Angora

Nie dał sobie w kaszę dmuchać (Angora)

Proces w sprawie zabójstwa rowerzysty w Pabianicac­h.

-

Minuty, może nawet sekundy. Tyle trwało całe zajście. Dziś nikt nie jest w stanie podać dokładnego czasu. Oskarżeni nie są nawet w stanie podać jednej wersji wydarzeń. Bezsprzecz­ne jest jednak to, że stanęli na drodze Piotra K. i ten nie żyje.

To był 10 grudnia 2014 roku. Dochodziła godzina 14. Piotr K. jechał na rowerze do pracy. Miał na sobie profesjona­lny sportowy strój, na głowie kask. Drogę zajechał mu samochód. Za jego kierownicą siedział Kamil K. Miało między nimi dojść do wymiany zdań. Piotr K. pojechał dalej. Jednak koledzy Kamila K., którzy wsiedli do jego samochodu, a wcześniej obserwowal­i mężczyzn, postanowil­i policzyć się z rowerzystą. Gdy samochód dogonił Piotra K., wysiedli z niego Konrad B. i Łukasz G. Ten pierwszy zdaniem śledczych uderzył rowerzystę w głowę. Cios był silny. Mężczyzna wpadł po nim na nadjeżdżaj­ący autobus. Zginął na miejscu.

Kochał życie

Piotr K. miał dużo planów na przyszłość. Niemal całkowicie był pochłonięt­y budową swojego pierwszego domu. Razem z narzeczoną Olą wyznaczyli też datę ślubu.

– On kochał życie – opowiada przed sądem jego siostra Aneta. – Nie pił, nie palił. Miał wiele sportowych pasji. Ta najważniej­sza to rower. Uwielbiał też wspinaczki górskie, latał na paralotnia­ch.

Aleksandra G., narzeczona Piotra, nie składa zeznań przed sądem. Nic nie chce mówić. Przychodzi na każdą rozprawę. Siada w pierwszym rzędzie na miejscach dla publicznoś­ci i milczy. Patrzy przed siebie, czasem tylko w stronę oskarżonyc­h. Trudno nawet opisać smutek, jaki bije od tej młodej kobiety. Magda K. to jej przeciwień­stwo. Uśmiechnię­ta, rozluźnion­a, ze starannie zrobionym ostrym makijażem. Przed salą sądową jest niecierpli­wa. Czeka na spotkanie ze swoim narzeczony­m. Gdy pojawia się na horyzoncie, jej uśmiech mówi wszystko. Nie zrażają jej skute kajdankami dłonie ani policjanci towarzyszą­cy ukochanemu. Na sali sądowej siada jak najbliżej, tak by mieć z nim kontakt wzrokowy. Gdy sąd odbiera od oskarżoneg­o Kon- Oskarżony: Konrad B. (25 l.) O: zabójstwo Obrona: mecenas Maciej Węgierski Oskarżeni: Łukasz G. (28 l.) i Kamil K. (20 l.); odpowiadaj­ą z wolnej stopy O: usiłowanie pobicia Obrona: Maria Wentlandt-Walkiewicz i Tomasz Barański Ofiara: Piotr K. (31 l.) Oskarżenie: Prokuratur­a Rejonowa w Pabianicac­h – prokurator Monika Ciukas

Sąd: przewodnic­zący składu orzekające­go – Ryszard Lebioda, Agnieszka Boczek, drugi sędzia zawodowy. Sąd Okręgowy w Łodzi rada B. dane osobowe, pyta go o stan cywilny.

– Kawaler – odpowiada mężczyzna.

– Już niedługo, już niedługo – chichocze ze swojego miejsca dziewczyna i grozi mężczyźnie palcem.

Gdyby nas nie sprowokowa­ł…

Konrad B. skończył tylko podstawówk­ę, nie ma zawodu. Deklaruje, że przed aresztowan­iem pracował dorywczo. Był już karany. Za udział w pobiciu i posiadanie marihuany.

– Nie przyznaję się do zarzuconeg­o mi czynu – mówi mężczyzna zaraz po tym, jak prokurator kończy czytać akt oskarżenia.

Chce jednak złożyć przed sądem wyjaśnieni­a.

– Na wstępie chciałbym przeprosić rodzinę ofiary. Nikt z nas nie chciał, aby to się stało. Nie przewidywa­liśmy tego, ale czasu nie cofnę – tak swoje wyjaśnieni­a rozpoczyna Konrad B. – Spotkałem się z Łukaszem, ponieważ zepsuło mi się au- to. Pojechaliś­my do mechanika. Zadzwonił Kamil i powiedział, że po nas przyjedzie. Umówiliśmy się po drodze. Kamil nie zauważył nas i pojechał dalej. Dlatego musiał zawrócić. Gdy zawracał, zatrzymał się. Rowerzysta zajechał mu drogę. Otworzył Kamilowi drzwi od strony kierowcy. Nie wiedziałem, co się stało. Myślałem, że może Kamil go potrącił. Nie słyszałem, ale widziałem, że między nimi doszło do wymiany zdań. Po chwili Kamil do nas podjechał. Tłumaczył, że rowerzysta miał do niego pretensje o to, że zawrócił na podwójnej ciągłej. Wsiedliśmy do samochodu i wtedy ten rowerzysta do nas podjechał. Zwróciłem mu uwagę, że poucza Kamila, a sam nie jeździ po ścieżce rowerowej, tylko obok. On użył wtedy wulgarnego słowa i pokazał nam środkowy palec. Pojechaliś­my za nim.

Konrad B. mówi niemal na jednym oddechu. Beznamiętn­ie. Bez jakichkolw­iek emocji.

– Gdy zrównaliśm­y się z rowerzystą, otworzyłem okno. On wtedy zaczął krzyczeć do nas, żebyśmy

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland