Wzgardzony Pluton
internetu i stron WWW. Nie było smartfonów, tabletów, a pierwszy bankomat dopiero co zainstalowano. Komputer w pojazdach programu Apollo przechowywał w pamięci stałej 36 tys. „słów” – opisuje NASA, a w pamięci RAM – 2 tys. Dziś smartfon w kieszeni każdego z nas ma możliwości tysiące, jeśli nie miliony razy większe.
Wprawdzie mieliśmy pojazdy wielokrotnego użytku (wahadłowce), ba – nawet samoloty naddźwiękowe latające z Paryża do Nowego Jorku w nieco ponad trzy godziny. Ale już nie mamy, bo się nie opłacały. NASA zresztą jeszcze niedawno obiecywała powrót na Księżyc w ramach programu Constellation – właśnie teraz odbywałyby się pierwsze loty. Uruchomiony przez prezydenta George’a Busha w 2004 roku został odwołany przez prezydenta Baracka Obamę w 2010. Był za drogi.
–W latach 60. wielu Amerykanów było przekonanych, że warto wydawać pieniądze na program Apollo, ponieważ narodowe bezpieczeństwo podczas zimnej wojny było sprawą najważniejszą – tłumaczy Roger Launius ze Smithsonian National Air and Space Museum. – Dziś wiele osób kwestionuje celowość załogowych misji kosmicznych. A bez odpowiednich argumentów, które wszyscy zrozumieją, będzie bardzo trudno zdobyć odpowiednie środki.
Gdy prezydent Obama obwieścił, że odwołuje program Constellation, na jego głowę posypały się gromy – krytykował go nawet Neil Armstrong. Bo NASA do ostatnich chwil przekonywała, jak bardzo wartościowy jest program załogowych misji kosmicznych, ze szczególnym uwzględnieniem powrotu na Księżyc. – To znacznie więcej niż stawianie flag i filmowanie śladów butów. Chcemy stałej obecności ludzi w kosmosie – mówił wówczas John Olson z NASA. Agencja przekonywała, że w planach jest kolonizacja, budowa stacji na Księżycu, pokojowa współpraca itd., itp. Ale powołany przez Baracka Obamę i zatwierdzony przez Senat nowy administrator NASA Charles Bolden miał na ten temat inne zdanie. – NASA nie będzie prowadzić żadnej załogowej misji na Księżyc. Nie poleci tam z ludźmi prawdopodobnie za mojego życia – mówił podczas spotkania z doradcami. – Nie wiem, jak mam to powiedzieć jaśniej. NASA nie planuje żadnych misji na Księżyc i nawet nie chce planować. A jednym z powodów, dla których tak myślimy, jest to, że wszystkiego zrobić nie możemy.
A co NASA może? Otóż Obama i Bolden (obaj są pierwszymi Afroamerykanami na swoich stanowiskach) wymyślili misję załogową na Marsa, a wcześniej na asteroidę. Co ciekawe, środowisko naukowe jest do tych pomysłów nastawione dość sceptycznie. – Zamierzamy to zrobić i sądzę, że to jest wykonalne – upierał się Bolden.
W 2014 roku, czyli już po skasowaniu Constellation, przedstawieniu projektu asteroidowego i marsjańskiego oraz wpompowaniu pieniędzy NASA w prywatne firmy kosmiczne budujące pojazdy, amerykańska Narodowa Akademia Nauk opublikowała raport na temat przyjętego kursu agencji. Zdaniem najwybitniejszych naukowców kolejnym celem NASA powinien być rzeczywiście Mars, jednak osiągnięcie tego celu nie będzie możliwe bez powrotu ludzi na Księżyc. Według akademików realną datą misji na Czerwoną Planetę jest 2037 rok. „Obecny program kosmiczny agencji przynosi klęski, rozczarowania oraz powoduje utratę przekonania międzynarodowej społeczności, że loty kosmiczne to coś, w czym USA są niepokonane”.
Podobnego zdania jest prywatna National Space Society, według której ponowne umieszczenie gwiaździstego sztandaru na Srebrnym Globie powinno być dla Ameryki priorytetem. Nie tylko z punktu widzenia dumy narodowej, ale też czysto finansowego. Eksploatacja przemysłowa naszego satelity mogłaby pomóc w finansowaniu ambitnych i bardzo drogich misji załogowych.
Czy NASA posłucha naukowców w kwestii powrotu na Księżyc? Pewnie nie, w końcu – wbrew pozorom – misje Apollo wcale nie miały naukowego priorytetu. Jedynym prawdziwym naukowcem (geologiem), który poleciał na Księżyc, był Harrison Schmitt. Miał ruszyć Apollo 18, jednak misja została skasowana. Dla naukowego zespołu NASA ostatnią szansą, żeby wysłać jednego ze swoich ludzi, była misja Apollo 17. Schmitt trzykrotnie wycho- dził na powierzchnię z modułu księżycowego. Był ostatnim człowiekiem, który chodził po Księżycu.
Dziś największym osiągnięciem amerykańskiej agencji kosmicznej są zdjęcia powierzchni Plutona wykonane przez przelatującą obok niego sondę New Horizons. Pluton – jedyna planeta Układu Słonecznego odkryta przez amerykańskiego astronoma i oczko w głowie dumnego narodu – tuż po starcie sondy New Horizons został przez Międzynarodową Unię Astronomiczną zdegradowany do kategorii planet karłowatych. Gdy Neil Armstrong robił swój „mały krok dla człowieka”, oglądało to na żywo w telewizji 600 mln ludzi na całym świecie. Zdjęcia z Plutona NASA wrzuca do internetowego serwisu Instagram. Ogląda je 4 mln osób.