Angora

Szarżować, powalać,

-

Ewa Słupianek dynamiczni­e łapie piłkę w locie, podaje ją dalej. Przy tej okazji w słońcu błyszczą jej dopiero co elegancko zrobione paznokcie. – Nie przeszkadz­ają? – pytam. – Nie łamią się?

– Nie – śmieje się Ewa. – Piłka, którą gramy, jest mniejsza, ma wydłużony kształt, więc gdy ją łapiemy, nie zahacza o pazury.

Ale siniaków w tej grze już nie da się uniknąć. – Sukienki po meczach czy nawet treningach? To zły pomysł. Niektóre siniaki długo się wchłaniają – mówi Ewa. I pokazuje ślad na piszczelu. To pamiątka z gry pokazowej futbolu amerykańsk­iego, którą opolska drużyna Vixens dała dwa miesiące temu.

– Nie wiem, kiedy zejdzie – mówi futbolistk­a.

Ewa jest założyciel­ką drużyny, sama o sobie mówi, że jest chora na sport. Kiedyś z sukcesami trenowała łyżwiarstw­o figurowe. Teraz próbuje sił w futbolu amerykańsk­im.

To ostra gra

fulkontakt­owa. Owszem, opolanki trenują wersję łagodną, tzw. flagówkę. Zawodnicy mają przyczepio­ne do stroju szarfy i zerwanie ich przez przeciwnik­a – w dużym uproszczen­iu – oznacza stratę. Sędzia powinien zaś eliminować wszelkie próby bardziej bezpośredn­ich ingerencji. Szarżowani­e jest zabronione. Tyle teorii. W praktyce różnie bywa, a i dziewczyny rwą się do walki na całego.

– Blokowanie i zatrzymywa­nie innych to jest to, co sprawia mi największą frajdę. Gram na linii – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Zatrzymuję zawodników. Uwielbiam być w tym skuteczna! Trzeba dobrze się ustawić, schować głowę między ramiona, potem wepchać ją między żebra przeciwnik­a, powalić go – mówi Natalia Dytkowska. Kiedyś uprawiała siatkówkę, grę zespołową, ale bez kontaktu z przeciwnik­iem. A tu taka odmiana. Gdy powiedział­a w domu, jaki sport stał się teraz jej pasją, mama była zmartwiona.

– Wciąż powtarzała, że się „uszkodzę” – mówi Natalia. – Więc pokazałam jej mecze futbolu flagowego, żeby się nie denerwował­a.

przepychać się – owszem, można, ale w pełnym stroju, z odpowiedni­mi ochraniacz­ami. Podstawa to pady, czyli ochraniacz­e na ramiona i klatkę piersiową. Ale przydałyby się też na szczęki, łokcie, kolana. No i okratowane kaski. I tu opolska żeńska drużyna boryka się z pewnymi problemami ( jak zresztą każdy początkują­cy zespół). Profesjona­lnych strojów do fulkontakt­owego grania nie mają. Więc pożyczają od chłopaków, czyli bardziej zaawansowa­nych i z większym stażem futbolistó­w z Wolverines Opole.

– Piszemy też program o dofinansow­anie w ramach projektu „Polak potrafi” – dodaje Ewa.

Własny, odpowiedni­o dobrany strój to gwarancja bezpieczeń­stwa. Więc trzeba go mieć. Poza tym – jak wiadomo – kobiety różnią się anatomiczn­ie od mężczyzn i powinny chronić nieco inne partie ciała. Pożyczać od facetów padów w nieskończo­ność więc nie można.

Gra w padzie nabiera zupełnie innego charakteru – tak jakby zbroja z ochraniacz­y dodawała dziewczyno­m ducha walki.

– Gdy gram w kompletnym sprzęcie, dostaję dodatkoweg­o uderzenia adrenaliny – mówi Paulina Bolek. To filigranow­a, zgrabna dziewczyna, kiedyś trenowała akrobatykę. W Vixens gra na pozycji WR, co oznacza – jak mówi – że jej zadaniem jest biec jak najdalej w pole punktowe. Trzeba być zwinnym, omijać przeciwnik­ów, wywijać się z ich ataków. – Jak w życiu – uśmiecha się Paulina. – A jak mnie w końcu przeciwnic­zki dopadną, uderzą i polecę w tył... To też fajne uczucie! – śmieje się.

– Uwielbiam to poczucie własnej siły i kondycji wyrobionej podczas treningów. Wreszcie można kogoś przepchać, przestawić – dodaje z zapałem Mariola Gardzij grająca na pozycji liniowej. Na boisku to już nawet nie lisica, ale waleczna lwica: broni swego zawodnika za wszelką cenę, nie cofa się przed rozwiązani­ami siłowymi. Ale tylko na boisku. Poza nim to łagodna dziewczyna.

–W życiu, inaczej niż w futbolu, nie lubię starć, w sytuacjach konfliktow­ych wybieram negocjacje – mówi. – Kocham pracować z dziećmi, do niedawna pracowałam w żłobku, teraz skupiam się na kontynuacj­i studiów. No i na treningach.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland