Uchwycić zmysły
Sónar 2015 w Barcelonie.
Leopold Staff czuł „zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu”, a Przerwa-Tetmajer „srebrzystoturkusową ciszę”. Synestezja, czyli łączenie w jednym wyrażeniu różnych doznań zmysłowych, była częstym środkiem stylistycznym, dzięki któremu wielcy pisarze uwieczniali swoje poetyckie odczucia. W dzisiejszych czasach sam papier już nie wystarcza, bo synestezji wychodzi naprzeciw najnowsza technologia. Już nie poeci, ale naukowcy, inżynierowie, fizycy i technicy audiowizualni dwoją się i troją po to, by uchwycić zmysły.
Odczuć film
Urządzenia, które w różny sposób łączyły doznania zmysłowe, w zasadzie zdominowały wystawę nowych technologii i kreatywnych rozwiązań towarzyszącej festiwalowi muzyki nowoczesnej i eksperymentalnej Sónar 2015 w Barcelonie. Ekspozycje, choć akompaniujące wydarzeniu czysto muzycznemu, już od lat są wyznacznikiem nowych trendów związanych z szeroko pojętą sztuką i techniką audiowizualną. Tego roku wystawcy jasno dali nam do zrozumienia: im więcej zmysłów zaangażowanych np. w słuchanie muzyki czy oglądanie obrazów, tym lepiej. Najpowszechniejszym „gadżetem”, prezentowanym przez kilka firm i laboratoriów badawczych, były futurystyczne gogle, w których można było oglądać najróżniejsze projekcje. Zastosowanie specjalnej techniki panoramicznego nagrywania obrazów w 360° oraz konstrukcja samych okularów pozwalała widzowi śledzić co dzieje się dookoła niego, a nie tylko na wprost. W ten sposób uzyskuje się wrażenie odczuwania przestrzeni i niejakiej kontroli nad przesuwającymi się obrazami. Niektóre projekcje, przedstawiające np. lot nad pustynią, oszukiwały błędnik zwiedzających barcelońską wystawę, którym wydawało się, że nie tylko oglądają panoramę, ale wręcz lewitują nad rozpościerającymi się pod nimi piaskami.
Prawdziwą furorę robiły jednak te same „gogle”, które przy okazji były sprzężone z fotelem, mogącym poruszać się o 360° w dwóch osiach. Whiplash, bo tak nazywa się ów wynalazek, nie tylko daje uczucie iluzji poruszania się w przestrzeni, ale rzeczywiście pozwala odczuć na własnej skórze przeciążenia, przyspieszanie, zwalnianie czy też wrażenie „wolnego spadania” niczym przy skokach spadochronowych. Jego pomysłodawcy wzorowali się na kolejkach górskich w lunaparku, z tym że zaawansowana technika pozwoliła im na redukcję kształtu kręcącego się fotela oraz pozbycie się dodatkowych instalacji. W ten sposób tę „zabawkę” można postawić w każdym miej- scu, nawet we własnym domu. Na razie parki atrakcji mogą odetchnąć, bo Whiplash to dopiero prototyp, ale kto wie, jak rozwiną się podobne projekty za kilka lat?
Trzeci wymiar fotografii
Kolejną nowością, która ma za zadanie w przyszłości zmienić nasz odbiór obrazów, był zaprezentowany przez grupę Glassworks sprzęt do robienia trójwymiarowych zdjęć. Podstawą do ich wykonania jest aparat cyfrowy oraz seria luster ustawionych pod odpowiednim kątem. Uzyskane w ten sposób zdjęcia są nakładane tak, by uzyskać różne płaszczyzny. Na wstępnym obrazie można wyznaczyć linie, wzdłuż których ma zostać wygenerowany trójwymiarowy profil przedmiotu lub nawet twarzy. Trzeba przyznać, że samo zdjęcie to właściwie zbiór kolorowych kropek, które oddają trójwymiar na ekranie komputera. Mimo to złudzenie 3D na 2D jest osiągnięte.
Na wystawie Sónar można było także podziwiać niejako odwrotny eksperyment, czyli modulowanie za pomocą dłoni trójwymiarowego hologramu. Tu również oparto się na odbijającym obraz lustrze, ale to jak był on generowany uzależniono od sensora rejestrującego ruchy rąk. W praktyce ochotnicy mieli wrażenie jakby dotyk wpływał na odbierane wrażenia wzrokowe.
Dotknąć, podświetlić,
poczuć muzykę
Bliskość koncertów światowej sławy muzyków uczestniczących w festiwalu musiała odbić swoje piętno również na wystawie. Zgodnie z przyświecającą całości synestezją, nie wystarczyło wyłącznie słuchać dźwięków. Jak na przykład wyglądają różne rodzaje muzyki? – to pytanie zadano w barcelońskiej Wyższej Szkole Wzornictwa. Efektem ich pracy była interaktywna instalacja – połączenie nauki, fizyki, dźwięku, programowania oraz sztuki. Na specjalnej płycie, która imitowała wibracje przekazywane przez standardowe głośniki (takie jak np. w najprostszym radiu), wyłożono specjalną plastyczną masę, która przybierała rozmaite kształty w zależności od natężenia granej muzyki.
Z połączeniem dźwięku i światła być może już jesteśmy bardziej zaznajomieni, ale zwrócić uwagę może projekt zaproponowany przez Katalońskie Centrum Technologii. Skonstruowali oni urządzenie na kształt pływającej w wodzie meduzy, której „macki” zakończone są sensorami światła. Podświetlanie określonych z nich przekształcane jest w muzyczną kompozycję. W warunkach wystawowych ta osobliwa ośmiornica być może nie zachwyca, ale pomysł naukowców, by wykorzystać ją do pomiaru przezroczystości i czystości wód morskich, jest już bardziej interesujący.
Pozostaje połączenie dźwięku i ruchu. Uniwersytet w Genui zaprezentował na Sónarze wyniki projektu, do którego zaproszono do współpracy centrum naukowe Casa Paganini – InfoMus oraz wybitnych włoskich tancerzy. Skonstruowano specjalną matę, połączoną z szeregiem rejestratorów ruchu, która pozwala na tłumaczenie niewerbalnego języka naszego ciała na język muzyki. Jak wyjaśniają sami naukowcy, dzięki niej tańczący może „słuchać własnej choreografii czy też wykonywanego baletu”. Celem projektu jest nie tylko zabawa, ale uchwycenie odczuwania świata z zamkniętymi oczami. Badania te mają pozwolić na lepsze zrozumienie procesów zachodzących u niewidomych.
Technika żądna doznań?
Nowości wystawy podczas Sónaru 2015 na pewno będą inspiracją dla przyszłych projektów w zakresie nauk audiowizualnych. Pokazują też, że współczesna technika coraz silniej i z coraz lepszym skutkiem próbuje naśladować to, co do tej pory wydawało się najbardziej ulotne i najmniej sztuczne – nasze zmysły. Czy przybliża nas to do „czujących” maszyn? Chyba nie. W każdym razie pewne jest, że świat nauki i techniki, tak jak w sportach ekstremalnych, żądny jest nowych doznań i wrażeń.
W przeciwieństwie do paru malkontentów lubię góralską muzykę. Podobają mi się przeciągłe zawodzenia i charakterystyczne brzmienie „sksypecek”. Tylko że to, co prezentuje Future Folk, to tak, jak w ich nazwie – przyszłościowa wizja tego gatunku, ale grana już teraz. Oparte na elektronice motywy nowoczesnych i tradycyjnych utworów góralskich jednych przerażą i odstraszą, innych zachwycą. Zwłaszcza że jest to muzyka taneczna, choć z wpływami dubstepu. Na szczęście tekstowo grupa trzyma się życiowych tematów, a zwłaszcza relacji damsko-męskich, bo Górol to jest taki cłowiek, co sanuje łojców mowe i w miłości jest góralski, cysto polski, a nie pański – śpiewają chłopaki w piosence Tradycja. Ostro, ale z sercem!
Universal. Cena ok. 40 zł.
Zdobywca w 2009 roku drugiego miejsca w American Idol uważany jest przez media za jednego z najseksowniejszych piosenkarzy świata. Mnie zaimponował, decydując się na trasę koncertową z zespołem Queen i śpiewając partie Mercury’ego. Nie próbował go zastąpić, nie wydziwiał, tylko robił swoje. Jednak na trzeciej w karierze płycie zdarzyło mu się kilka wpadek. Przede wszystkim album jest nierówny. Po kilku energetycznych utworach ( Ghost Town, Another Lonely Night, There I Said It) przychodzą słabsze. Gdzieś gubią się melodie, a zaczyna chałturka. Lambert stara się także na siłę wyciągać wysokie tony, co nie zawsze kończy się powodzeniem. Ale jest zjawiskiem w show-biznesie, scenicznym potworem. Dlatego szacun.
Warner. Cena ok. 50 zł.
Pięćdziesiąty drugi Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu za nami, a dziewięćdziesiąt lat Polskiego Radia przeleciało nie wiadomo kiedy. Z okazji jubileuszu na trzypłytowej składance znalazły się same oryginalne hity rodzimej fonografii. Wśród wykonawców dawni i współcześni artyści: Ewa Demarczyk w piosence Grande Valse Brillante, Jan Kiepura i Brunetki, blondynki, Alicja Majewska w Odkryjemy miłość nieznaną, Zbigniew Wodecki w Lubię wracać, Perfect i Wszystko ma swój czas… Łza się w oku kręci!
Polskie Radio. Cena. ok. 50 zł.