Gierek reaktywacja Rozmowa z prof. PAWŁEM BOŻYKIEM, osobistym doradcą ekonomicznym Edwarda Gierka, autorem książki „Apokalipsa według Pawła”
– 29 lipca mija czternasta rocznica śmierci Edwarda Gierka. Chociaż realny socjalizm nie był najlepszym z ustrojów, to na grobie byłego I sekretarza PZPR zawsze leżą świeże kwiaty, a w wielu polskich miastach ma on swoje ulice, ronda, place.
– Co rok, w rocznicę śmierci, jeżdżę na grób Gierka, bo był porządnym, i co może dziwić na jego stanowisku, łagodnym człowiekiem. Gdy tylko mógł, starał się pomagać zwykłym ludziom, interweniował w ich sprawach, choć jego otoczenie starało się go od tego izolować. Chociaż był przywódcą dużego europejskiego kraju, to niczego się nie dorobił. Pierwszy prywatny samochód dostał od wydawnictwa BGW, które sprzedało ponad milion egzemplarzy jego wywiadu rzeki. Oni zarobili grube miliony, a jemu kupili malucha, do którego z trudem się mieścił.
– Jak to się stało, że zmarły niedawno generał Jaruzelski, który wprowadził stan wojenny, robił czystki antysemickie w wojsku, był zamieszany w wydarzenia na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., czynnie wspierał interwencję Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, cieszy się dziś w mediach i podręcznikach większą estymą niż Gierek?
– I na dodatek w haniebny sposób internował Gierka w stanie wojennym. Gdy zawożono go helikopterem na poligon, gdzie miał być przetrzymywany, o mało nie doszło do wypadku, gdyż oblodzony silnik śmigłowca odmówił posłuszeństwa i maszyna zaczęła opadać. A wracając do pytania, moim zdaniem w przeciwieństwie do Gierka Jaruzelski szkodził Polsce. Ale zostawił u władzy swoich kolegów, znajomych, którzy do dziś dbają o jego dobre imię.
– W swojej książce „Apokalipsa według Pawła” wychwala pan Gierka pod niebiosa. Oficjalna propaganda upewniała nas, że jesteśmy dziesiątą potęgą gospodarczą świata, ale przecież gierkowska dekada zakończyła się katastrofą.
– Pod względem produkcji przemysłowej rzeczywiście byliśmy na dziesiątym miejscu na świecie, a w latach 1971 – 1976 tempo wzrostu było takie jak na początku XXI wieku w Chinach i wynosiło około 10 proc. rocznie. Ale oczywiście w kraju nie było tak wspaniale, istniało bardzo wiele patologii, o których informowałem Gierka, bo takie też było moje zadanie.
– Nie zapominajmy jednak, że ten wzrost gospodarczy odbywał się na kredyt.
– W 1974 roku na skutek ogromnego wzrostu cen ropy na światowym rynku finansowym pojawiły się gigantyczne ilości petrodolarów. Arabowie nie wiedzieli, jak je spożytkować, dlatego lokowali dochody z ropy w europejskich i amerykańskich bankach. Ogromna ilość pieniędzy przy bardzo niewielkim popycie na kredyty sprawiła, że instytucje finansowe niezwykle chętnie pożyczały pieniądze. Oprocentowanie tych kredytów oscylowało na poziomie 5 proc. rocznie, gdy inflacja wynosiła 7 proc.!
– Skoro było tak dobrze, to dlaczego ostatnią ratę gierkowskiego długu spłaciliśmy dopiero pod koniec 2012 roku?
– W pewnym momencie Polska wystąpiła do wierzycieli o przełożenie terminu spłaty kredytów o kilkanaście lat i było to słuszne pociągnięcie, gdyż dolar tracił na wartości i spłata pożyczek po 15 latach byłaby dla Polski świetnym interesem. Pamiętajmy, że od 1970 do 2010 wartość dolara zmniejszyła się blisko pięciokrotnie. W sumie Gierek zadłużył Polskę na 23,5 miliarda dolarów. Jeżeli nawet pomnożymy to przez pięć, to wychodzi 117,5 miliarda obecnych dolarów, gdy tymczasem dziś nasze zadłużenie przekroczyło 400 miliardów dolarów i nikt nie robi z tego tragedii. Wracając do Gierka, z całego zadłużenia 3,5 miliarda to były pożyczki bieżące, które spłacono. Tak więc pozostało jeszcze około 20 miliardów dolarów. Dla naszej ówczesnej gospodarki to nie była wielka kwota. – Więc co się stało? – Gierek, który wiele lat spędził na Zachodzie i dobrze mówił po francusku, widział konieczność zmian. Przez jego gabinet przewinęło się nie tylko wielu czołowych zachodnich polityków, ale także wielu największych bankierów. W 1974 roku pojechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie był przyjmowany jak
20