Żer dla oszołomów
Po prostu – farsa Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia Z własnej kieszeni?
Teraz się zacznie. Temat afery podsłuchowej i jej skutków będzie głównie zaprzątać głowy naszego w niesławie odchodzącego rządu i parlamentu. Oczywiście, włączą się w to wszelkie media – także te samodzielne i bezstronne.
Już dziś wiadomo, że będzie to przysłowiowy gwóźdź do trumny rządzących. Tak sobie myślę, czy w tej sytuacji Pani Premier i Jej ministrowie nie powinni zrobić czegoś dobrego dla ogółu Polaków, choćby dla tych kilku milionów żyjących w skrajnym ubóstwie i dla kilkuset tysięcy niedożywionych dzieci?
Czy nie można by przyjść z konkretną pomocą nazwaną po imieniu przez szefa Kliniki Onkologicznej, prof. Cezarego Szczylika, tym chorym na raka, których z braku kadr leczy dziś 600 onkologów (znaczna część z nich ukończyła 60. rok życia). Ten wspaniały lekarz w jednym z wywiadów oświadczył, że tysiące chorych na raka można było uratować! Ostrzegał, że dziś co czwarty Polak zachoruje na raka (badania statystyczne przewidują 147 tys. zachorowań w tym roku!). Profesor informował, że dziś „dzięki” indolencji, niekompetencji ministra zdrowia oraz bezduszności i braku kompetencji urzędników NFZ ci najciężej chorzy pacjenci onkologiczni mają do swej dyspozycji zaledwie dwa leki refundowane!
Moim zdaniem, aby nie odejść w niesławie, Pani Premier i Jej rząd powinni zająć się właśnie takimi i podobnymi problemami. A nie aferami podsłuchowymi!
Z wielkim zainteresowaniem obserwuję wyścigi I ligi, czyli Ewa Kopacz kontra Beata Szydło. Większej żenady nie widziałam od czasów „Trzech wesołych aniołów” (patrz K.I. Gałczyński – „Ballada o trzech wesołych aniołach”), czyli sławetnej wycieczki do Madrytu. Te spoty o dzielności doktor Ewy, która jak „Cecylia, lekarka wiejska” o każdej porze dnia i nocy biegła co sił na pomoc... Jakież ona ma zrozumienie dla biedoty! No, po prostu przykład do naśladowania. A że przy okazji, będąc Ministrą Zdrowia, Marszałkinią i Premierą, nie zrobiła nic, lub prawie nic, jej wycieczki i tzw. kontakt z ludem i jego bolączkami są zwykłą farsą. Kogo stać na Pendolino? Niech Pani Premier przejedzie się SKM-ką, to dopiero nabędzie doświadczenia.
A druga gwiazda – Beata Szydło? Szwarno dzioucha, do spółki z prezy- dentem elektem wpiera niezorientowanym, jak to poprawi się rodzinom wielodzietnym. Większej ściemy nie ma. Czy ta kandydatka nie zapoznała się z treścią ustawy o pomocy społecznej? Co Pani Szydło zamierza, obiecując najuboższym 500 zł na dziecko? W mojej ocenie stać ją na takie obietnice, bo wie, że rodzinie korzystającej z pomocy społecznej natychmiast zostanie to policzone w dochód, co skutkuje przekroczeniem kryterium dochodowego i odebraniem innych zasiłków.
Posłużę się przykładem. Osoba niepełnosprawna, w przekonaniu zdrowych z własnej winy (ewentualnie to kara za grzechy rodziców), otrzymuje zasiłek. Jest on i tak poniżej minimum egzystencji (...). Z tego zasiłku potrąca się dodatek mieszkaniowy, energetyczny oraz – w przypadku zrealizowania obietnic kandydatki na premiera – dodatek na dzieci. Czyli najbiedniejsze rodziny jak zwykle dostaną po d... e, bo przekroczą minimum dochodowe. Tymczasem mój znajomy, którego było stać na wybudowanie domu pod Warszawą, posiadający troje dzieci, dostanie dodatkowo 1000 zł. Paranoja. Po prostu... brak mi słów. Pozdrawiam
Do napisania tego listu skłoniły mnie wypowiedzi osób, które dzięki „transformacji” urządziły się nieźle, a czasem bardzo dobrze. Na tej podstawie głoszą, że żyjemy w krainie powszechnej szczęśliwości. Nie zgadzam się z tą opinią, ale tytułem wstępu parę słów o sobie.
Urodziłem się we Lwowie w 1941 r. (mam więc 74 lata). Mimo trochę burzliwych losów życie swoje uważam za udane. Mimo że wychowywała mnie matka (ojciec zmarł, gdy miałem 6 lat) byłem zadowolony. Niestety, ostatnie lata mego życia uważam za najgorsze. Przyczyną są liczne problemy życia codziennego, o których pisze się przecież we wszystkich mediach. Na przykład wieczne i bezsensowne reformy służby zdrowia, szkolnictwa, administracji, bezrobocie, beznadziejny poziom kultury, idiotyczne i męczące reklamy itd., itp.
Szokuje też pełna zaciekłości wroga polityka w stosunku do Rosji, a jednocześnie bezgranicznie poddańcza wobec USA. Przy tym stale głoszone jest hasło wolności i niepodległości. A jaka to niepodległość, gdy po całym kraju wałęsają się obce wojska, o wszystkich sprawach obronnych decyduje się w Waszyngtonie, a o gospodarczych – w Brukseli. W niedługim zaś czasie grozi nam ostateczna utrata suwerenności, czyli wyzbycie się polskiej waluty.
