Z ŻYCIA SFER POLSKICH
Henryk Martenka
Nie trwało długo, by odbita z rąk Platformy władza, wraz z odchodzącą do opozycji formacją, wywinęła kozła i miast na nogach, stanęła na głowie. W konflikcie między prezydentem a premierem, kto ma pojechać w służbową delegację na wyspę Malta, wyraźnie słychać, widać i czuć echa dawnego zawstydzającego sporu, czym na szczyt w Brukseli ma pojechać Lech Kaczyński. Autobusem, autostopem czy rowerkiem Bobo? Wszak ówczesne nieprzejednane stanowisko premiera Tuska, by nie użyczać Kaczyńskiemu samolotu, odpowiada dzisiejszemu uporowi kancelarii Andrzeja Dudy, co niewątpliwie służy poczuciu odwetu, ale na pewno nie służy Polsce. Żagwiący się spór, czy ważniejsze dla prezydenta jest zainaugurowanie prac Senatu (sic!), czy obecność prezydenta bądź premiera na ważnym szczycie europejskim, jest zatem także zawstydzający. Dla obu stron, niestety.
Polska polityka, uprawiana głównie przez rozemocjonowanych amatorów, co rusz wywija fikołki, staje na głowie, kiwa się jak wańka-wstańka albo leży na plecach niczym zamroczony własnym ustawodawstwem poseł. Dlaczego więc zajadle trwać przy orle w pań- stwowym godle? Czy nie nastał czas, by za nowej władzy zmienić nie tylko Konstytucję, ale i godło? I zamiast ptaka wyróżnić w nim – na przykład – ośmiornicę? Przecież PiS ma chyba jakieś moralne zobowiązania wobec zwierzęcia, które pomogło mu wygrać? A że to głowonóg i mięczak? Przecież zwycięskiej partii wystarczy, że tylko prezes ma kości. Reszcie starczą długie ramiona, jama chłonna i mnóstwo przyssawek…
Ośmiornica czy też jej potomstwo, którego aborcji na koszt państwa dokonali w warszawskiej knajpie posłowie z Bydgoszczu, nie jest zwierzęciem w polskiej przestrzeni publicznej (jak bełkoczą politycy debiutanci) nowym ani nieznanym. W przenośni, zrodzonej z włoskiego serialu o komisarzu Cattanim, ośmiornicą nazywamy rozbudowaną strukturę mafijną, oplatającą kryminalnymi mackami jakąś sferę gospodarki. Trafnym przykładem rodzimej ośmiornicy była w latach 90. mafia łódzka, oszukująca na podatkach, mordująca i porywająca ludzi, a nawet – co z punktu widzenia Radka Sikorskiego czy Wincentego Rostowskiego było najgorsze – fałszująca wino! Ten fakt sprawił zapewne, że obaj zblazowani pożeracze ośmiorniczek zapłacili naszymi pieniędzmi za wino zagraniczne, by nie skalać podniebienia czymś paskudnym. Łódzka ośmiornica okazała się tak dobrym patentem, że gdy uporano się z nią, rychło wyrosła druga. Mię- czak okazał się feniksem, szczęśliwie nie na długo, ale jednak.
Ośmiornica, a właściwie zeżarte przez Sikorskiego i tego drugiego jej młode, smaczniejsze potomstwo stały się – trochę niezasłużenie, bo ośmiorniczki to rarytas wątpliwy – symbolem złego stylu i degrengolady władzy. Bo jeśli już ganić Sikorskiego za błędy, które pozwoliły PiS-owi totalnie pokonać Platformę, to jedzenie owoców morza jest błędem najmniejszym, choć spektakularnym. Sikorski sam się z tego śmieje, krzywo, ale inaczej nie potrafi, niemniej ośmiorniczki przylgną do niego na lata, jak ślad po źle spranym pawiu na marynarce. Nawet teraz, gdy jest już tylko osobą prywatną i poszedł do kina na najnowszego Bonda, okazało się, że także w filmie ośmiorniczki na przystawkę uosabiają globalne zło tego świata… „A więc koszmar trwa”, odnotował sardonicznie na Twitterze były drugi obywatel RP. Będzie się miał czym zajmować na Uniwersytecie Harvarda, gdzie trafił jako pionier nowej, ale rozwojowej dziedziny „Seafood politics”...
Czy zatem ośmiornica, czyli głowonóg, nie mogłaby zastąpić obecnego jastrzębia udającego orła w polskim godle? Ośmiornica ma więcej zalet niż ten pierzasty padlinożerca, któremu naród nasz włożył na łeb koronę. Zalety ośmiornicy, poza kulinarnymi rzecz jasna, nader mocno oplatają sedno politycznej profesji. Ośmiornica ma genial- ną umiejętność kamuflażu polegającą na błyskawicznej zmianie ubarwienia, co może przydać się sejmowym debiutantom o niewielkim rozeznaniu. Ośmiornica to wyjątkowy żarłok, a kto słyszał o partii ascetów? Wszak do polityki wchodzi się w konkretnym celu. Każde z ośmiu ramion ośmiornicy może działać niezależnie od centralnego układu nerwowego, co dowiedli już liczni politycy Platformy, a co niewątpliwie pokażą nam niebawem ich następcy z różnych miejsc sejmowej sali. Ośmiornica, zwierzę jak polityk pozbawione kośćca, perfekcyjnie wykorzystuje układ mięśniowy, co odpowiada intelektualnej potencji partyjnych mięśniaków. Wreszcie, ośmiornice są niezwykle wyczulone na zmiany klimatu, a wystarczy chwilę posłuchać kilkorga gaworzących w telewizji „osób publicznych”, by już wiedzieć, skąd nadciąga wiatr…
Dla młodych polityków ośmiornica to patron idealny. Zwierzę inteligentne, z poczuciem wyobraźni, skłonne do zabawy i szybko uczące się. Za pozytywny przykład niech posłuży wszystkim Paul, ośmiornica z Oberhausen, która w 2010 r. siedmiokrotnie trafnie wytypowała mundialowych zwycięzców. Czy nie powinno to zastanowić parlamentarzystów nowej kadencji? Czy nie warto, by uświadomili sobie talenty upodobniające ich do ośmiornicy? Nawet jeśli istnieje ryzyko, że w niedalekiej przyszłości znów polskie życie publiczne wywinie kozła, pojawią się jacyś barbarzyńcy z Bydgoszczu i pożrą im potomstwo?
henryk.martenka@angora.com.pl Scali, to lepiej pozostać przy łatwiejszych Wesołych kumoszkach z Windsoru Nicolaia i nie męczyć się Verdim.
Nowy dyrektor La Scali Aleksander Pereira (Austriak) zapowiada na afiszach przyszłego sezonu galowy recital Piotra Beczały. Wprawdzie po ubiegłorocznych przykrościach związanych z Traviatą nasz wielki tenor oświadczył, że do Włoch przyjeżdżać będzie tylko na wakacje. Widocznie jednak zmienił zdanie. Obaj panowie wiele lat współpracowali w Zurychu, gdy Pereira kierował tamtejszą Operą. Lojalność i wzajemne sentymenty zapewne wzięły górę, z czego można się tylko cieszyć i gratulować.
W Mediolanie pełnia sezonu. Wszędzie tłumy turystów zwiedzających Expo. Katedra nadal w ciągłym remoncie, a na placu przed nią nieustające koncerty rockowe dla zgromadzonych tłumów. Ostatnia wieczerza Leonarda da Vinci jakby przybladła na ścianie refektarza klasztoru Santa Maria delle Grazie. W Biffi Scala dłużej niż zwykle trzeba czekać na lasagne, jakie kiedyś jadała tutaj Callas w towarzystwie Viscontiego.
Jeszcze krótka wizyta w Casa di Riposo per Musicisti, aby zapalić świeczkę w mauzoleum Giuseppe Verdiego i Giusseppiny Strepponi w drodze na lotnisko Malpensa i… addio do następnego razu.