Szare na złote
Gdy trafiamy do pomieszczenia, w którym wytapiane jest złoto, czujemy się jak w domku dla lalek. Piec wielkości mikrofalówki, tygielek, a wsad do pieca nabiera się łopatką. Jak piasek z kuwety. Dla kota?
(Gazeta Lubuska)
W hucie miedzi w Głogowie wytapia się znaczne ilości srebra.
Bardzo szybko przekonujemy się, dlaczego wydział metali szlachetnych głogowskiej huty nazywany jest Alcatraz. Pal licho przepustki, pozwolenia, dokumenty tożsamości. Tutaj musimy zostawić wszystkie metalowe przedmioty, a później bramka, przeszukanie ubrań wykrywaczem metalu. A na dokładkę totalna inwigilacja. Nie dość, że przez umieszczone na każdym kroku kamery, to jeszcze mamy osobistego ochroniarza... Ale to jeszcze nic, bo patrzą nam nie tylko na ręce. Przy wyjściu sprawdzą, czy przypadkiem złoty lub srebrny pył nie dostał się do bieżnika podeszwy naszych butów. Uf, nie dostał się.
Przemiana szlamu
w srebro
Pamiętacie, gdy podczas wycieczki po hucie pisaliśmy o szlamie, który pozostał po produkcji miedzi? Nazwa z lekka wzgardliwa, ale w KGHM tym szlamem nikt nie gardzi, wręcz przeciwnie. Jedzie prosto – po oczyszczeniu z resztek miedzi – na wydział metali szlachetnych, czyli właśnie do osławionego Alcatraz. I staje się surowcem pod specjalnym nadzorem. To tutaj codziennie wytapiane jest srebro, a trzy, cztery razy w miesiącu – złoto.
Prześledźmy magiczną przemianę szlamu w sztabki cennego kruszcu. Tomasz Walkowiak, kierownik wydziału metali szlachetnych, pokazuje nam metalowy kontener pełen szarego gruzu. Tak wygląda szlam, który teraz jest suszony. Musi z 10 – 11 proc. wilgotności dojść do pożądanych 2 – 3 proc. Według ostrożnych szacunków z zawartości tego kontenera otrzymamy jakieś 400 kg srebra, gdyż nasz „gruz” zawiera około 33 proc. tego kruszcu.
– Najpierw odzyskujemy srebro, później złoto, co wynika z zasad chemii – tłumaczy nasz przewodnik. – W stosowanym tutaj procesie metalurgicznym obowiązuje bowiem zasada, że najbardziej szlachetne kruszce oddziela się na końcu.
Pierwsze urządzenie do oczyszczenia srebra to piec Kaldo, który mieści 10 – 12 ton szlamu. Panuje w nim temperatura 1200 stopni Celsjusza. Opuszcza go srebro o czystości około 99,1 proc. To tzw. metal Dore’a. Jednak jego wyśrubowana już próba, marzenie jubilerów, to dla hutników z KGHM stanowczo za mało. Trzeba czyścić dalej. W kolejnym, mniejszym piecu metal przybierze postać anod, które posłużą w procesie elektrorafinacji.
– Ile złotych płynie w tym wytopie?
– My naprawdę nie myślimy już złotówkami, tymi ogromnymi kwotami. Dla nas to towar jak towar – mówi Czesław Radkiewicz, operator pieca indukcyjnego. – Na początku trochę się znajomym opowiadało, było to ekscytujące. Teraz to normalka.
Obok budki, w której pracuje Radkiewicz, wiaderko i zmiotka. Przepisy BHP? Nie tylko z ich po- wodu co jakiś czas pył, który gromadzi się na podłodze, jest zmiatany na szufelkę i trafia do pieca. Tutaj srebro jest na wagę złota. No tak, przecież to Alcatraz.
Wróćmy jednak do anod. Wędrują do elektrorafinacji. Anoda się rozpuszcza w elektrolicie, a srebro osadza na katodzie. Kruszec jest zdzierany i spada na dno wanny w formie srebrnego proszku. Aw specjalnym worku ponownie pozostaje szlam, ale broń Boże on także nie jest do wyrzucenia. W workach, w których niczym w sakiewkach zawieszona była anoda, przekazywany jest dalej. Jak go wyrzucić, skoro mamy tutaj złoto, platynę, pallad... W pogoni za złotem nie będzie już jednak przepuszczania przez elektrorafinację, ale zastosowanie innych procesów, z wykorzystaniem roztworów odpowiednio dobranych związków chemicznych. Czyli tak naprawdę trwają tutaj solidne ćwiczenia z chemii i fizyki po to, aby otrzymać złoty piasek. Prawie taki jaki w westernach zostaje na dnie misek poszukiwaczy.
Tymczasem srebrny proszek ma już czystość tzw. czterodziewiątkową, czyli 99,99. Ona zaspokoi oczekiwania najbardziej wymagającego klienta. Wędrujemy do pieca indukcyjnego, gdzie srebro przybiera postać granulatu srebra. Gdy Sławomir Stokłosa bierze granulki do ręki, ma się wrażenie, że to raczej perły niż metal.
Stokłosa sprawdza, czy mają odpowiednią wielkość, czy nie są zbyt ostre.
– Ile warta jest ta garstka? – pytamy.