynko­wą. Zachwycali się też budownictw­em przestrzen­nym i tonącym w zieleni miastem. Wiele odtwo-

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland