Szukamy ciągu dalszego – Nie potrafię żyć bez sportu (Angora)
– wyznaje Kazimierz Zimny, lekkoatleta.
Kazimierz Zimny – lekkoatleta, długodystansowiec. Triumfy odnosił w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Wielokrotny mistrz Polski, który życiowy sukces osiągnął na igrzyskach olimpijskich w 1960 roku w Rzymie. Wywalczył tam brązowy medal. Po zakończeniu kariery był trenerem, nauczycielem WF, dyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu w Cetniewie. Od wielu lat jest organizatorem i dyrektorem Maratonu „Solidarności”.
Jego drugim domem jest niewielki pokój w siedzibie władz „Solidarności” w Gdańsku. Tu ma swoje biuro. Przygotowuje w nim coroczny Maraton „Solidarności”. Na ścianach wiszą zdjęcia z Rzymu, gdzie zdobył brązowy krążek. Na nich Nowozelandczyk Murray Halberg, zwycięzca biegu na 5 tys. m i Hans Grodotzki z NRD, który sięgnął po srebro. Są medale, puchary, wyróżnienia, podziękowania. Jest też zdjęcie złożone z kilku fotografii od sympatyka z Niemiec. – Poukładał to wszystko, zdokumentował największe moje sukcesy. Jest wiele osób, które pamiętają tamte czasy. Wyrażają swoją sympatię, przesyłają zdjęcia, na których jestem, proszą o autografy.
W tym pokoju pracuje od lat – Wcześniej byłem wiceprezesem Komisji Kultury Fizycznej i Sportu „Solidarności”. Jeszcze w latach 80. przygotowywałem półmaratony Gdańsk – Gdynia i na odwrót. Były to biegi między pomnikami pamięci. Potem zawodnicy zaczęli naciskać, aby organizować pełen maraton, czyli 42 km i 195 m. Pomysłodawców tej imprezy jest kilkunastu, wśród nich Bogdan Olszewski, Edward Ściubidło i ja. Maraton w pełnym wymiarze