Policzek dla dyktatorów
Swietłana Aleksijewicz otrzymała Nobla w dziedzinie literatury.
Po ogłoszeniu tegorocznego laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury Keith Gessen, amerykański pisarz i tłumacz urodzony w ZSRR, powiedział: Kiedy świat jest naprawdę wściekły na Rosję, to wiesz, że ktoś stamtąd zdobędzie Nobla. Kiedy jakiś krytyk Rosji otrzymuje tę nagrodę, nietrudno to odczytać jako naganę dla Kremla. I z pewnością jest to najlepszy sposób nagany.
Na pół godziny przed ogłoszeniem werdyktu Komitetu Noblowskiego Swietłana Aleksijewicz była w domu. Kiedy zadzwoniła jej niemiecka agentka, powiedziała: – Poczekaj. Zamknę tylko drzwi, bo tu jest bardzo głośno. Przyszli ludzie, mówią, że mogę dostać Nobla. Nie zasłużyłam na takie zainteresowanie.
Czternasta kobieta na świecie, która zdobyła literacką Nagrodę Nobla, jest córką Białorusina i Ukrainki, obywatelką Białorusi, zaś swoje książki pisze po rosyjsku. Jej ojciec walczył pod Stalingradem, do śmierci wierzył w Kraj Rad i kazał się pochować z legitymacją członka partii komunistycznej. Ona w dzieciństwie była pionierką, nosiła odznakę z Leninem i żałowała, że nie mogła brać udziału w rewolucji październikowej.
Dzisiaj pisze o radzieckich kobietach walczących w drugiej wojnie światowej, o matkach sowieckich żołnierzy, którzy ginęli w Afganistanie, o ludziach popełniających samobójstwo po rozpadzie Związku Radzieckiego, o sekretach katastrofy w Czarnobylu. – Jestem homo sovieticus. Ja też urodziłam się w tych czasach – mówi 67-letnia pisarka. – Ważne jest, aby zrozumieć, skąd pochodzimy. To pozwoli nam wyjaśnić, jak dziś żyjemy. Nie wyciągamy wniosków ani z gułagów, ani z wojny. Musimy utrzymać ten kruchy pokój. Mamy do czynienia z Rosjanami, którzy w ciągu ostatnich 200 lat walczyli przez prawie 150. Oni nigdy nie żyli dobrze. W ich rozumieniu ludzie nie muszą dobrze żyć, ale państwo musi być bardzo wielkie i mieć mnóstwo pocisków. Swietłana Aleksijewicz jest specem od ludzkich dusz. Jeździ po Rosji i byłych republikach ZSRR, obserwuje i słucha. – Dlaczego milczysz? Twój syn został zabity – pyta Rosjanek, których synowie zginęli na Ukrainie. A one odpowiadają: – Jeśli powiem, nie dostanę miliona, a ja chcę kupić mieszkanie dla córki. Aleksijewicz odkrywa smutną prawdę nie tylko o Rosjanach, ale i Białorusinach: – Kiedy po- dróżuję po Litwie i zatrzymuję się, by porozmawiać z ludźmi, oni natychmiast kierują rozmowę na polityczne tematy i mówią o wolności, poruszają intelektualne kwestie. Podczas podróży po naszych wsiach ludzie pytają: O jakiej wolności mówisz? Mamy mnóstwo wszystkiego, mamy różne kiełbasy i wiele wódek. Dwa kraje, dwaj przywódcy, którzy nie pozwalają umrzeć homo sovieticus. Aleksijewicz jest bezlitosnym krytykiem zarówno Putina, jak i Łukaszenki: – Łukaszenko jest pod wieloma względami podobny do rosyjskiego prezydenta (...), który przypomina mi małego oszusta (...). Białoruś stała się państwem totalitarnym dawno temu, podczas gdy Rosja jest dopiero na początku procesu. W swoich wywiadach opowiada o tym, co się dzieje z dzisiejszą Rosją: – Przyjeżdżam i widzę napisy na samochodach: „Obama – palant” i „Oby powstał Stalin”. Jedzie człowiek mercedesem, a na nim napis: „Na Berlin!”. Czytam i jestem przerażona. Mamy do czynienia z rosyjskim nacjonalizmem, a to jest bardzo niebezpieczne.
Na Białorusi jej książki nie były dotąd wydawane, nikt nie przeprowadzał z nią wywiadów, nie zapraszał do telewizyjnego studia. Była ignorowana przez władze, ale i opozycja również miała do niej pretensje o to, że pisze po rosyjsku. Nobel natychmiast to zmienił. – Myślę, że teraz mój głos będzie miał większą wagę – cieszy się Aleksijewicz. – Ci u władzy już nie będą mogli tak po prostu machnąć na mnie ręką. Będą musieli mnie słuchać. Pierwsze pogratulowało noblistce białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, później głos zabrał sam Łukaszenko. – Wiem, co miał na myśli Komitet Noblowski, przyznając jej tę nagrodę. Pretendowała do niej nie pierwszy rok. To dobrze, że człowiek ma swoją pozycję, nawet gdzieś w opozycji. Napisała normalne prace, mające odpowiedni styl. To jest jej styl i nie mam nic przeciwko temu – oznajmił łaskawie dyktator.