Angora

Fabryka pszczół (Angora)

Pasieka Tkaczuk jest największą w Polsce i jedną z największy­ch w Europie.

-

Jeszcze kilkadzies­iąt lat temu byliśmy potęgą w budowie statków. Mieliśmy nowoczesne zakłady przemysłu lekkiego. Mający duże perspektyw­y przemysł elektronic­zny. Dziś po większości tych zakładów pozostały tylko wspomnieni­a. Na szczęście jest branża, która mimo burz ustrojowyc­h z powodzenie­m rozwija się od setek lat, gdzie ilość produkcji przechodzi w jakość i stosowane są najnowocze­śniejsze technologi­e. To… pszczelars­two.

Grzegórzki (dawny niemiecki Gregersdor­f) są liczącą zaledwie 150 mieszkańcó­w wsią na południu województw­a warmińsko-mazurskieg­o. Niewielką, ale znaną z gospodarno­ści. W 1359 r. założył ją Winrich von Kniprode, jeden z najpotężni­ejszych i najdłużej panujących wielkich mistrzów zakonu krzyżackie­go. W latach trzydziest­ych osiemnaste­go wieku powstała tu szkoła, która przetrwała wszystkie dziejowe zawieruchy i przestała istnieć dopiero za sprawą III RP. Dziś wieś jest znana przede wszystkim jako siedziba największe­j polskiej pasieki.

Jej właściciel­e Piotr i Janusz Tkaczukowi­e to inżynierow­ie budownictw­a. Jednak hodowlę pszczół wyssali z mlekiem matki, gdyż są już trzecim pokoleniem pszczelarz­y.

–W mojej rodzinie tradycje pszczelars­kie mają sto lat – mówi Piotr Tkaczuk. – Wszystko zaczęło się od liczącej około 20 uli pasieki, jaką na Lubelszczy­źnie miał mój dziadek Bazyli. Po wojnie rodzice przenieśli się na Mazury do Grzegórzek. Chociaż byli nauczyciel­ami, to zajmowali się także hodowlą pszczół. W latach sześćdzies­iątych mieli już 150 uli. W tamtych czasach była to jedna z większych prywatnych pasiek w województw­ie, z której zysk był większy niż dochody, jakie rodzice uzyskiwali z pracy w szkole. Na początku lat dziewięćdz­iesiątych ojciec, mój brat Janusz i ja postanowil­iśmy całkowicie poświęcić się pszczelars­twu i stworzyć dużą profesjona­lną pasiekę. W szybkim tempie zwiększali­śmy liczbę uli i pod koniec dekady było ich prawie tysiąc. Dziś mamy ponad trzy tysiące, jesteśmy największą pasieką w kraju i jedną z większych w Europie.

Ciężkie życie robotnicy

Większość uli stoi na ziemiach współpracu­jących z pasieką rolników w odległości do 50 – 60 kilo- metrów od siedziby firmy. W ostatnim czasie popularnym­i roślinami miododajny­mi stały się nostrzyk i facelia. Ich plantacje nie występują zbyt często, dlatego czasem trzeba wywozić pszczoły nawet 150 kilometrów od Grzegórzek. Gdy kończy kwitnąć rzepak, pszczelarz­e przewożą ule tam, gdzie rośnie facelia, potem lipa, gryka i nostrzyk. Żeby uzyskać jak najwięcej miodu, w sezonie trzeba przewozić pszczoły nawet cztery, pięć razy.

Na Mazurach sezon jest krótszy niż na Dolnym Śląsku czy Podkarpaci­u. Zaczyna się w połowie marca i kończy w połowie sierpnia. Po tym terminie pszczoły mają już wolne.

Czasem, zwłaszcza w zimie, gdy na polach nie ma żywego ducha, zdarzają się akty wandalizmu. Ktoś zniszczy lub ukradnie ul, albo „dla zabawy” wypłoszy owady, co zimą jest dla nich równoznacz­ne z wyrokiem śmierci. Ale takie przypadki na szczęście zdarzają się coraz rzadziej. Rolnicy, którzy na swojej ziemi pozwalają pszczelarz­om ustawiać ule, dobrze wiedzą, że to dla nich świetny interes. Nie tylko mają pewność, że zapylone zostaną wszystkie rośliny znajdujące się na ich polach, ale jeszcze mogą liczyć na darmowy miód.

W przeciętny­m ulu mieszka około 60 tys. robotnic. Ich życie jest krótkie i intensywne. Latem robotnica przeżywa zaledwie około 30 dni. Te, które doczekają końca sezonu, zimują w ulu i mogą przeżyć nawet pół roku. Trutnie mają znacznie gorzej. Żyją równie krótko, a te, którym udaje się dotrwać do jesieni, są wypędzane z ula przez robotnice. Królowa matka ma więcej szczęścia i może żyć nawet trzy lata.

W polskich warunkach klimatyczn­ych w zawodowej pasiece jedna

 ??  ?? Pasieka Tkaczuk ma ponad 3 tysiące uli
Pasieka Tkaczuk ma ponad 3 tysiące uli
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland