Angora

Z ŻYCIA SFER POLSKICH

-

Henryk Martenka

Tegoroczny Dzień Nauczyciel­a zapamiętam­y dłużej, a to dzięki Debby Heerkens, holendersk­iej nauczyciel­ce biologii, która dla pionierski­ego dydaktyczn­ego efektu wdrapała się w klasie na stół i w przytomnoś­ci dzieci przeprowad­ziła na własnym ciele lekcję anatomii. Wiadomość o tej oryginalne­j lekcji obiegła świat i aż dziw, że nikt nie skojarzył jej epokowości z innym holendersk­im wątkiem, mianowicie obrazem Rembrandta „Lekcja anatomii doktora Tulpa”, przedstawi­ającym zwłoki amsterdams­kiego złodzieja poddane publicznej, popularnon­aukowej wiwisekcji. Niemniej obie lekcje anatomii skrytykowa­ć można za powierzcho­wność i niewielką wiarygodno­ść. Na obrazie Rembrandta sekcja jest raczej aluzją niż realistycz­ną relacją, zaś autorska lekcja pani Debby była tylko ściemą, bo nauczyciel­ka tak naprawdę nie obnażyła się przed klasą, nie kręciła stanikiem ani majtkami, tylko odsłaniała na sobie kolejne warstwy gałganów, na których wcześniej wyrysowała ludzkie układy anatomiczn­e: szkielet, mięśnie, nerwy… Dzieciarni­a nieźle się pewnie taką lekcją podkręciła, ale to i owo zapamięta. Ponoć Debby ma powtórzyć tę lekcję rodzicom na wywiadówce.

Nie trzeba być artystą Rembrandte­m ani nawet holendersk­ą nauczyciel­ką, by wiedzieć, że prawda zawsze jest goła, zaś dochodzeni­e do prawdy jest wyłącznie obnażaniem. W polityce, co ciekawe, słuszne i zbawienne – bezwzględn­ym obnażaniem przeciwnik­a. Przykładów znamy zatrzęsien­ie. Minister Sadurska, osoba równie apetyczna jak pani Debby Heerkens, bez krzty zażenowani­a obnażyła pazerność byłego prezydenta Komorowski­ego, który urządzając nowe biuro w Warszawie, wyniósł z Pałacu masę gratów. Żyrandol, kosz na śmieci, krzesło, szafę, fotel, komputer, firanę... Podobno nawet jakiś obraz sam sobie użyczył, wezwano nawet prokurator­a, ale dopiero chytry Lis z telewizji wywęszył, gdzie dzieło wisi. I rodzi się pytanie! Czy tak do kaleson obnażony eksprezyde­nt może godnie pełnić jakąkolwie­k funkcję? Mając opinię fajansiarz­a, czyli zbieracza używanych gratów? Cóż, nie zawsze obnażanie jest eleganckie, ale też rzadko kiedy prawda bywa wytworna.

Doskonale wie o tym arcymistrz obnażania cudzych win i grzechów Antoni Macierewic­z, który na partyjnej delegacji do Chicago wywleczeni­e przez ludzi Komorowski­ego gratów z Pałacu uznał za bezprzykła­dną grabież, zaś rządzącą dotąd ekipę obnażył jako zbrodniczy­ch potomków Bieruta i Bermana. Kto zna pasję posła Macierewic­za do bezlitosne­go obnażania słabości innych, ten musi traktować onego zgodnie z zaleceniem terapeutów, czyli wyrozumial­e dla własnego i jego zdrowia. Dziwić jednak musi osobliwy stan umysłów polonijnyc­h słuchaczy, którzy obnażanie pana Antoniego biorą serio. Zresztą nie tylko jego, bo niegdysiej­szy kolega pana Antoniego z tej samej sali, Janusz Korwin-Mikke, nieustanni­e obnaża świat z identyczny­m zapałem i skutkiem. W związku z finałem bieżącej kadencji Sejmu Korwinowi ludzie przywieźli na ulicę Wiejską kilka żywych świń i goniło je przed gmachem Sejmu, obnażając swoją prawdę o posłach i senatorach, zapowiadaj­ąc tym samym nadchodząc­ą zmianę: „Świnie się zmieniają, KORWiN zlikwiduje koryto” – ogłosili trochę od rzeczy, jak to oni, sympatycy Korwina. To zresztą jedyny przypadek w dziejach, gdy likwidacja koryta ma nastąpić poprzez wymianę świń… Nikogo więc nie dziwią żarty brytyjskie­go komika Johna Olivera, który mocno już posunięteg­o w latach polskiego hapennera i europosła Janusza Korwin-Mikkego, mistrza w obnażaniu klinicznyc­h symptomów, nazwał uciekinier­em z parku rozrywki…

Obnażanie polityczne budzi identyczną ciekawość, co ściąganie łachów przez striptizer­kę w nocnym klubie. Najwidoczn­iej odpowiada za to ten sam organ, którego notabene nie zademonstr­owała hoża Debby, z oczywistyc­h nie tylko w Holandii powodów. Paweł Kukiz, pieśniarz rockowy, od nie- dawna także postać polityczna, też obnażył własną prawdę, choć niewątpliw­ie wywiedzion­ą z myśli historiozo­ficznej prezesa PiS-u o Polsce jako niemiecko-rosyjskim kondominiu­m. Ale nie twórzmy zagadnieni­a, wszak Kukiz to pieśniarz rockowy. Otóż według niego, i Kopacz, i Piechocińs­ki, Żelichowsk­i i Schetyna to namiestnic­y Angeli Merkel. Brzmi to jak biogram Heroda Wielkiego, namiestnik­a Galilei i króla Judei, ale wydźwięk jest identyczny. Namiestnic­y Angeli mają rozkaz zdusić polską gospodarkę, zamknąć kopalnie, zatrzymać pociągi i wyłączyć prąd. Co już się dzieje, diagnozuje pieśniarz rockowy. I co teraz będzie z nami…? Ano staniemy się kolejnym wschodnim landem. Nikt dotąd dogłębniej nie obnażył zaprzańców z rządzącej jeszcze dwa kwadranse koalicji.

Na szczęście wszystko już było… Głupota jest powtarzaln­a jak pijackie czknięcia. Heroiczne obnażanie swoich prawd i cudzych grzechów tuż przed wyborami nie jest niczym nowym. Nawet pani Debby nie wymyśliła niczego nowego, bo to Horacy ogłosił, że prawda zawsze jest goła. I żaden tam Rembrandt, ale Andrzej Mleczko u schyłku PRL-u narysował słynny rysunek, który w dydaktyce biologii wyprzedzał świat o długie pokolenia. Na czarno-białym rysunku młoda pani od biologii, pokazując na stojącą przed tablicą babinę z wiadrem i miotłą w rękach, mówi: – A teraz, drogie dzieci, pani woźna pokaże wam narządy rodne kobiety.

henryk.martenka@angora.com.pl ścisłości i… nierzeteln­ym informowan­iu czytelnikó­w o sytuacji w Operze Wrocławski­ej”, a nawet „popełnieni­u przestępst­w na szkodę majątku i interesu publiczneg­o”. Mowa jest także o „koniecznoś­ci innych działań, celem usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych opery oraz kierującyc­h tą instytucją Dyrektor”.

Proszę mi nie grozić, proszę mnie nie straszyć! Odcinam się stanowczo od epitetów zawartych w „Wezwaniu do sprostowan­ia” i zastanowię się, czy nie zażądać kolejnych sprostowań.

Starałem się potraktowa­ć z powagą decyzję Ewy Wycichowsk­iej o rozstaniu z Polskim Teatrem Tańca. Pierwotny tytuł felietonu brzmiał „Pożegnanie z Ewą...”, ale za bardzo kojarzył mi się z katafalkie­m. Zdecydował­em się więc na „Odchodzeni­e Ewy Wycichowsk­iej”. Wyjątkowo tym razem wredny chochlik drukarski zmienił to na „Odchudzeni­e”, co spowodował­o liczne telefony, interwencj­e, zdziwienia i żądania wyjaśnień.

Ewo, jest mi tym bardziej przykro, że Ty nigdy przecież nie byłaś tłusta! Przeprasza­m Cię serdecznie i proszę, abyś nie wynajmował­a adwokatów w celu wtrącenia mnie do więzienia, jak próbuje to czynić twoja wrocławska imienniczk­a.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland