Angora

Opłaca się zdradzać Kaczyńskie­go Rozmowa ze ZBIGNIEWEM GIRZYŃSKIM, byłym posłem PiS

- Nr 172 (25 – 26 VII). Cena 1,99 zł

– W 2008 r. mówił pan o PiS, że „jest jak Kościół przed Soborem Trydenckim, w Rzymie rozpusta, reformacja szaleje, islam zagraża, ale poza Kościołem nie ma zbawienia”. I teraz zapowiedzi­ał pan, że nie startuje. Jest jednak zbawienie poza PiS-owskim kościołem?

– (śmiech) Przede wszystkim są inne dziedziny życia niż polityka. Jestem historykie­m, mogę wrócić do działalnoś­ci naukowej. A moja wypowiedź dotyczyła wyborów polityczny­ch. Jednak i w tym względzie sytuacja od 2008 r. się zmieniła. Wtedy była silna centrowa PO, jakaś tam lewica, a jedyną poważną partią prawicową był PiS. Teraz PO skręciła w lewo, lewica zniknęła, a PiS nie jest już jedyną formacją prawicową. – Jak to? Zjednoczon­a Prawica... – Pojawił się ruch obywatelsk­i skupiony wokół Pawła Kukiza.

– Chyba bardziej antysystem­owy niż prawicowy?

– Ale są tam dwa elementy wyraźnie prawicowe. Pierwszym jest postulat jednomanda­towych okręgów wyborczych, który na całym świecie głoszą ugrupowani­a prawicowe. Nawet PiS, gdy proponował IV RP, głosił potrzebę ordynacji mieszanej. Pod tym względem Kukiz jest więc bardziej na prawo od PiS. Drugim istotnym elementem jest przesłanie patriotycz­ne. Kilka lat temu mówienie o patriotyzm­ie byłoby uznane za coś obciachowe­go. Teraz nawet partia Napieralsk­iego i Rozenka nazywa się Biało-Czerwoni. To, że patriotyzm stał się znów trendy, jest w dużym stopniu także zasługą Kukiza. Trafił do młodych ludzi z przesłanie­m nowoczesny­m w formie, ale tradycyjny­m w treści. I między innymi za to go cenię.

– Niektórzy twierdzą, że Kukiz stracił impet, dostał zadyszki, a jego formacja traci w sondażach. A pan mówi, że to konkurencj­a dla PiS?

– Paweł Kukiz jest jak bardzo utalentowa­ny, fajny chłopak, który jednak przez lata grał w piłkę w A klasie. I nagle ten chłopak trafia na Camp Nou w Barcelonie i przed kilkusetty­sięczną publicznoś­cią zmierzyć się musi z zawodnikam­i klasy Lionela Messiego. Błędy i zadyszka są rzeczą normalną. Na powstaniu kolejnej silnej formacji patriotycz­nej Polska jedynie zyska. A ile ruch Kukiza dostanie ostateczni­e, czy będzie to 10, czy 25 proc. poparcia, dowiemy się w dniu wyborów. Ja jednak trzymam za niego kciuki. – Dlaczego nie kandyduje pan jednak z PiS? – Wciąż toczy się postępowan­ie prokuratur­y w sprawie rozliczeni­a wyjazdów zagraniczn­ych. Nie mam sobie nic do zarzucenia. W postępowan­iu nie jestem oskarżony, występuję w charakterz­e świadka. Ale sprawa ciągle się toczy. W tej sytuacji w PiS nie było wielkiego entuzjazmu, bym znalazł się na liście wyborczej. Uznałem, że nic na siłę. Oświadczył­em zatem, że nie mam zamiaru kandydować.

– WPiS są tacy, którzy mają poważniejs­ze problemy niż pan. Dlaczego akurat pan oberwał?

– Widocznie uznano, że niektórym rannym żołnierzom należy pomóc, a niektórych „dla przykładu” zostawić na polu bitwy. Jeden z liderów PiS podczas rozmowy ze mną powiedział mi, że na domiar złego mam trudny charakter. Ciekaw jestem, czy ci z „łatwymi” charaktera­mi będą w stanie z otwartą przyłbicą występować w TVN w najtrudnie­jszych momentach lub forsować kordon policji, który utrudniał ludziom uczczenie ofiar katastrofy smoleńskie­j w pierwszą rocznicę tej tragedii.

– Który z liderów PiS zarzucił panu trudny charakter?

– Ten, który to powiedział, być może wywiad przeczyta. Życzę mu powodzenia w otaczaniu się ludźmi z „łatwymi” charaktera­mi.

– W 2010 r. rzucił pan rękawicę Jarosławow­i Kaczyńskie­mu i wystartowa­ł na prezesa partii. To chyba jedyny taki przypadek w historii PiS?

– Ostateczni­e nie startowałe­m, ale był taki pomysł. Rozedrgany Misiek Kamiński poleciał wtedy z krzykiem do Jarosława Kaczyńskie­go: „Prezesie, ten Girzyński chce startować na prezesa partii!”. Kaczyński: „No i co z tego, przynajmni­ej ma jaja”. Misiek: „A co, jeśli delegaci dla jaj na niego zagłosują i wygra?!”. – I co na to prezes? – Zmieniono taką wewnętrzną ordynację wyborczą. Według tej nowej, aby móc startować na prezesa, trzeba zebrać 20 proc. podpisów delegatów uprawniony­ch do głosowania. Gdyby takie proporcje zastosować w wyborach prezydenck­ich, to aby w nich startować, kandydat musiałby zebrać nie sto tysięcy, a ponad pięć milionów podpisów. Po tej zmianie jedyną osobą, która może tak realnie kandydować na lidera PiS, jest Jarosław Kaczyński lub ktoś, kogo on by wskazał.

– Powiedział pan też kiedyś, że nie podziela wiary w zamach smoleński.

– To nie jest tak. Ja uważam jedynie, że wyjaśnieni­e niewyobraż­alnej tragedii, do której doszło 10 kwietnia 2010 r., powinno być kwestią ustaleń faktów, a nie wiary bądź nie. W Polsce, niestety, jest to kwestia wiary. To wina nie tych, którzy bez wsparcia państwa, ale za wszelką cenę w ramach zespołu Macierewic­za próbowali dojść do prawdy. To wina rządu, który oddał Rosjanom śledztwo, a swoje prowadził nieudolnie. I pozwolił na to, by najważniej­sze dowody rzeczowe, jak wrak samolotu, zostały w Rosji.

–W PiS było już kilka spektakula­rnych odejść. Pan jednak odchodzi w sytuacji, gdy Andrzej Duda został prezydente­m, a Beata Szydło najprawdop­odobniej zasiądzie w fotelu premiera. Nie żal panu trochę?

– Przypomnę, że byli już politycy pewni wygranej. W fotelu prezydenta przez następne pięć lat widział się choćby Bronisław Komorowski. Był tak pewny siebie, że teraz ma problem, bo swoje mieszkanie wynajął od razu na 10 lat, a nie na pięć. A więc PiS też wygranej pewny być nie może.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland