Zabójstwo trenerki
Fajbusiewicz na tropie (223)
Fajbusiewicz na tropie.
27-letnia Magdalena Dawidczyńska była znana w warszawskim światku tenisowym. Od lat pracowała na korcie zarówno z dziećmi, jak i w AZS-ie. Jakiś czas była również sparingpartnerką pracowników zachodnich ambasad.
Mieszkała z rodzicami w niewielkim mieszkaniu w bloku przy ulicy Międzynarodowej w Warszawie. Rodzice niewiele wiedzieli o jej życiu osobistym. Właściwie nie mówiła im, z kim się spotyka i co robi po pracy. Niewątpliwie musiała mieć jakieś kłopoty, ale ukrywała je. Jakiś czas przed tragicznymi zdarzeniami w 1995 roku Magdalena zwierzała się koleżance z tych kłopotów. Jednak nigdy nie udało się ustalić, co miała na myśli, mówiąc jej: „Nawarzyłam sobie piwa, to muszę je wypić”. Koleżanka mocno naciskała, aby Magdalena wyjawiła tę tajemnicę i stojące za nią obawy, jednak bezskutecznie. Trenerka nigdy nie chciała mówić na ten temat.
Magdalena Dawidczyńska pochodziła z rodziny inteligenckiej, była przedsiębiorcza, niezależna, miała szerokie kontakty. Była instruktorką tenisa najpierw w Falenicy, potem w Country Club. Wynajęła halę od właściciela nieruchomości przy ulicy Romantycznej. Koszty wynajmu stawały się coraz wyższe, znajomym mówiła o kłopotach finansowych i o planach przeniesienia szkółki do parku Skaryszewskiego.
Tragiczne zdarzenia miały miejsce w dzień szczególny, w andrzejki, w Warszawie 30 listopada 1995 roku. Przedpołudnie pani Magdalena spędziła w domu. Rano była sama, rodzice bowiem wyszli na zakupy. Zadzwonił telefon. Kolega zapraszał Magdalenę na andrzejki. Trenerka jednak odmówiła, zasłaniając się brakiem czasu i nawałem pracy. Około godziny 11 w mieszkaniu pojawili się rodzice. Nic szczególnego w zachowaniu córki nie zauważyli. Nawet nie wiedzieli, co robiła w tym czasie w mieszkaniu. Około godziny 14 Magdalena Dawidczyńska wyszła ze swego bloku i samochodem pojechała na korty na ulicę Romantyczną. Tu miała tradycyjnie zajęcia z dziećmi. Skończyła je około godziny 19. Chwilę później pani Magdalena rozpoczęła sprzątanie hali. Około godziny 21 trenerka opuściła halę. Jednak nie dotarła do domu. W nocy na córkę czekali zaniepokojeni rodzice. Nad ranem pan Dawidczyński postanowił szukać Magdaleny. Najpierw pojechał na korty na ulicę Romantyczną. Przed halą stał otwarty samochód córki. Zaniepokojony wezwał policję. Chwilę później za drzewem w pobliżu hali policjanci znaleźli ciało Magdaleny. Między godz. 20 a 23 ktoś strzelił do niej z pistoletu Walther kal. 6,35 (dwie rany klatki piersiowej, jedna brzucha), a następnie, kiedy zaczęła uciekać, dogonił ją i zadał 26 ran kłutych nożem o długości ostrza 10 – 12 cm, powodując rany serca i wątroby. Znalezione pod stertą liści ciało Magdaleny miało również liczne otarcia naskórka. Sprawca nie zabrał żadnych cennych rzeczy (portfel z pieniędzmi, kluczyki do auta) poza prawdopodobnie srebrną obrączką. Zniknęło też kilka kartek z kalendarza. Wykluczono też motyw seksualny.
Przyjęto hipotezę, że zabójcą mógł być odrzucony przez Magdalenę jakiś adorator.
Pomimo kilkakrotnego wznawiania postępowania śledztwo ostatecznie umorzono 18 października 1999 roku z powodu niewykrycia sprawców.
Apel z 1995 roku rozwieszany na ulicach Warszawy informował o wysokiej nagrodzie za wskazanie sprawców mordu: 200 tys. starych złotych (dzisiaj 20 tys. zł). Informatorowi gwarantujemy pełną anonimowość oraz dyskretne przekazanie nagrody w zamian za informacje mogące zidentyfikować sprawców. Czekamy na informacje przez całą dobę pod numerem telefonu 501 100 420.