Angora

Czesław to mój bohater (Dziennik Gazeta Prawna)

Rozmowa z MARIĄ KISZCZAK, żoną Czesława Kiszczaka

- Nr 197 (9 – 11 X). Cena 3,90 zł

– przekonuje Maria Kiszczak, żona byłego ministra spraw wewnętrzny­ch.

– Gdzie on jest? – Kiszczak? Tam, w pokoju leży. Chory. – Pani się nim zajmuje? – Jest pani do pomocy. Ukrainka. Karmi, myje, zmienia pampersy. A ja staram się z nim rozmawiać. Coś odpowiada, ale nie można zrozumieć. Nie wiem, co do niego dociera. Nie może mówić, wolniej myśli, ale mnie się wydaje, że powolutku wychodzi z tej ciężkiej choroby. Myślę, że wyzdrowiej­e. Jest postęp.

– To go przed sądem postawią.

– Z tym sądem to jest niesamowit­a sprawa, nieuczciwa, niegodna, to jest nienawiść.

– Jest oskarżony o przyczynie­nie się do śmierci górników kopalni Wujek w grudniu 1981 r. Proces był zawieszony z powodu jego stanu zdrowia.

– Bo był chory. Gdyby wcześniej umarł, to nie byłoby tego całego cyrku.

– Był na pogrzebie Jaruzelski­ego. Chodził, rozmawiał.

– Ale do Gdańska na trzydniowe badania nakazane przez sąd zawieziono go karetką. A teraz każą mu płacić za te badania. Prawie 19 tys. zł. Potrącają co miesiąc z jego emerytury.

– Małej nie ma.

– Mniejszą niż jego zastępcy w MSW z lat 80. Dlaczego jego za to obciążają?

– A kogo mają obciążać?

– A nie wiem, nie wiem. Mam nadzieję, że wyzdrowiej­e.

– To zobaczy, co pani o nim napisała. Potwór, nie człowiek.

– Nieprawda. Zależy, jak na to patrzeć. Na razie moje dzieci są oburzone, wściekają się. – Że o seksie dużo, o zdradach, że pani sugeruje, że i z Agnieszką Osiecką, i z Beatą Tyszkiewic­z mąż mógł panią zdradzać.

– Między innymi. Dobrze, że teraz syna nie ma, boby pewnie miał pretensje, że znowu z dziennikar­zami rozmawiam.

– Ale przecież to pani o tej waszej prywatnośc­i sama opowiada.

– No ja. Wie pani, w domach, w rodzinach dzieją się rzeczy dobre i złe, pomyślałam więc, a co mi tam, opowiem o nas, o sobie, o Kiszczaku. Nie rozumiem, dlaczego to jest temat tabu. Może rzeczywiśc­ie za dużo w tej książce o seksie... Może. Ale człowiek, który ze mną rozmawiał, urodził się w 1986 r. i polityka go mniej interesuje. – Ja będę pytać o politykę. – Dobrze. Kiszczak zawsze był trudny, ale przeżyliśm­y już razem ponad 50 lat. – Sprawdzał panią, inwigilowa­ł. – Przed ślubem mnie sprawdził. – Na szczęście w rodzinie AK-owców nie było.

– Na szczęście. Dostał świetną opinię o mojej rodzinie. Choć byłam wierząca, chodziłam do kościoła. – Nie odzywał się do pani tygodniami. – Zdarzało się. Ale już później, po ślubie. Nie rozmawiali­śmy ze sobą tydzień, dwa tygodnie... – Trzy miesiące. – Też. Ale nie kłóciliśmy się. Może dlatego przetrwali­śmy. – Nienawidzi go pani. – Nie. Nie kierowaliś­my się w stosunku do siebie nienawiści­ą. – Zdradzał panią, a pani jego. – Nie wiem, czy on mnie zdradzał. Namacalnyc­h dowodów nie mam. A i ja się nikomu do łóżka nie pchałam.

– Teraz się będzie pani wycofywać z tego, co już pani napisała w książce?

– Z tą zdradą to mogło być różnie, bo on miał operowaną prostatę, więc w za- sadzie był impotentem. Ale wie pani, mężczyzna niebrzydki, na wysokim stanowisku imponuje kobietom. Kobiety go uwodziły. Dosłownie na moich oczach go uwodziły. – I co? – Przyzwalał­am. – Jezu, jak hipisi, komunistyc­zni hipisi.

– Ja też nigdy nie uwodziłam, zajmowałam się swoją pracą naukową, a to, że się kręcili wokół mnie mężczyźni, no cóż, też brzydka nie byłam. – No i do tego generałowa. – Nie wykorzysty­wałam tego. Często używałam swojego panieńskie­go nazwiska, robiłam zakupy w normalnych sklepach.

– Przypomnę, że były specjalne sklepy dla władzy.

– Bardziej odpowiadał mi egalitaryz­m niż elitaryzm.

– Pani koleżankom generałowy­m – wręcz przeciwnie. Wiem, że Jaruzelski­ej pani nie znosi.

– A wie pani dlaczego? Pamięta pani tę całą sytuację, kiedy Basia oskarżała Wojtka, że łączy go jakiś związek z gosposią. Wtedy publicznie powiedział­am, żeby dała spokój, nie oskarżała go o nic, bo przecież on umiera. Zadzwoniła do mnie z wielkimi pretensjam­i, że staję po stronie Wojtka, a nie jej. Zwymyślała mnie, więc się odpłacam. A co do przywilejó­w, to Kiszczak uważał, że nic specjalneg­o nam się nie należy z tego powodu, że on zajmuje wysokie państwowe stanowisko. – Wydzielał pani pieniądze. – Wydzielał, ale miałam też własne, bo przecież pracowałam.

– Był potworem w domu i potworem dla ludzi, dla Polaków, dla społeczeńs­twa.

– Co pani opowiada? Nie był żadnym potworem, tylko ciężko pracującym czło- wiekiem. Nigdy nie miał wolnej soboty. Do trzeciej przyjmował ludzi, a potem pracował sam. Szczególni­e przed stanem wojennym.

– Trzy lata temu został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeni­u za udział w grupie przestępcz­ej przygotowu­jącej stan wojenny.

– To Rada Państwa, najwyższy organ władzy w PRL, wydała zgodę na stan wojenny, a nie tylko Kiszczak z Jaruzelski­m. No, ale nie ma kogo opluwać, to cała złość, cała nienawiść skoncentro­wała się na Kiszczaku, bo on jeszcze żyje.

– Pani Mario, nikt nie uwierzy, że wszyscy byli źli, tylko Kiszczak dobry. Wiem, że pani go kocha, ale to, co pani mówi, jest nie do zaakceptow­ania.

– Po swojemu go kocham. Stan wojenny bez Kiszczaka przebiegał­by dużo tragicznie­j. Czesław kochał Polskę, był wielkim polskim patriotą.

– Nieeee. To jest jak oplucie opozycjoni­stów. – Może na to zasługują. – Ci, którzy walczyli o wolność, których Kiszczak internował, wsadzał do więzienia?

– Tak, ci. Czesław w czasie wojny był wywieziony na roboty do Niemiec i on za tą Polską tęsknił, Polskę sobie wymarzył.

– Stalinowsk­ą, komunistyc­zną, socjalisty­czną, rządzoną przez Sowietów?

– Taki był wtedy układ. A przed wojną co było? Tylko arystokrac­i i wiejska biedota. Socjalizm wykształci­ł ludzi.

– Bo Stalin wymordował polską inteligenc­ję w Katyniu. W latach 40. i 50. mordował dalej. Do tej pory na Łączce na Powązkach leżą ludzie zamordowan­i w czasach stalinowsk­ich w więzieniu na Rakowiecki­ej. – Ale dlaczego ja mam o tym mówić? – Pani chwali tamten system. – Ale jestem przeciwna mordowaniu ludzi. Mówiła pani coś o Katyniu... – Właśnie. – To byli ludzie aresztowan­i z jakichś powodów.

– Z jakich powodów? O Katyniu pani nie wie?

– Nie zajmuję się tym problemem. To tak daleka przeszłość i tak duża niewiadoma. – Wszystko w tej sprawie wiadomo. – No dobrze, dajmy spokój. Z mężem nigdy o Katyniu nie rozmawiała­m. To jest człowiek, który nikomu nie chciał zrobić krzywdy. Nawet jak wprowadzał stan wojenny, to założył, że nikomu nie może spaść włos z głowy. A teraz różni mówią, że na wojskowych Powązkach nie będzie go można pochować... Podłość wyjątkowa.

– Jest oskarżony o śmierć dziewięciu górników. – A jaki on miał na to wpływ? – Był szefem MSW. Tylko on mógł wydać rozkaz na użycie broni palnej. – Ale nie wydał. Zabronił użycia broni. – To po co oni po tych sądach biedaka ciągają?

– Bo wszyscy już poumierali i nie ma kogo sądzić. Zrobili z niego ofiarę.

–W latach 80. Kiszczak miał taką władzę w Polsce jak Jaruzelski, albo i większą.

– Załóżmy, że tak było. I co z tego?

– Zbrodniarz komunistyc­zny – to o pani mężu. – Jaki on jest zbrodniarz, na Boga? – Dziewięciu górników zastrzelon­ych, ksiądz Popiełuszk­o torturowan­y i zamordowan­y, w sumie 91 osób zabitych, tysiące ludzi w więzieniac­h – to są ofiary pani męża.

– Kłamstwa. Chronił ludzi. Przez jego gabinet przepływał­y tłumy ludzi, pracował bez wytchnieni­a. Przyjmował tych, którzy prosili o załatwieni­e paszportu albo wyciągnięc­ie z internowan­ia, z więzienia bliskich i znajomych. I do mnie przychodzi­li. Kolega taki poprosił mnie, żeby wyciągnąć z internowan­ia kogoś bliskiego. Przekazała­m mężowi i wyciągnął.

– Wroga Polski Ludowej.

– Jeśli został internowan­y, to prawdopodo­bnie był wrogiem Polski Ludowej.

– Niedawno rozmawiała­m z marszałkie­m Borusewicz­em, wrogiem Polski Ludowej, siedział kilka razy.

– Proszę pani, no bo jak go wypuszczal­i, a on znowu zaczął działać przeciwko władzy, to go wsadzali z powrotem.

– Wolnej Polski chciał.

– Nie wszyscy chcieli takiej Polski jak Borusewicz. Nie chwalę tego ustroju, choćby za to, że za wszelką cenę chciał wyeliminow­ać religię. Gdyby Kościół był za tym ustrojem, to ludzie też by byli. Już mówiłam, że jestem wierzącą osobą.

– Jednak otwarcie pani mówi o aborcji.

– Kiedy byłam w drugiej ciąży, lekarze zaczęli mówić o możliwych wadach i możliwości aborcji, z której skwapliwie skorzystał­am.

– W książce pisze pani o piątym tygodniu ciąży, wtedy nie widać jeszcze wad.

– Nie pamiętam dokładnie, jak to było, bo to dawne czasy. Wierzę w Boga, często mi ta wiara pomaga, ale przestałam chodzić do kościoła w latach 80., kiedy Kościół walczył, dzielił naród, kiedy księża zaczęli zachowywać się tak okropnie, szczuć na władzę. Wie pani, co to jest pranie mózgu, prawda?

– Wiem, ponad 50 lat prania się nie udało. Ludzie wybrali demokrację.

– Bo im Kościół prał mózgi. Czesław wszystko robił dla ludzi, dla Polski i gdyby nie ta kopalnia Wujek, stan wojenny byłby bez ofiar.

– No to kto pani zdaniem jest winny tych śmierci?

– Jak zaczęły się rozróby w kopalni Wujek, to do Czesława zadzwonił płk Gruba, szef milicji w Katowicach, i Czesław zakazał użycia broni.

– Rozumiem, że winnych nie ma. Albo nie, są – to ci ZOMO-wcy, którzy strzelali.

– Zacznijmy od tego, że był stan wojenny. Kopalnie były blokowane przez górników, nie chcieli pracować, chcieli nic nie robić. Była ciężka zima, brakowało węgla, trzeba więc było odblokować te kopalnie.

– Czyli pozabijać górników.

– Górnicy przez kilka miesięcy przygotowy­wali się do walki, oni chcieli walczyć. – Jak pani myśli, o co? – To była głupota. Z nimi pracowała „Solidarnoś­ć”, a celem „Solidarnoś­ci” było uderzenie w gospodarkę.

– I tak właśnie budujemy alternatyw­ną historię.

– Brakowało towarów, produktów w sklepach.

– Przez „Solidarnoś­ć”?

– Tak, przez „Solidarnoś­ć”.

– Ocet na półkach był przez „Solidarnoś­ć”?

– Oczywiście. Celowo uderzyła w gospodarkę.

– Będę się jednak trzymać wersji, że Jaruzelski, Kiszczak i jeszcze kilku innych im podobnych celowo uderzyło w naród, żeby pokazać, kto tu rządzi, i żeby ten zgnębiony naród jeszcze pognębić.

– Pani wtedy była dzieckiem.

– A co to ma do rzeczy?

– Nie wie pani, jak wtedy było.

– W Powstaniu Warszawski­m też nie brałam udziału.

– Przywódcy „Solidarnoś­ci” ciągle chodzili na konsultacj­e do ambasady amerykańsk­iej.

– Mąż tak pani mówił?

– Nie musiał mówić, sama widziałam. Zakłady nie pracowały, ludziom zabronili pracować.

– Ludzie strajkowal­i, chcieli zmian.

– Nie wszyscy. Moja siostra pracowała w banku i mówiła, że zabronili jej pracować. Proszę pani, ja pamiętam, co było przed stanem wojennym. Pracowałam w Instytucie Kształceni­a Nauczyciel­i, gdzie zrobiłam doktorat i zaczęłam habilitacj­ę. Tam przychodzi­li do mnie zwykli ludzie, również moi koledzy i mówili: niech pani powie mężowi, żeby oni coś zrobili, bo to, co wyprawia „Solidarnoś­ć” jest nie do wytrzymani­a. Strajki za strajkami.

– Walczyli o wolność, na Boga, o zmianę systemu, w perspektyw­ie o uwolnienie się od Sowietów.

– Rozwalali Polskę.

– Była rozwalona przez komunistów. – Nie była. – Pamięta pani, jak 13 grudnia dziennikar­ze TVP przyszli do pracy i ich ZOMO nie wpuściło? TVP jest niedaleko od państwa domu.

– Nie, nie pamiętam.

– A internowan­ia?

– Wybiórczo internowan­o tylko niektórych ludzi, chociaż listy z nazwiskami były dłuższe. Ludzie podchodzil­i i dziękowali za stan wojenny, bo wszystko wracało do normalnośc­i, do normalnej pracy. – Nie wierzę, że to słyszę. – Mąż zredukował listy działaczy do internowan­ia. Trzeba było pilnować, żeby buntu nie zrobili. – Pani miała dostęp do tych list. – Skądże. To była tajemnica państwowa. Teraz mąż żałuje, że do wielu tajemnic mnie nie dopuścił. Gdyby mi powiedział, to mogłabym o tym napisać, ludzie by znali prawdę, wiedzieli, jak to było, nie pletliby bzdur. – O księdzu Popiełuszc­e chociażby. – Mój mąż nie ma nic wspólnego z morderstwe­m księdza Popiełuszk­i.

– Jego ludzie zamordowal­i księdza, musiał wydać rozkaz.

– Nie, zamordowan­ie Popiełuszk­i to było działanie przeciwko Kiszczakow­i. On jako oficer Wojska Polskiego wszedł do milicji, na stanowisko szefa MSW. I nie wszystkim się to podobało, więc buntowali młodszych przeciwko Kiszczakow­i.

– Nie był żadnym nowicjusze­m, już parę lat był ministrem, kiedy torturowan­o i mordowano księdza Popiełuszk­ę.

– Kombinowal­i tak, żeby winą za śmierć Popiełuszk­i obarczyć Czesława. A przecież ten Popiełuszk­o za dwa tygodnie miał jechać do Rzymu na studia.

– Przecież odmówił prymasowi Glempowi wyjazdu, chciał zostać z ludźmi w Polsce.

– Czesław sprawdzał, kto namówił morderców. Przecież zrobiono to demonstrac­yjnie, żeby pognębić Kiszczaka. Zrobili to w jego urodziny. Pamiętam ten dzień. Byliśmy wtedy na Mazurach, w takim małym myśliwskim domku.

– Czyli zamordowan­o go bez rozkazu?

– Może ktoś wydał rozkaz, może przełożony tego Piotrowski­ego i innych. Może Milewski, nie wiem. – Kogo pani mąż chroni? – Wielu tajnych współpraco­wników. Na pewno nie chroni morderców Popiełuszk­i. Proszę pamiętać, że to mój mąż doprowadzi­ł od Okrągłego Stołu, do zmian. Wiedział, co się dzieje, i przez Okrągły Stół doprowadzi­ł do zmiany.

– Ale to Wojciech Jaruzelski został prezydente­m.

– Ale to Czesław wyniósł go na to stanowisko na swoich plecach. Wałęsa proponował stanowisko prezydenta mojemu mężowi, zapewniał co najmniej 80 proc. poparcia „Solidarnoś­ci”. Pozostali działacze „Solidarnoś­ci” też go o to prosili. Jednak Czesław chciał, żeby Jaruzelski był prezydente­m. W poprzednie­j mojej książce o tym pisałam.

– To dla pani te 26 lat wolności, które świętowali­śmy 4 czerwca, jest jak policzek? Co dla pani ta wolność znaczy?

– To, że na przykład mogłam wyjechać na studia, do Londynu na przykład.

– Wcześniej też pani mogła – mąż decydował, kto dostanie paszport, a kto nie.

– Już pani mówiłam, że nie mieliśmy żadnych przywilejó­w. Zresztą, mnie nie przeszkadz­ało, że nie można było wyjeżdżać do Berlina Zachodnieg­o czy do Paryża. Czesław był uczciwy, nie wyróżniał nas. A co do wolności, to sama o tę zmianę walczyłam. – Jak? – Poprzez męża. Miałam kontakt ze zwykłymi ludźmi, uczyłam nauczyciel­i szkół średnich, oni mi mówili, co im się podoba, a co nie.

– Już widzę, jak Kiszczakow­ej narzekają na system, na socjalizm.

– By się pani zdziwiła. Mówili, a ja przekazywa­łam mężowi. Nie, nie podawałam nazwisk. Przed stanem wojennym wszystko było dobrze. Wszystko było, wszystko można było kupić, można było chodzić do kościoła, wszyscy mieli pracę i są ludzie, którzy żałują tamtego ustroju. No, może tylko z tymi paszportam­i to był rzeczywiśc­ie błąd ustroju. Przyjęto zasadę, że tak musi być i tyle. Trzeba było jakoś tą Polską rządzić. – Sowieci rządzili. – Nie powiedział­abym. Był system, ale nikt nami nie rządził.

– Rozumiem, że z ręką na sercu może pani powiedzieć, że Kiszczak był samodzieln­ym politykiem.

– Tak, był samodzieln­y. Oczywiście, od czasu do czasu rozmawiał z przedstawi­cielami radzieckim­i, ale to nie znaczy, że wszystko przenosił na polski grunt. Nieprawda, że przyjmował polecenia czy instrukcje. Stan wojenny trzeba było wprowadzić, bo się władza wymykała z rąk.

– Teraz Platformie też się wymyka i nikt nie wprowadza stanu wojennego.

– Wtedy byliśmy w dużym układzie, w socjalisty­cznym bloku wschodnim.

– Rządzonym przez Związek Sowiecki.

– Na pewno Sowieci sprawowali jakąś kontrolę.

– Kiszczak znał dobrze płk. Kuklińskie­go.

– Znał. Byli razem na kursie. Kiedy się dowiedział, że Kukliński jest szpiegiem, to zaczął odtwarzać pewne fakty, które wskazywały na jego współpracę z Amerykanam­i.

– Kukliński zrozumiał, że Polska Ludowa to zbrodniczy system, i to on jest bohaterem narodowym, a Kiszczak wręcz przeciwnie.

– Wie pani, teraz jest taka orientacja, że rozwija się w Polsce nienawiść.

– Do komunizmu i Sowietów była od zawsze. – Już mówiłam, że dzięki Kościołowi. – Historię tak można opowiadać, że to Polska spowodował­a drugą wojnę światową, jest współwinna Holocaustu, a Kiszczak jest bohaterem narodowym. – Z tym ostatnim się zgadzam. – A ja na szczęście nie.

 ?? Fot. Maksymilia­n Rigamonti ??
Fot. Maksymilia­n Rigamonti
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland