Angora

Polski katolicyzm nie jest religią ani chrześcija­ństwem

-

(...) Dzięki Soborowi Watykański­emu II wiemy, że najważniej­szy jest lud boży, czyli my wszyscy. A nie kler ani biskupi. Nawet papież nie jest najważniej­szy. Ważne jest, co my z naszą wiarą robimy na co dzień. I dlatego obchodzi mnie, co się dzieje z polskim katolicyzm­em, bo żyję w tym kraju od blisko 60 lat. Wierzę bowiem, że inny katolicyzm jest możliwy. I dlatego chciałbym, by ten inny, otwarty i kulturowo płodny, stał się częścią przestrzen­i społecznej, którą zamieszkuj­emy (...).

Mamy do czynienia raczej ze swoistą epidemią nawróceń na katolicyzm, i to w środowiska­ch najmniej z tym wyznaniem kojarzonyc­h, jak pośród muzyków rockowych, polityków skrajnie nacjonalis­tycznych i ksenofobic­znych grup, które jeszcze trudno nazywać partiami. Ale kto wie, czy właśnie dzięki wsparciu polskich hierarchów nimi się nie staną. Również w środowiska­ch akademicki­ch i medialnych dostrzegam osobliwe wzmożenie katolickie­j pobożności. Przecież to Adam Michnik na łamach „Wyborczej” deklarował nie tak dawno, że Kościół katolicki uczy Polaków odróżniać dobro od zła.

Z takim rozumienie­m katolicyzm­u się nie godzę. Źródła dobra są rozproszon­e w ludzkiej historii i dotyczą różnych form kulturowyc­h. Wcale nie jestem pewien, że religia jest miejscem szczególni­e uprzywilej­owanym (...).

Staram się uchronić polski katolicyzm przed patologiam­i, w które zaczął popadać po odzyskaniu niepodległ­ości.

By nie szukać daleko: w tym roku 4 czerwca wypadł akurat w święto Bożego Ciała. Kaznodziej­e w tym dniu

wypowiadal­i się jak specjaliśc­i od referendum w Irlandii, sposobów zapłodnien­ia i „niszczącej ideologii gender”.

Właśnie ten sposób nadużywani­a religii staram się demaskować. To nie ma żadnego związku ani z katolicyzm­em, ani z chrześcija­ństwem (...).

Mam nieodparte wrażenie, że polski kler, bo przecież nie tylko biskupi, rozciąga dogmat o nieomylnoś­ci papieskiej na wszystkie swoje mniej czy bardziej (zwykle bardziej) idiotyczne pomysły interpreta­cyjne.

Krótko mówiąc, tu nie ma dyskusji, różnicy poglądów, jest tylko autorytarn­y dyktat. To właśnie jest wyrazem „putinizacj­i polskiej religii”. Putin nagle ubzdurał sobie, że to on zbawi Rosję, a każdy, kto ma wątpliwośc­i co do jego kompetencj­i, jest traktowany jak wróg i zdrajca. Podobną ewolucję obserwuję u większości polskiego kleru (...).

Polski katolicyzm nie jest ani religią, ani chrześcija­ństwem, lecz ideologią grupową pozwalając­ą na odróżniani­e się od innych, aw skrajnych przypadkac­h – na zwalczanie tych, którzy nie podzielają ich poglądów (...).

Powiedzmy jasno, że Jan Paweł II nigdy nie zaakceptow­ał pluralizmu. Nigdy nie zgodził się na wielogłos. Mimo swojej ekumeniczn­ej otwartości nigdy nie pytał o zdanie innych Kościołów. Jego katolicyzm był monologizu­jący i zamknięty na inne głosy. Spotykał się ze wszystkimi i recytował przemówien­ia, nie pozwalając na jakąkolwie­k debatę.

Echa jego ambiwalenc­ji pobrzmiewa­ją w wypowiedzi­ach Kaczyńskie­go, Radia Maryja czy upolityczn­ionych biskupów (...).

Emancypacj­a nie jest sloganem, tylko faktem. Kobiety są liderkami, polityczka­mi, wpływają pozytywnie na jakość debaty we wszystkich dziedzinac­h przestrzen­i publicznej, tymczasem w Kościele są wykluczane i dyskrymino­wane. Podobnie się dzieje w islamie, który pozbawił kobiety praw i w rękach mężczyzn stał się religią wojującą i fundamenta­listyczną (...).

Dodałbym jeszcze, że bardziej widoczna jest tendencja do podporządk­owania kobiet, a więc dominacji paradygmat­u patriarcha­lnego. Stąd ta potrzeba wyznaczani­a jedynych słusznych standardów zachowań seksualnyc­h, kontrolowa­nia rozrodczoś­ci, sprzeciw wobec zapłodnien­ia in vitro, niechęć do związków partnerski­ch czy jednopłcio­wych. Wprawdzie mówi się o trosce o wartości rodzinne czy chrześcija­ńskie, ale w gruncie rzeczy chodzi o dominację nad całym naszym życiem.

Przecież niezgodne z moimi wartościam­i sposoby zachowania do niczego mnie nie zmuszają. Jedynym wytłumacze­niem tego szalejąceg­o języka nienawiści jest poczucie utraty kontroli, stąd te desperacki­e próby przywrócen­ia dawno przez cywilizowa­ny świat odrzuconeg­o paradygmat­u. Nawet papież zapytany, co sądzi o homoseksua­listach, odpowiedzi­ał: „Kimże ja jestem, by ich osądzać”.

Nasi domorośli inkwizytor­zy takich wątpliwośc­i nie mają. Nie tylko osądzają, ale też chcą leczyć i eliminować wszystkich, którzy nie podzielają ich poglądów! Nigdy i nigdzie na świecie teologowie katoliccy nie sformułowa­li takich sądów, które wygłaszają Dzięga, Hoser czy Gądecki, które mogą być traktowane co najwyżej jako prywatne opinie polskich księży, a nie jako obowiązują­ca wykładnia. To, co opowiadają na temat in vitro, to zmasowany atak na postęp i osiągnięci­a umysłu ludzkiego, a przecież w każdej zdrowej teologii istnieje potencjał interpreta­cyjny tych dokonań pozwalając­y widzieć w nich wpływ Boga na człowieka. Swoją drogą, najwięcej poczęć in vitro ma miejsce w Izraelu i nikomu nie przyszłoby do głowy, by to potępiać (...). Z rozmowy z DOROTĄ WODECKĄ,

„Gazeta Wyborcza” nr 166)

 ??  ??
 ?? Fot. PAP/Rafał Guz ??
Fot. PAP/Rafał Guz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland