TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Z dużą przyjemnością patrzę, jak zwycięstwo kaczystów z całą swoją mocą uderza do głów niezależnym, niepokornym dziennikarzom ze szczujni wolnego, a jakiegoż by innego, słowa. Triumfalizm, buta i arogancja ich rozpierają. Wyłażą im wszystkimi porami. Wystarczy choć przez chwilę obejrzeć TVRepublikę Kolesiów, żeby się o tym przekonać. Mnie najbardziej podoba się to proste w budowie, toporne poczucie humoru, niemające nic wspólnego z finezją, polotem i wdziękiem. Republikańskie kafary wykuwające przestrzeń wolnego słowa cieszą się ze wszystkiego, co powiedzą, i śmieją się bardziej niż głupi do sera. Przy ich żarcikach, ripostach i pointach suchary odzyskują świeżość, a świeże mleko kiśnie. W tym jajcowaniu, rechotaniu i samouwielbieniu mistrzami są dziennikarze przeglądający prasę w programie „Chłodnym okiem”. Widzowie nieoswojeni z ich wicami i grepsami mogą dostać zajadów ze śmiechu, a ci będący już po śniadaniu – nawet torsji. Taka jest siła rażenia ich słów, gestów i facjaty.
Przy okazji występów tych gości i ich koleżków zastanawiam się nad tym, jak bardzo trzeba być infantylnym i zakompleksionym dziennikarzem, żeby nazywać siebie niezależnym i niepokornym, gdy całe życie zawodowe takiego jednego z drugim kabotyna, karierowicza TEMU ZAPRZECZA! Jak bardzo trzeba gardzić widzami, słuchaczami i czytelnikami, mieć ich za skończonych idiotów, myśląc, iż wezmą oni wazeliniarskie, wiernopoddańcze teksty, stronnicze, propagandowe audycje i programy za przejaw obiektywnej, rzetelnej roboty dziennikarskiej, wolnej od agitacji ideologicznej i kultu jednostki. Widocznie trzeba, skoro tak czynią. Ba, wcale nie przejmują się tym, że ich twórczość ma tyle wspólnego z niezależnością i wolnością słowa co picie w Szczawnicy ze szczaniem w piwnicy. I ta cyniczna, służąca na kolanach Kaczyńskiemu i Kościołowi katolickiemu zgraja pismaków ma odmienić oblicze publicznych mediów. Żart stulecia. A w jaki to niby sposób jedna tuba propagandowa zastępująca drugą miałaby to zrobić!