Iran + uran = pluton
Iran wraca do eksperymentów jądrowych.
Pytanie, jaki pluton? Chemiczny, z tablicy Mendelejewa, czy może egzekucyjny?
Jeśli naukowcy irańscy wzbogacą uran do postaci plutonu, atak na instalacje jądrowe pod Teheranem będzie nieuchronny. Nie nastąpił jak na razie, bo instalacje znajdują się rzeczywiście pod Teheranem, to znaczy pod ziemią. Izrael czeka na wyraźny sygnał, że Irańczycy zamierzają zetrzeć państwo Żydów z powierzchni ziemi. I wtedy zaatakuje karnie. Żeby temu zapobiec, szczyt polityczny świata po katorżniczych negocjacjach zawarł
porozumienie
z Iranem. Nigdy nie będzie wiadomo, z którym Iranem – pragmatyków prezydenta Rohaniego czy dogmatyków najwyższego przywódcy Chameneiego?
Mocarstwa jądrowe (co tam robią Niemcy?) zgodziły się na zniesienie sankcji Zachodu (co tam robią Chiny?) w zamian za zgodę na kontrolowany program badań jądrowych w Iranie. Wygląda to na ostatnią próbę ratowania twarzy. Kilku twarzy – Obamy i kilkunastu niby-przeciwników ajatollaha Chameneiego.
Twarz można ratować na dwa sposoby. Idąc do kosmetyczki lub do chirurga. Ponieważ transplantacja twarzy polityków nie jest możliwa, maźnięto je pudrem. Takie maźnięcie kończy się czasem Nagrodą Nobla. Obama już ją otrzymał, teraz w kolejce czeka Kerry. Porozumienie z Iranem dowodzi, że zero sukcesów w Jerozolimie i Moskwie można zrekompensować sukcesem w Teheranie. Tymczasem sukces ten uznano w Izraelu za największy błąd współczesnego świata. Premier Netanjahu rad by przycisnąć ajatollahów tak, jak uczynił to z Palestyńczykami (nigdy nie mieli państwa to i teraz mieć nie muszą). Ale Iran to nie Palestyna. Paradoksalnie generałowie izraelscy woleliby mieć do czynienia po drugiej stronie z jawnym państwem nuklearnym. W obronie wyręczyłaby ich wtedy doktryna odstraszania jądrowego. Wy macie broń, i my też mamy. Wy możecie zaatakować, my oddamy w tej samej chwili. Dlatego na drugi atak już nie będziecie mieć siły. Przeżyjemy, tracąc z każdej strony po jednym z najważniejszych miast, ale wszystko przecież można odbudować (z wyjątkiem Palestyny).
Iran wraca do eksperymentów jądrowych z energią, która ma służyć celom pokojowym. I to jest najgrubsza warstwa nawet nie pudru, a klajstru. W państwach autorytarnych różnica między elektrownią a silosem jest żadna.
Iran, podobnie jak kontrpartner przy stole rozmów, Wielki Szatan, jest wyraźnym celem agresji ISIS, Państwa Islamskiego. Kalifat to sunnici, a Iran to ich nienawistni bracia przyrodni, szyici. Iran, z którego zdjęto sankcje, może być kluczowym sojusznikiem Zachodu w ofensywie przeciwko ISIS, ale musi być militarnie potężny. Bomba atomowa na nic zda się w Afganistanie, bo tam są góry. Ale na obszarze zajętym przez podrzynaczy gardeł, czyli na obszarze kalifatu, płaskiej pustyni – może. Zginą tam
tylko bandyci,
którzy i tak już wydali na siebie wyroki śmierci, które wykonują w atakach samobójczych, mordując przy każdej okazji po kilkadziesiąt niewinnych osób. Czy broń irańska używana przeciwko terrorystom ISIS będzie wykorzystywana do celów pokojowych czy wojennych? Każdy ajatollah udowodni, że broń użyta do celów wojennych została wykorzystana do celów pokojowych.
Głównymi negocjatorami porozumienia z Iranem byli ministrowie spraw zagranicznych – John Kerry i Mohammad Dżawad Zarif. Kogo reprezentuje Kerry – wiadomo. Natomiast z Zarifem jest jak z tytułowym plutonem. Raz występuje w imieniu prezydenta, którym jest pragmatyk Hasan Rohani, kiedy indziej musi mówić językiem dogmatyka, przywódcy państwa i narodu, ajatollaha Alego Chameneiego.
Kerry wszedł w za duże dla siebie buty Henry’ego Kissingera, który z wrogiego Egiptu zrobił państwo umiejące współżyć z Izraelem. Na razie Stany Zjednoczone zgodziły się na przekształcenie Iranu z podejrzanego i oskarżonego w równorzędnego partnera rozmów. Kerry’emu marzy się teraz przekształcenie Iranu w państwo umiejące współżyć ze Stanami Zjednoczonymi. Do tego potrzebna jest frakcja pragmatyków prezydenta Iranu. Ale w Iranie nie rządzi prezydent, tylko Chamenei i wobec tego porozumienie, które podpisał Zarif, służyć będzie okłamywaniu partnerów, bo Chamenei uważa, że negocjacje potrzebne były po to, aby Zachód naprawił wszystkie krzywdy wyrządzone Iranowi sankcjami. Będzie to dosyć trudne, albowiem na razie obowiązuje w Iranie „gospodarka oporu” polegająca na należytym wykorzystaniu infrastruktury krajowej i pobożności w realizacji wskazań rewolucji islamskiej. Coś na kształt „dżucze” w Korei Północnej. Chamenei jawnie atakuje koncepcje prezydenta Rohaniego, który chce rozwoju w oparciu o inwestycje zagraniczne i prywatyzację.
Co na temat porozumień sądzą dwa bieguny świata islamskiego?
Chamenei przypomniał, że Amerykanie nigdy
nie dotrzymują słowa.
Na spotkaniu z okazji miesiąca postu – ramadanu – oświadczył, że nie będzie żadnych inspekcji ośrodków militarnych Iranu ani przesłuchiwania naukowców i że sankcje zostaną zniesione zaraz po podpisaniu porozumienia, a nie po potwierdzeniu przez MAEA, że Iran przestrzega porozumień.
Gazeta irańska „Kayhan”, która jest tubą Chameneiego, podała 17 czerwca 2015, że Biały Dom zostanie zniszczony w kilka minut po amerykańskim ataku na ośrodki jądrowe Iranu.
Saudyjska gazeta „Al-Dżazira” porównuje zbrojenia Iranu do tajnych zbrojeń Niemiec hitlerowskich przed drugą wojną światową. Kuwejckie pismo wydawane po angielsku „Arab Times” zestawia porozumienie z Iranem do porozumienia z Monachium. Iran podobnie jak Niemcy osiąga porozumienie na własnych warunkach. Autor, Ahmad Al Dżarallah cytowany w biuletynie MEMRI z 14 lipca 2015 pyta, który z krajów arabskich zajmie teraz miejsce Austrii lub Polski i padnie ofiarą ekspansjonistycznych ambicji Iranu?
Do Iranu jako pierwszy wybiera się z wizytą prezydent Francji François Hollande. Kapitał francuski zapodatkowany przez Hollande’a na śmierć, mógłby odżyć w Iranie. Ponadto Francja ma do nich reaktory i paliwo.
Putin uważa Iran za strefę wpływów Rosji. Iran jest sojusznikiem Syrii, w której Rosja utrzymuje bazę morską. Co prawda wejście ropy irańskiej na rynki światowe obniży jej cenę, co jeszcze bardziej ugodzi Putina, ale reaktory irańskie dostarczane były i będą przez Rosję. Ponadto skoro Rosja była
przy stole rozmów
z Iranem, to może otworzy się droga powrotu Putina do salonów, z których go przepędzono po awanturze ukraińskiej.
Chiny, choć to nie Zachód, były obecne przy stole rozmów, ponieważ niczego ważnego nie da się dziś uzgodnić na świecie bez Chin.
Niemcy natomiast, choć są przeciwnikiem energii jądrowej nawet do celów pokojowych, są silnikiem gospodarczym zjednoczonej Europy i ich obecność przy stole rozmów zawsze znaczy więcej niż głos rotacyjnego urzędnika z Brukseli.
Anglia jest obecna w Iranie w sposób naturalny. Wiąże ją stare porozumienie z Rosją o podziale Persji na dwa, jeśli doszłoby tam do bałaganu.
Obama na odchodne chce zostawić po sobie coś trwałego (byle to nie było coś takiego jak Irak Busha), a Kerry byłby niezłym przeciwnikiem Hillary Clinton w wyborach prezydenckich.
Tak czy owak obydwie strony negocjacji odchodzą od stołu rozmów zadowolone. Każda uważa, że postawiła na swoim.