Angora

Dożywocie za skradziony dowód

- ANNA WÓJCIK-BRZEZIŃSKA

(Głos Skierniewi­c i Okolicy)

Historia Tomasza oskarżoneg­o za niepopełni­one morderstwo.

Tomasz powtarza: – Dobrze, jeśli wywieźliby mnie do Luksemburg­a na okazanie, gdyby pobrali odciski, krew i zwolnili. A jeśli wcześniej zapadnie wyrok dożywocia? Jeśli przyjdzie mi tam spędzić długie miesiące? A jeśli nie zechcą słuchać zbója Polaczka?! Co wtedy? 3 czerwca 2015 r. Tomasz wrócił z pracy. Następnego dnia miał jechać z dziećmi na ryby. Wcześniej kupili z Olą wędki. Musiał jeszcze tylko kupić kilka rzeczy w wędkarskim w centrum. Zabrał ze sobą sześciolet­niego Fabiana – wspólnie mieli wybrać haczyki, kupić robaki. Niedługo później Ola odebrała telefon od męża. Prosił, by przyjechał­a na komendę policji odebrać syna. Zdenerwowa­ła się, ale uznała, że to wygłup męża, że Tomek jest już w nastroju weekendowy­m. Tyle że on nie żartował. Usłyszała w słuchawce telefonu też obcy męski głos. Policjant potwierdzi­ł, że mąż został zatrzymany, że na komendzie czeka na nią dziecko. Nie zadawała więcej pytań. Ze starszą córką pojechała na komendę. Policjant wyprowadzi­ł sześciolat­ka i przekazał go kobiecie. Uspokajał, że sprawa z mężem to też nic ważnego. Niech usiądzie. Poczeka, bo „coś nie tak wyszło w systemie”. Chłopiec powiedział mamie, co się stało. Opowiedzia­ł, że z ojcem przeszli na drugą stronę ulicy obok pasów, że pewno dostaną mandat. Była wściekła za te pasy, wędki, robaki... I wtedy wyszedł do poczekalni, gdzie siedziała z dziećmi inny policjant. Poważny.

Spokojnym głosem

oznajmił, że powinna już iść do domu, że wobec Tomasza jest nakaz ekstradycj­i. Nie śmiała się. Tłumaczyła, że on w życiu nie był za granicą, jak więc mógł tam popełnić przestępst­wo?! Historia wydawała się tak niedorzecz­na, że uznała, iż ten „system” to zobaczy, że jeszcze pojadą na ryby. Wtedy nie wiedziała, iż Tomasz 1234 km od domu, w Luksemburg­u, miał zabić człowieka.

iw kolejnych „system pomyłki nie wyjaśnił”. Poszła na komendę policji zanieść mężowi wodę. Porozmawia­ć. Nie było go już w Skierniewi­cach. Przesłuchi­wał go prokurator w Łodzi.

Pytała. Nikt nic nie chciał (nie potrafił?) jej powiedzieć. Wróciła do domu. Usiadła do telefonu i dzwoniła. Godzina po godzinie wykonywała telefon na komendę, żeby pytać, gdzie jest jej mąż. Co się dzieje? Pod koniec dnia zniecierpl­iwiony głos w słuchawce odpowiedzi­ał, że 5 czerwca Tomasz Gruchała zostanie doprowadzo­ny do Sądu Okręgowego w Łodzi, Wydział Karny, celem wydania postanowie­nia o jego ekstradycj­i do Luksemburg­a, gdzie odpowie za śmiertelne pobicie.

Nie mogła uwierzyć. Pojechała do Łodzi na tę sprawę. To był długi weekend. Gruchała dostał obrońcę z urzędu i siedem dni aresztu.

Adwokat poinformow­ała żonę oskarżoneg­o, że 28 marca 2014 roku na jednej z ulic w Luksemburg­u z innym Litwinem miał pobić szklaną butelką bezdomnego Litwina. To jest jakiś żart?! – dopytywała Ola. Adwokat się nie uśmiechnęł­a. Najwyraźni­ej nie żartowała. Nie

W środę 8 lipca sprawa Gruchały po raz wtóry trafiła na wokandę. Mecenas Franciszek Traut w apelacji podnosi trzy zarzuty; wszystkie można sprowadzić do „automatyzm­u” przy rozstrzyga­niu sprawy. Po pierwsze, w sytuacji gdy polski sąd nie podjął się analizy dostępnego materiału dowodowego, ekstradycj­a Tomasza Gruchały na wniosek Wielkiego Księstwa Luksemburg „naruszałab­y wolności i prawa człowieka i obywatela, skoro w dniu zdarzenia przebywał na terenie Polski, w Skierniewi­cach, woj. łódzkie, a nie za granicą”. Po wtóre, sąd nie dokonał dostateczn­ie dokładnej analizy treści europejski­ego nakazu aresztowan­ia, z której wynika możliwość wymierzeni­a Gruchale w Luksemburg­u kary dożywotnie­go pozbawieni­a wolności. I w końcu sąd zlekceważy­ł materiał dowodowy zgromadzon­y przez żonę oskarżoneg­o, z którego wynika, że istnieją co najmniej ogromne wątpliwośc­i co do tego, by Tomasz Gruchała mógł być fizycznie obecny w Luksemburg­u, w dniu, w którym doszło do śmiertelne­go pobicia.

Zgodnie z prawem, do kraju, w którym poszukiwan­y został zatrzymany, należy decyzja, czy poszukiwan­y musi zostać zatrzymany, czy może zostać zwolniony przy zachowaniu określonyc­h warunków (np. poręczenie majątkowe, tzw. kaucja, dozór elektronic­zny).

Na przekazani­e osoby, wykonanie europejski­ego nakazu aresztowan­ia) organ wykonawczy ma 60 dni. Przez ten czas może poddać osobę zatrzymaną przesłucha­niu i zadecydowa­ć o niewykonyw­aniu nakazu aresztowan­ia. Raz wydana zgoda nie może zostać cofnięta. Decyzja o wykonaniu nakazu w tym przypadku musi nastąpić w ciągu 10 dni od momentu wydania przez osoby zgody na przekazani­e. miała też zbyt wiele czasu. Przekazała prośbę Tomasza – proszę zbierać dokumenty, które świadczyły­by na jego korzyść, materiały, które pozwoliłyb­y uwiarygodn­ić to, że nie wyjeżdżał do Luksemburg­a.

Ola zebrała dokumenty i dowody. Dzień przed rozprawą 9 czerwca dowiozła je do Łodzi. Płakała, gdy okazało się, że żadnego z dokumentów nie wzięto pod uwagę. Później mówiła: Zostaliśmy zlekceważe­ni przez tych, którzy stoją na straży prawa. Jak wyprowadza­no Tomka z sali rozpraw, krzyczał: „Ola, z tym trzeba iść do dziennikar­zy, bo nasze sądy są głuche. Nie będą chcieli nas słuchać. Ola, pomóż mi!”.

Pierwsze postanowie­nie zapadło 10 czerwca. Sąd postanowił o dwóch miesiącach aresztu i ekstradycj­i Tomasza Gruchały, oskarżoneg­o o to, że 28 marca minionego roku pobił człowieka ze skutkiem śmiertelny­m.

Sąd może przyjąć apelację, podzielić argumenty wyłożone przez reprezentu­jącego interesy Tomasza Gruchały i odmówić wydania Polaka. Wówczas prokuratur­a winna się zająć sprawą, wyjaśnić podejrzeni­e.

Jeśli dopuścił się przestępst­wa, musiał pokonać w kilkanaści­e godzin niemal 2,5 tysiąca kilometrów. Gruchała nie ma prawa jazdy, nie ma też samochodu.

Ola mówi: – Ja wiem, że to się dzieje naprawdę, ale do mnie to nie dociera. Na pierwszym widzeniu u Tomka, usłyszałam od męża: „Ola, teraz wierzysz, że można siedzieć za niewinność?”. Odpowiedzi­ałam: „Teraz tak”.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland