Kogo powinien straszyć Jan Reszke
Otóż nie. Przewieziono go do Paryża i po uroczystym pogrzebie pochowano właśnie na cmentarzu Montparnasse. Dowiedziałem się o tym z książki Wojciecha Matuszewskiego, polskiego pianisty i admiratora sztuki operowej, działającego od wielu lat w Stanach Zjednoczonych.
Na palcach jednej ręki można policzyć ludzi pióra zajmujących się obecnie przeszłością polskiej sztuki operowej. Nieoceniony Wacław Panek z doktoratem o Kiepurze, prof. Małgorzata Komorowska z piękną pracą o Marcelinie Sembrich-Kochańskiej, skromny i pracowity Adam Czopek z książką o polskich śpiewakach na scenach świata, wybitny fotografik Juliusz Multarzyński ze swymi bogatymi zbiorami i wspaniałymi wystawami, no i Wojciech Matuszewski z opowieścią o rodzie Reszków.
Nasuwa się pytanie, co porabiają coraz liczniejsi absolwenci fakultetu muzykologii. Dyplomanci żmudnych studiów i zawiłych dysertacji, z których jeden – pamiętam! – z uporem twierdził, że Rungenhagen to miasto w NRD, a nie nazwisko berlińskiego profesora kompozycji naszego Stanisława Moniuszki.
Tak jak obecnie na światowym firmamencie opery widnieją polskie nazwiska Żylis-Gary, Wojtaszek-Kubiak, Ochmana, Toczyskiej, Beczały, Kwietnia, Kurzak i Dobbera, tak przed ponad 100 laty nasi przodkowie dumni byli z karier Felicji Kaszowskiej, Adama Didura, Sembrich-Kochańskiej, Władysława Mierzwińskiego, a przede wszystkim rodzeństwa Jana Reszke (tenor), Edwarda Reszke (bas) i Józefiny Reszke (sopran).
Tenor Jan zrobił największą z nich karierę. Dysponował potężnym głosem dramatycznym, urodą i manierami wykwintnego arystokraty. Śpiewał niemal wszystkie czołowe partie w repertuarze francuskim od Mayerbera, Gounoda i Bizeta, aż po dzieła Masseneta ( Cyd, Werther, Herodiada). Jako pedagog wykształcił całą międzynarodową plejadę śpiewaków operowych. Z jego porad wokalnych korzystały największe gwiazdy epoki: Adelina Patti, Nellie Melba i Leo Slezak.
Z głową przepełnioną tym wszystkim błądziłem po cmentarzu Montparnasse, aby postawić świeczkę na mogile polskiego tenora, który w złotym wieku światowej wokalistyki, będąc najwięk- szym Radamesem, Otellem, Zygfrydem, Walterem, Lohengrinem i Tristanem zasłynął również mistrzostwem w repertuarze francuskim jako niezrównany Romeo, Faust, Don Jose, Raul i Werther. Po długich poszukiwaniach ustaliłem, że Jan Reszke spoczywa w divisionie 26, rząd I, mogiła 8, nr 97PA1918.
W tym miejscu zachodzi pytanie, co porabiają funkcjonariusze polskich placówek dyplomatycznych, ośrodków kultury, konsulatów i innych organizacji zajmujących się sprawami polsko-francuskiej współpracy kulturalnej. Może wreszcie ruszą „cztery litery”, aby skłonić dyrekcję cmentarza do umieszczenia Jana Reszke w oficjalnym spisie wybitnych lokatorów Montparnassu? Czy ten wielki tenor gorszy jest od spoczywających tuż obok młodszych sąsiadów, takich jak Dreyfuss, Garnier, Petrula czy Citroën?
Jeśli to nie stanie się w najbliższym czasie – według posiadanych przeze mnie wiadomości – Jan Reszke zacznie straszyć w polskiej ambasadzie. Oby pierwszą jego ofiarą nie stał się nowy ambasador Andrzej Byrt, wspaniały dyplomata, do niedawna świetny szef Międzynarodowych Targów Poznańskich, mój sąsiad z Poznańskiej Cytadeli, jak mało kto znający się na sprawach kultury.