Niespełnione marzenia o pięknej Grecji
To miał być fajny obóz adaptacyjny dla studentów I roku. Mateusz M. dostał się na Uniwersytet Medyczny i postanowił pojechać ze znajomymi do greckiej Paralii. Nie było zbyt drogo, należało wpłacić 1150 złotych.
– Wyjazd był organizowany przez biuro Wakacje Travel-Turystyka Studencka. Wpłaciłem pieniądze na konto podane na Facebooku, bo tam dowiedziałem się o tym obozie. Długo nie dostawałem żadnej umowy, dopiero na kilka dni przed planowanym wyjazdem dostałem maila z potwierdzeniem. Na miejsce wyznaczonej zbiórki przyjechały trzy autokary i wyglądało na to, że wszystko jest w porządku – zezna w sądzie.
16 godzin postoju
w Barwinku
Mateusz M. jechał w tym autokarze, w którym był też szef biura i jego żona. Po drodze mieli kilka postojów i uczestnicy byli nieco zdziwieni, gdy zatrzymali się po raz kolejny, tym razem w przygranicznym Barwinku.
– Wtedy właśnie oskarżony wyjaśnił nam, że musimy czekać, bo do firmy organizującej bezpośrednio wyjazd nie dotarły jeszcze pieniądze. Zapytaliśmy, dlaczego w takim razie dwa autokary pojechały dalej, a my stoimy. Powiedział, że wbrew jego woli i na pewno za chwilę wrócą. I razem z żoną zaczęli zbierać po 15 euro na rzekomą kaucję w przypadku zniszczeń w hotelu.
Uczestnicy wyjazdu czekali 16 godzin, a organizator ciągle powtarzał, że bez przerwy dzwoni do współpracującego z nim biura turystycznego i do swojego prawnika. Mówił studentom, że boi się o to, czy będą mieli zapewniony hotel w Grecji, i nie chce nikogo narażać na bezsensowną podróż.
– W końcu dowiedzieliśmy się, że zawracamy do Lublina, a oskarżony obarczał winą za to nieporozumienie tamto biuro turystyczne. Ktoś wezwał policję, ale nic to nie zmieniło. Oskarżony: Daniel B. (36 l.) O: oszustwa Sąd: Marta Marczewska, Sąd Rejonowy Lublin-Zachód Oskarżenie: Iwona Drzała, Magdalena Szuper, Prokuratura Rejonowa Lublin-Południe
Obrona: Piotr Kryczka, Sylwia Wrzyszcz (aplikant) Chcieliśmy odzyskać swoje 15 euro, ale dowiedzieliśmy się, że pieniądze zostały przekazane... kierowcy autokaru, który pojechał do Grecji. Do tej pory odzyskałem tylko 200 złotych z kwoty, którą wpłaciłem. Świadek Kamila B.: – Początkowo, jak staliśmy w Barwinku, ten pan mówił, że nie możemy dalej jechać, bo nie przeszedł przelew za paliwo. Po kilku godzinach opowiadał już, że nie mamy zagwarantowanego noclegu na miejscu. A wszystko dlatego, że inna firma, która miała się wszystkim zająć, nie wywiązała się ze zobowiązań.
Uczestnicy niefortunnego wyjazdu zaczęli dopominać się o zwrot wpłaconych pieniędzy. Daniel B. początkowo odpisywał mailem, że wszystko odda, a później ani nie odpowiadał na korespondencję, ani nie odbierał telefonów. Sprawą zajęła się prokuratura. Ustalono, że Daniel B. oszukał ponad 70 osób na kwotę ponad 70 tysięcy złotych i do sądu trafił akt oskarżenia.
5 tysięcy euro przekazane
w samochodzie
Przesłuchiwany przez policję i prokuraturę Daniel B. nie zaprzeczał, że wziął pieniądze od uczestników nieudanego wyjazdu do Grecji.
– Pieniądze były wpłacane na konto firmy Wakacje – Travel zarejestrowanej na moją matkę, ale prowadzonej przeze mnie. Samą organizacją imprezy, czyli transportem, zapewnieniem noclegów oraz wyżywienia, miało zająć się profesjonalne biuro turystyczne prowadzone przez panią Beatę S., bo ja nie miałem takich uprawnień. Współpracowałem z nią na zasadzie ustnej umowy i przekazałem zebrane pieniądze.
– Dlaczego uczestnicy nie mogli bezpośrednio wpłacać pieniędzy na konto tego profesjonalnego biura? – dociekał prokurator.
– Od kilku lat była przyjęta taka praktyka. Na takiej zasadzie zorganizowaliśmy już cztery wyjazdy, w których uczestniczyło 340 osób. To byli głównie studenci z KUL-u, z lubelskiego Uniwersytetu Medycznego i UMCS, ale też z innych uczelni w całej Polsce. Moja firma zbierała pieniądze, a ja je przekazywałem gotówką albo przelewem pani Beacie. I tak było w przypadku obozu w Grecji, ale na kilka dni przed wyjazdem dowiedziałem się, że znacznie wzrosły koszty transportu. Zapłaciłem więc tylko część pieniędzy i umówiliśmy się, że resztę ureguluję w trakcie pobytu albo już po powrocie.
Według Daniela B. tuż przed wyjazdem przekazał Beacie S. 5 tysięcy euro. Miał zrobić to w samochodzie, ale nie wziął żadnego pokwitowania.
– Moja kontrahentka zadzwoniła wówczas do Grecji i dowiedziałem się, że będę musiał jeszcze dopłacić 10 tysięcy euro. Nie miałem na tamtą chwilę tych pieniędzy.
–A ile w sumie dostała od pana właścicielka biura podróży?
– Według moich wyliczeń 140 tysięcy złotych. – A ile zebrał pan od uczestników? – Ponad 200 tysięcy zł. – Co stało się z pozostałą kwotą? – Została u... mojej żony.
To wszystko wina małżonki?
około
Daniel B. szczegółowo wyjaśniał zdziwionemu prokuratorowi ten wątek.
– Tuż przed wyjazdem żona założyła konto w banku i przelałem jej 150 tysięcy zł z zebranych od uczestników pieniędzy. – Dlaczego? – Moja mama była wówczas z naszymi dziećmi poza Lublinem, a to ona mogła zlecić przelew dla biura turystycznego z firmowego konta. Takie rozwiązanie umożliwiało robie-