Już dzisiaj kapitał zagraniczny ma nas w szachu, bo za brak pokory może wyprowadzić z Polski, na bliższy lub dalszy Wschód, większość zakładów, a więc miejsc pracy. I wtedy znajdziemy się w sytuacji Grecji lub gorszej.
Chciałbym, żeby osoby, którym się udało i zyskały na transformacji (czasem bardzo dużo), nie obnosiły się z tym i nie głosiły, że dobro jest powszechne. Po prostu nie powinny zabierać głosu.
Wracając zaś do moich losów, które są przykładem głoszonych przeze mnie przekonań. Przed wojną moja rodzina mieszkała we Lwowie. Wiodło się nam dobrze (...). Potem było jak w kalejdoskopie. W 1939 roku przyszli Rosjanie, w 1941 roku przyszli Niemcy. W 1944 r. wrócili Rosjanie. Rodzice cały czas pracowali w swoich zakładach. W roku 1946 wysiedlono nas do Wrocławia.
I teraz pytanie do osób, które zachwycają się rzeczywistością: czy na podstawie naszych losów wojennych mamy prawo głosić, że w czasie wojny Polakom było dobrze, bo nam się udało spokojnie ten czas przetrwać? Niestety, miliony straciły życie, zdrowie i dobytek.
Stąd mój apel do osób pięknych, młodych i bogatych, a zwłaszcza do rządzących. Wczujcie się w sytuację osób, które cierpią niedostatek, szukają pracy, nie mają żadnych szans na własne mieszkanie i cierpią na brak jakichkolwiek szans. Nie róbcie sobie kpin z tych ludzi i nie głoście bezczelnie, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Dodatkowo mój niesmak budzi widok tych polityków, którzy przespali całą kadencję, a teraz dostają szaleńczego przyspieszenia w uchwalaniu zaległych ustaw i prześcigają się w składaniu najbardziej fantastycznych przedwyborczych obietnic.
Żenujące to widowisko – niestety.
Jako stały czytelnik ANGORY analizuję różne wypowiedzi autorów tekstów prezentowanych w tygodniku. Myślę jednak, że tematy dotyczące zdrowia nadal nie są wystarczająco często omawiane.
Ogólnie twierdzi się, że aby poprawić efekty lecznictwa, należy zwiększyć dochody Narodowego Funduszu Zdrowia. Może i racja, ale bez uszczelnienia tego dziurawego worka, jakim jest Fundusz nic nie osiągniemy. Konstytucja zapewnia bezpłatne leczenie każdemu obywatelowi. Ale co robić, jeśli ktoś nie chce się leczyć? Czy czynić to wbrew jego woli? Człowiek jest wolną istotą i nie wolno go ubezwłasnowolniać. Wolność, jaką prawnie zyskujemy po osiągnięciu pełnoletniości, polega na tym (między innymi), że człowiek może robić ze sobą to, co chce, byle tylko nie szkodził innym i nie naruszał obowiązujących praw. Dodatkowo, zgodnie z nauką Kościoła, człowiek nie powinien szkodzić swojemu zdrowiu. Ale to już sprawa jego sumienia, a nie cywilnego prawa. Reasumując, ten, kto szkodzi (świadomie) swojemu zdrowiu, powinien za leczenie płacić z własnej kieszeni.
Ostatnio media alarmują o skutkach, jakie stwarzają dopalacze. A czy narkotyki, nikotyna i alkohol używane bez opamiętania nie powodują uszczerbku na zdrowiu? Czy zażywanie ich, szczególnie przez młodzież, nie wpływa ujemnie na zdrowie przyszłych pokoleń? Często słyszy się o dzieciach, które urodziły się z ciężkimi wadami i ich leczenie wymaga ogromnych nakładów finansowych. Przyczyną tego jest nie tylko skażenie środowiska (...). Bardzo często widać kobiety w ciąży palące papierosy. Słyszy się o takich, które zażywają podczas ciąży narkotyki. Zdarzały się też przypadki, że na sali porodowej pacjentki były pod wpływem alkoholu. Jak to wpływa na nowo narodzone dzieci takich matek? Kto powinien płacić za leczenie tego potomstwa? A czy kierowca, który pod wpływem alkoholu lub narkotyków uległ wypadkowi, też powinien otrzymać bezpłatne leczenie? A pseudokibice i chuligani, którzy powodują uszkodzenia ciała u niewinnych osób, nie powinni ponosić kosztów związanych z leczeniem poszkodowanych?
Państwo, czyli wszyscy obywatele, którzy płacą składki zdrowotne i podatki, powinno ponosić koszty leczenia odwykowego. Ale jeżeli ktoś nie chce skorzystać z tej profilaktyki, powinien mieć świadomość, że poniesie koszty związane z uzależnieniem. Nie wiem, ile pieniędzy NFZ przeznacza na usuwanie skutków różnego rodzaju patologii. Ale rozkładając koszty leczenia, z pewnością można by uzyskać znaczne oszczędności i przeznaczyć je na leczenie osób, które naprawdę chcą być zdrowe (...).
Z poważaniem