Francuski trop
Fajbusiewicz na tropie.
Kom. Paweł Międlak z Podkarpackiej Komendy Wojewódzkiej twierdzi, że to jedna z kilku najbardziej tajemniczych i zagadkowych spraw ostatnich dekad.
Wszystko zaczęło się jesienią 1995 roku. Dwaj mężczyźni pojechali do lasu w okolice Kolbuszowej. Zwrócili uwagę na dużą rolkę papy. Kiedy chcieli pozyskać to znalezisko – prawie umarli ze strachu. Spod papy widać było rozkładające się ludzkie zwłoki. Ofiara leżała twarzą do ziemi, a ręce miała splecione na plecach. Autopsja wykazała, że ów człowiek został zastrzelony z przerobionego pistoletu gazowego 6,5 mm. Wyglądało to wszystko na wykonanie egzekucji... tyle że zamordowaną okazała się kobieta.
Przy zwłokach znaleziono wartościową biżuterię (złoty gruby łańcuszek, złoty pierścionek z cyrkoniami); właściwie wykluczono motyw rabunkowy, podobnie jak wykluczono kolejny – seksualny.
Na początku nie można było ustalić tożsamości denatki. Dlatego policja zdecydowała się na publikację fragmentów odzieży w telewizji. Pokazano m.in. buty. Ku zaskoczeniu policji, już po pierwszej emisji komunikatu odezwał się były narzeczony 27-letniej Joanny S. z Tarnobrzega. Po kilkunastu dniach było już pewne, że zamordowaną jest wskazana kobieta. Tygodniami pracowano nad jej życiorysem – a ten miała bardzo bogaty. Za kradzieże siedziała m.in. w więzieniach w Nisku, Grudziądzu i Krzywańcu. Za dobre sprawowanie wyszła na wolność w 1994 roku. Prosta dziewczyna, absolwentka gastronomika, postanowiła wyjechać z koleżanką do Francji. Ta koleżanka to znajoma Ukrainka o imieniu Luba (pracująca w tarnobrzeskich sadach), wyjechała w lipcu 1994 roku do Francji.
Do owej Luby policjantom nie udało się nigdy dotrzeć. Ale ustalono, iż wyprawę Joanny nad Sekwanę poprzedzały liczne telefony właśnie stamtąd – od niejakiego Zbigniewa, który rzekomo deklarował dziewczynie pomoc i uczucia. Miał nawet uczynić Joannie propozycję matrymonialną.
W drugiej połowie 1994 roku Joanna wróciła do kraju. Jednak nie przyjechała do domu rodzinnego w Tarnobrzegu. Ukrywała się. Mimo że była w Polsce, udawała, że jest we Francji. Kilkakrotnie dzwoniła do rodziców. Później policja ustaliła, że Joanna po powrocie z Francji trafiła do górala z Nowosądecczyzny, którego poznała we Francji. Ów góral poinformował policję, że we Francji ktoś mocno ją pobił. Pociął twarz.
W końcu Joanna przyjechała do rodzinnego domu. Piła dużo alkoholu. Coś ją gnębiło. Któregoś dnia miała rzekomo powiedzieć rodzinie, iż „nie dożyje trzydziestki”. Po raz ostatni żywą Joannę widziano 23 maja 1995 roku w Tarnobrzegu. Rano wyszła wraz z matką do miasta. Kiedy kobiety były na miejscowym bazarze, dom Joanny odwie- dził młody, wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Około południa Joanna z matką wróciła do domu. Ojciec opowiedział o tej wizycie. Blondyn wypytywał o Joannę i zapewniał, że wróci. Jednak nie pojawił się już nigdy. Można domniemywać, że był to morderca. Tego dnia dziewczyna zniknęła, a potem jej ciało znaleziono na wysypisku w Kolbuszowej. Policja sądzi, że kobieta zginęła w wyniku gangsterskich porachunków, a ślady prowadzą do Francji (tam m.in. spalono Joannie mieszkanie). Być może Joanna była świadkiem jakiegoś ciężkiego przestępstwa, być może zlecił zabójstwo wspomniany już tajemniczy Zbigniew z Paryża. Ponoć nosiła dużą złotą bransoletę z wygrawerowanym napisem – prezent od Zbyszka. Bransolety tej nie znaleziono przy zwłokach.