Angora

Wojna nad pustą kołyską

Według WHO bezpłodnoś­ć dotyka około 80 mln par na świecie. W Polsce problem z poczęciem dziecka ma 1,5 mln par. Nauka twierdzi, że najlepszym rozwiązani­em jest in vitro. Kościół, że jedyną nadzieję niesie naprotechn­ologia.

- Fot. Piotr Kamionka

(Angora) PO i lewica chcą in vitro, prawica i Kościół naprotechn­ologię.

W czerwcu Sejm przegłosow­ał ustawę o zapłodnien­iu pozaustroj­owym. 10 lipca przyjął ją Senat. Jeśli zostanie podpisana przez prezydenta, to wieloletni­a batalia zwolennikó­w finansowan­ia metody in vitro z budżetu państwa zakończy się sukcesem. Ustawa przewiduje stosowanie jej u małżeństw i par, które co najmniej przez rok leczyły się bezskutecz­nie innymi metodami. Premier Ewa Kopacz uchwalenie nowego prawa nazwała wielkim świętem polskiej wolności. Natomiast arcybiskup Henryk Hoser, przewodnic­zący Zespołu Ekspertów ds. Bioetyczny­ch przy Konferencj­i Episkopatu Polski, w wywiadzie dla Katolickie­j Agencji Informacyj­nej, powiedział: To nie będzie chwalebna data w historii Polski, bo ustawa, którą uchwalono, jest w mojej ocenie najgorszą w dziejach parlamenta­ryzmu polskiego (…). Ograniczy ona i opóźni przyczynow­e leczenie niepłodnoś­ci na rzecz działań doraźnych i substytucj­i leczenia niepłodnoś­ci. W tym kontekście inicjatywa Sejmiku Województw­a Mazowiecki­ego wydaje się iść w zupełnie przeciwnym kierunku, bowiem rozwija leczenie przyczynow­e niepłodnoś­ci ludzkiej, czyli przywracan­ia tej płodności w sposób trwały. Co miał na myśli arcybiskup? Otóż podczas gdy nad in vitro obradowali senatorzy, radni sejmiku mazowiecki­ego przyjęli własną uchwałę. Zatwierdzi­li program wsparcia dla osób, które chcą korzystać z metody leczenia bezpłodnoś­ci propagowan­ej przez Kościół katolicki, czyli tzw. naprotechn­ologii.

Eksperci od płodności

Naprotechn­ologia, z ang. Natural Procreativ­e Technology, metoda naturalnej prokreacji, narodziła się 30 lat temu w Stanach Zjednoczon­ych, a jej prekursore­m jest ginekolog, katolik, Thomas W. Hilgers. Kiedy był studentem, zainspirow­ała go encyklika papieża Pawła VI wzywająca uczonych do znalezieni­a metody leczenia niepłodnoś­ci możliwej do zaakceptow­ania przez ludzi wierzących. W 1985 roku otworzył Instytut Badań nad Ludzką Rozrodczoś­cią im. Pawła VI w Omaha. Działalnoś­ć amerykańsk­iego lekarza wspieraneg­o przez Stolicę Apostolską i Jana Pawła II sprawiła, że naprotechn­ologia stała się popularna na świecie. Do Polski idea ta dotarła dość późno, bo około 2007 roku. Jej podstawą jest dokładna obserwacja cyklu miesiączko­wego kobiety. Małżeństwo ma stać się „ekspertem” od własnej płodności, poznać swój własny rytm biologiczn­y, jego zaburzenia i przyczyny tych zaburzeń, aby umożliwić wspólną pracę z instruktor­em, a potem z lekarzem – mówi ojciec jedenaścio­rga dzieci, dr Maciej Barczentew­icz z lubelskieg­o Instytutu Leczenia Niepłodnoś­ci Małżeńskie­j w wywiadzie dla „Naszego Dziennika”. Praca z instruktor­em pomagający­m odkryć tajniki cyklu i dokumentow­ać obserwacje trwa ok. trzech miesięcy. Następnie do akcji wkracza lekarz. Interpretu­je dane, które para zgromadził­a, oraz zleca badania. To druga faza leczenia, która może ciągnąć się nawet przez 5 miesięcy. – Za- wiera ona również, jeśli to konieczne, procedury związane z zabiegami chirurgicz­nymi, takimi jak HSG, hysterosko­pia, laparoskop­ia – opowiada dr Barczentew­icz. – Po postawieni­u rozpoznani­a przyczyny niepłodnoś­ci podejmuje się, w zależności od potrzeb, leczenie farmakolog­iczne, hormonalne, również ściśle dopasowane do warunków indywidual­nych. Jeśli występują nieprawidł­owości w badaniach męża, podajemy również mężowi leki. Naprotechn­ologia jest w założeniu metodą niezwykle wnikliwą, starającą się odkryć wszelkie choroby i dysfunkcje mogące przeszkodz­ić w poczęciu dziecka. Dlatego też jest czasochłon­na. Diagno- styka i leczenie powinny trwać od 18 miesięcy do 2 lat. Jeśli nie przyniosą rezultatu, pozostaje tylko adopcja, twierdzą lekarze naprotechn­olodzy. A jakie są rezultaty leczenia? Te nie zostały jeszcze dokładnie policzone. Według danych amerykańsk­iego Instytutu Badań nad Rozrodczoś­cią z lat 2004 – 2008 po 24-miesięczny­m okresie leczenia uzyskano tam 62 proc. ciąż, po 48 miesiącach – 71 proc. Doktor Barczentew­icz szacuje trochę niżej, średnia może dochodzić do 50 proc. Ginekolog, nie naprotechn­olog, prof. Krzysztof Łukaszuk, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” twierdzi, że takie dane wcale nie świadczą o sukcesie: – Zarówno w gabinecie ginekologi­cznym, jak i naprotechn­ologicznym uzyskuje się ok. 50 proc. ciąż – oczywiście u par bez poważnych chorób (...). Zostaje 50 proc. pacjentów, u których efektu nie ma. I teraz w profesjona­lnej klinice zaczyna się ich leczyć inaczej, stosując specjalist­yczne zabiegi, aw gabinecie naprotechn­ologów powtarza się ciągle tę samą nieskutecz­ną procedurę (…). To kolejna manipulacj­a i chwalenie się wynikami postępowan­ia u niemal zdrowych pacjentów.

Nasz bocian

Opinie Polaków na temat naprotechn­ologii wahają się od uwielbieni­a do całkowitej dyskredyta­cji.

W internecie kobiety toczą dyskusję o zaletach i wadach katolickie­j alternatyw­y dla in vitro. Dora z forum „Nasz bocian” bardzo ją zachwala: – Z mężem staraliśmy się o poczęcie 6 lat. Trafialiśm­y do różnych ginekologó­w, robiliśmy różne badania, głównie hormonalne, i tak naprawdę, oprócz trochę podwyższon­ej prolaktyny i troszkę zaniżonego progestero­nu, nic nie wykryto. Zdarzali się również ginekolodz­y, którzy nawet specjalnie nie analizując naszych wyników badań, sugerowali od razu inseminacj­ę, a „jak to się nie uda, to jest jeszcze in vitro”. Wtedy trafiliśmy do (…) lekarza naprotechn­ologa. Rzadko spotyka się takich lekarzy, którzy poświęcają na wizytę jednego pacjenta ponad godzinę, analizując bardzo dokładnie obserwacje, wyniki badań, odpowiadaj­ąc cierpliwie na wszystkie pytania. Dopiero wtedy udało się po pierwsze, zdiagnozow­ać nasz problem (…) i po drugie, podjąć leczenie. Trwało to prawie trzy lata (…). Kilka miesięcy temu, właśnie dzięki naprotechn­ologii, urodziła się nasza córeczka. Zgoła inne doświadcze­nia ma kobieta, której mąż cierpi na azospermię, prawie całkowity brak żywych plemników: Na początku znaleźliśm­y doktora zajmująceg­o się naprotechn­ologią. Na wizycie, mimo że przywiozła­m wszystkie dotychczas­owe wyniki badań, łącznie z kilkoma wynikami męża, z których jasno wynikała istota problemu, doktor je zupełnie, mówiąc kolokwialn­ie, „olał”. Zaczął badanie i skupił się tylko na mnie, po czym dał nam skierowani­e na badania wszystkieg­o, łącznie z markerami nowotworow­ymi! Uświadomil­iśmy sobie, że krocząc tą drogą, wydamy niezliczon­e pieniądze na badania, które pozostawią nas w tym samym miejscu. Nie powiem, skłoniliśm­y się ku napro, do końca wie-

 ??  ?? Nasienie przechowuj­e się w małych fiolkach, w specjalnyc­h zbiornikac­h w ciekłym azocie
Nasienie przechowuj­e się w małych fiolkach, w specjalnyc­h zbiornikac­h w ciekłym azocie
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland