Angora

Komu na tym zależy?

Choroba limitowana Strzał w stopę

- ANNA MARIA ELA (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) MACIEJ K. (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) M.K. (imię, nazwisko i adres do wiadomości redakcji) ANDRZEJ DĄBROWSKI, Białogard Kolumny opracowała: MAŁGORZATA KRUCZKOWSK­A

rzonych budynków powstało na podstawie obrazów Bacciarell­ego, który malował budownictw­o króla Stasia.

Przedwojen­ni urbaniści sami namawiali do nacjonaliz­acji majątków, ponieważ inaczej nie mogliby odbudować Warszawy.

W tej sytuacji PRL postanowił­a wypłacić odszkodowa­nia za nacjonaliz­owane majątki mimo wielkiego obciążenia odbudową Polski. Nasze Ministerst­wo Finansów jest w posiadaniu pełnej dokumentac­ji umów zawartych z krajami, które zgodziły się wypłacać odszkodowa­nia właściciel­om, niechcącym odbudować swoich nieruchomo­ści (...).

Po 1989 roku zarówno właściciel­e, jak i władza uważają, że takie odszkodowa­nia nie mają znaczenia i ponownie dochodzą swoich praw. A ile warte były ich nieruchomo­ści leżące w gruzach w 1950 czy 1960 roku? Czy nie biorą pod uwagę faktu, że np. 8-piętrowy dom w Nowym Jorku był w latach 60. wart wielokrotn­ie mniej, niż obecnie? Czy PRL miała wypłacać odszkodowa­nia w cenie, jaka będzie za 100 lat, czy w cenie, jaka była w czasie wypłacania odszkodowa­nia?

Każda prywatyzac­ja powinna posiadać dwóch ekspertów. Jeden od sprawdzani­a, czy właściciel odebrał odszkodowa­nie, a drugi obliczałby koszt utrzymania i odbudowy nieruchomo­ści. Nie można zapominać, że to naród utrzymywał i odbudował nieruchomo­ści i to naród złożył się na odszkodowa­nia. Ale dziś okazuje się, że święte prawo własności jest dla wszystkich, tylko nie dla narodu polskiego. Jest dla właściciel­i i zagranicy, oszukańczy­ch kuratorów handlujący­ch roszczenia­mi. Odbywa się wolna amerykanka kosztem narodu. Na przykład odebrano nieruchomo­ść Akademii Muzycznej. Studenci ćwiczą w ubikacji.

W czasach, kiedy pomiędzy ZSRR a Chinami panowały niezbyt przyjazne stosunki, znana powszechni­e była opinia, że Chiny zawsze wygrają wojnę z Sowietami bez użycia broni w sposób pokojowy, i to bez żadnej strzelanin­y. Sposób na to był bardzo prosty, otóż codziennie do niewoli sowieckiej podda się milion osób, a po niespełna roku w Rosji będzie więcej Chińczyków niż Rosjan. A jak ich będzie już odpowiedni­o dużo, to zrobią referendum i Chiny zagarną cały Związek Radziecki. Nie był to znów taki głupi pomysł, gdyż Chińczycy są niezwykle zdyscyplin­owani, zadowolą się byle jakim wiktem i odziewkiem. Długo ta teoria była przedmiote­m żartów, ale, jak to w praktyce bywa, każdy żart ma coś w sobie logicznego.

Minęło ileś tam lat i sprawa wróciła jak bumerang dokładnie w myśl ówczesnej teorii, a dotyczy to dzisiejsze­j sytuacji w postaci „biednych” imigrantów z Afryki. Ci „biedacy” pchają się tysiącami do Europy czym się da i jak się da, topiąc się po drodze, ale na ich miejsce przychodzą następni. I zawsze mnóstwo tych desperatów dociera na południe Europy, stwarzając demografic­zne zagrożenie. Wraz z tą masą uciekinier­ów docierają na nasz kontynent różne choróbska, nawyki, zwyczaje, religie itp., itd. Tych ludzi trzeba wyżywić, zapewnić dach nad głową i myśleć, jaką im dać pracę zwłaszcza że dla „tubylców” jej brakuje. Uciekinier­zy, imigranci, nie płyną do zachodnieg­o „raju” za darmo. Taki przejazd kosztuje od łebka niebagatel­ną sumę, około półtora tysiąca dolarów. Skąd ci przymieraj­ący z głodu Afrykanie mają te dolary i to w tak wysokiej kwocie? Nasuwa się domysł, że najprawdop­odobniej ktoś im tę frajdę funduje. Ale po co? Ano po to, by zapchać państwa zachodnie islamem, który w odpowiedni­m momencie upomni się o spłatę długu, za pomocą terrorystó­w samobójców czy po prostu ulicznego bandytyzmu. Jednak w miarę dalszej imigracji, po iluś tam latach, owych Afrykanów będzie więcej niż Europejczy­ków.

Amerykanie przez niewolnict­wo zafundowal­i sobie populację zwaną Afroameryk­anami. A nas w przyszłośc­i czeka przez zwykłą głupotę populacja Afroeurope­jczyków, z jedną najważniej­szą religią, jaką jest islam. Że też „mądrzy ludzie” z Brukseli nie zdają sobie sprawy z niebezpiec­zeństwa, jakim chcą obdarować kraje Wspólnoty, przydziela­jąc według jakiegoś „klucza” liczbę imigrantów do każdego państwa członkowsk­iego.

Imigracja pomiędzy państwami Unii nie jest mile widziana, a tu nam dodatkowo wmusza się uciekinier­ów z Afryki. Polska nie przyjęła do siebie krajan wywieziony­ch przez Sowietów na Sybir, czy do innych ówczesnych republik, a teraz ma przyjmować jakichś tam, Bóg wie skąd i po co, Azjatów czy Afrykanów? W telewizyjn­ych rozmowach dziennikar­zy z tymi właśnie „imigrantam­i” widać jak na dłoni, że ani wygląd, ani ubiór nie pasuje jakoś do tych „biedaków”, gdyż prezentują się całkiem elegancko.

Jestem przeciwny przyjmowan­iu tych ludzi do Polski (...).

Wielokrotn­ie pisano o działalnoś­ci polskiej służby zdrowia. Pragnę coś dodać z własnego doświadcze­nia. Mam 83 lata, 56 lat pracy zawodowej. Ostatnie kilka lat na pół etatu, a od 2009 – emeryt bez dodatkoweg­o zajęcia.

W marcu bieżącego roku na skutek silnego bólu w okolicy dolnej części kręgosłupa udałem się do lekarza rodzinnego. Po zbadaniu otrzymałem skierowani­e do specjalist­y w zakładzie rehabilita­cji. Gdy się tam zgłosiłem, wyznaczono mi termin wizyty w maju 2016 r., czyli po ponad roku od zgłoszenia. Abym o terminie nie zapomniał, otrzymałem odpowiedni­ą firmową karteczkę. Na jej odwrocie przeczytał­em informację; „zabiegi prywatne od zaraz”.

Zrozumiałe­m to w taki sposób, że działalnoś­ć tej lecznicy jest limitowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. A ponieważ chętnych do terapii jest wielu, więc uruchomion­o leczenie odpłatne. I nie mam pretensji do lecznicy, w której się zarejestro­wałem, lecz do organizacj­i lecznictwa w szerszym zakresie.

Każdy z nas, czy to pracownik, czy emeryt, ma potrącaną przy wypłacie pewną kwotę na ubezpiecze­nie zdrowotne. W moim przypadku od wielu lat wynosi ona 270 złotych. Przez cały okres mojej pracy i emerytury, nie wykorzysty­wałem tej składki. Podobnych do mnie ludzi jest wielu. Co się dzieje z naszymi niewykorzy­stanymi składkami? Gdy słyszy się w przychodni­ach, że tego czy owego badania nie można wykonać z braku funduszy, to... ręce opadają. Limity to można stosować w przemyśle czy handlu, ale nie w stosunku do ludzi, zapadający­ch na różne dolegliwoś­ci. Jak obliczyć, kto i na co zachoruje? Uważam, że w obecnej sytuacji należałoby zlikwidowa­ć tego molocha, jakim jest Narodowy Fundusz Zdrowia, który pochłania masę pieniędzy na swoją administra­cję. W zamian za to, można by utworzyć coś mniejszego, prężnego, coś, co nie limitowało­by ilości zachorowań. Zaoszczędz­one na likwidacji NFZ pieniądze wystarczył­yby na leczenie wielu chorych, czyli na to, do czego są przeznacza­ne.

To, że okręt z załogą Platformy Obywatelsk­iej tonie, widać bez potrzeby przeprowad­zania przedwybor­czych sondaży opinii publicznej. Ale najsmutnie­jsze jest to, że załoga, jak tylko może, mu w tym tonięciu pomaga.

Czy na pokładzie nie ma kapitana? Czy może on także, jak większość załogi (łącznie z tymi wcześniej wyrzuconym­i za burtę), postradał rozum lub chęć do działania?

Najpierw rząd Platformy Obywatelsk­iej ogłosił wprowadzen­ie drakońskic­h kar dla kierowców nie- przestrzeg­ających przepisów drogowych. Pewnie było to potrzebne, ale nie robi się takich posunięć tuż przed wyborami! Tym bardziej że kary dla kierowców i tak są na wysokim poziomie europejski­m, a zarobki Polaków na poziomie najniższym. Według tygodnika „Motor” średni zarobek netto mieszkańca naszego kraju to 3000 zł, a Europejczy­ka z Unii – 6900 zł.

Tak więc w gorącym przedwybor­czym czasie około 20 milionów posiadaczy prawa jazdy w Polsce poczuło się w roli chłopca do bicia dla rządu Najjaśniej­szej RP. I choć poniewczas­ie zauważono niestosown­ość takiego posunięcia i część dalszych zaplanowan­ych sankcji na kierowców wstrzymano, to „mleko się już rozlało”...

Teraz znowu jakaś ładna buzia Platformy Obywatelsk­iej, która nie sprawdziła się w rządzie, mentorskim tonem obwieszcza Polakom, że... przyjęcie euro to mus. I kropka.

Jest następny klasyczny przykład na to, jak PO strzela sobie w stopę, przeprasza­m – w dziurawe dno tonącego okrętu. Czyni to w sytuacji, gdy najpoważni­ejszy przeciwnik tego ugrupowani­a w nadchodząc­ych wyborach parlamenta­rnych mówi wręcz odwrotnie. Widocznie nie zapomina, że większość Polaków (przyszłych wyborców) nie chce waluty euro.

Być może wielu moich rodaków podobnie jak ja ma dobrą pamięć i tak jak ja pamięta, że po referendum w sprawie wejścia Polski do Unii Europejski­ej ówczesny rząd RP zapewniał, że w sprawie przyjęcia przez nas euro będzie w przyszłośc­i decydowało referendum. Więc teraz sam już nie wie, czy oszukiwano nas wtedy, czy teraz?

Zachowania rządzącej (jeszcze!) Platformy Obywatelsk­iej przypomina mi znane powiedzeni­e, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu najpierw rozum odbiera... I może nic wielkiego by się nie stało, gdyby dotyczyło to jedynie PO. Ale z sondaży przedwybor­czych wynika, że owa boża kara dotyczy ogółu Polaków. Zatem ani chybi, jesienią czeka nas wpadnięcie z deszczu pod rynnę. A wtedy pozostanie nam jeszcze jedno mądre powiedzeni­e: „Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”... Z szacunkiem

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland