Wkroczył z bronią do lokalu wyborczego
Nie mógł znaleźć na karcie nazwiska swojego kandydata
W szkole w Grzędzie gm. Bisztynek obwodową komisję wyborczą odwiedził ubrany w wojskowy mundur mężczyzna posiadający przy sobie pistolet. Członkinie komisji były przerażone.
Z relacji pań z komisji wynika, że krótko przed południem do lokalu wszedł znany części członkiń komisji Janusz K. mieszkający w pobliżu Grzędy. Był w wojskowym polowym mundurze. Wziął karty do głosowania i pokwitował ich odebranie. W broszurze stanowiącej kartę głosowania do Sejmu poszukiwał konkretnego kandydata. Nie mógł znaleźć interesującego go nazwiska, więc poprosił komisję o wyjaśnienie, gdzie ma je znaleźć. Usłyszał odpowiednie informacje.
– W pewnym momencie wyciągnął pistolet i zaczął nam grozić, że „wszystkie nas powybija”. Nie kierował swych gróźb do jednej z nas, tylko „ogólnie” do wszystkich – opowiada pani Milena z komisji wyborczej w Grzędzie. – Przewodnicząca napisała mi na kartce, że mam zadzwonić po policję. Wyszłam z pomieszczenia i zatelefonowałam pod 997 – opowiada przejęta członkini komisji.
– On najpierw wymachiwał tym pistoletem, a gdy wyszła Milena, celował do nas. Widziałam dokładnie lufę tej broni, a przed oczami przeleciało mi całe moje życie – mówi przewodnicząca.
Kobieta opowiada, że po chwili z pistoletu wypadła kulka. Wtedy zrozumiała, że ten pistolet jest na- bity. – Nie znam się na broni. Naprawdę bałam się o swoje życie – dodaje.
Emocji kobiet nie uspokaja informacja, że to nie był pistolet, tylko wiatrówka, a kulka, która wypadła, to śrut (został zabezpieczony przez policjantów). – Przecież i z wiatrówki mógł nam zrobić krzywdę, a wyglądało to wszystko tak, jakby chciał do nas strzelić, tylko coś mu się zacięło – mówi pani Halina pracująca w komisji.
Przewodnicząca Marlena Grabowska powiedziała, że lokal nie został zamknięty, a interwencja policji nastąpiła wręcz błyskawicznie.
Zatrzymany Janusz K. trafił już do policyjnej celi w Bartoszycach. Zanim został zatrzymany w lokalu wyborczym, zdążył oddać swój głos.