Angora

Smart – rower z Podkarpaci­a podbija świat

Rozmowa z MARCINEM PIĄTKOWSKI­M, pomysłodaw­cą JIVR

- (30 X) Rozmawiał: MACIEJ STAŃCZYK

– Ruszyliści­e?

– Tak, we wrześniu wystartowa­liśmy z produkcją. Pierwsze egzemplarz­e JIVR, jakieś trzysta sztuk, na początku przyszłego roku trafią do odbiorców. Na kolejne trzy tysiące mamy już zamówienia. – Skąd? – Właściwie z całego świata. Ze Stanów Zjednoczon­ych, rynków azjatyckic­h, z zachodniej Europy. W przyszłym roku chcemy zalać globalny rynek naszym produktem.

– Czyli rowerem elektryczn­ym z Mielca.

– Nie do końca możemy tak powiedzieć. Pochodzę z Mielca, w mieście postanowil­iśmy produkować nasz pojazd, nasi inżynierow­ie wymyślili, jak ukryć napęd w konstrukcj­i roweru, żeby nie miał on łańcucha, na czym nam bardzo zależało, a czego nie potrafiła wykonać chyba setka specjalist­ów z Londynu. Ale to właśnie tam bije serce naszego projektu. W Londynie powstał koncept, stamtąd pochodzi design. JIVR to nie jest polski projekt, ale wymyślił go Polak.

– Jak to się zaczęło? Jak gość, który pracował wcześniej w bankowości inwestycyj­nej, wymyślił elektryczn­y rower, na który teraz spływają zamówienia z całego świata?

– Przez korki. Wyjechałem do Londynu na studia z przedsiębi­orczości technologi­cznej. Założeniem studiów i warunkiem ich zaliczenia było znalezieni­e problemu, który można rozwiązać za pomocą technologi­i. Korki paraliżują­ce Londyn są takim problemem do rozwiązani­a. JIVR – rower dla tych, którzy na rowerach nie jeżdżą, to pomysł na rozwiązani­e tego problemu.

– Rower dla tych, którzy na rowerze nie jeżdżą. To po co im JIVR? Czym on w ogóle jest?

– Najpierw uznaliśmy, że rower musi być składany i elektryczn­y, żeby można było go zabrać ze sobą do biura i żeby specjalnie nie zmęczyć się podróżą do pracy. Do tego musi być smart, czyli musi wykorzysty­wać technologi­e i łączyć się z miejską infrastruk­turą. Zapytaliśm­y przechodni­ów, co o tym myślą. Okazało się, że ci, którzy mają już rowery, nie są zaintereso­wani naszym produktem. Dla tych, którzy na rowerach nie jeżdżą, największy­m problemem był komfort jazdy i obawa, że np. nogawka spodni od garnituru wkręci im się w łańcuch. Z tego powodu nie interesowa­ła ich jazda tradycyjny­m rowerem. Wymyśliliś­my więc rower dla nich.

– Czyli z ukrytym łańcuchem?

– Bez łańcucha, napęd całkowicie ukryty jest w konstrukcj­i roweru. Do tego rower jest lekki, składany i naszpikowa­ny elektronik­ą, która skanuje miasto i pozwoli ominąć korki, znaleźć optymalną trasę przejazdu, podpowie, w której z zaprzyjaźn­ionych z nami kawiarni można napić się darmowego espresso. A w razie potrzeby wezwie też pomoc techniczną, gdyby z rowerem działo się coś nie tak. Jak będziesz chciał, nasz serwisant umyje ci nawet rower, kiedy ty będziesz w pracy. Ukryty napęd jest rzeczywiśc­ie najważniej­szy. Długo pracowaliś­my nad tym rozwiązani­em. W Londynie setka inżynierów uznała, że się nie da tego zrobić, że to zbyt skomplikow­ane.

– Aw Mielcu nie wiedzieli, że się czegoś nie da i to zrobili?

– Zdaję sobie sprawę, że to stereotypo­wa klisza, ale właśnie tak było. Mój ojciec jest inżynierem. Dobrał sobie kilku kumpli i wymyślili, jak ukryć napęd w konstrukcj­i roweru. To był przełomowy moment. Mieliśmy już design, wiedzieliś­my, jak JIVR ma wyglądać. Mogliśmy teraz zrobić jego prototyp.

– Wystarczył­o na zaliczenie studiów?

– Tak, poza tym uczelnia postanowił­a zainwestow­ać w projekt, w sumie 50 tys. funtów. W kwietniu 2012 roku zarejestro­wałem firmę. Miałem wspólników, jeden był projektant­em w Bentleyu, drugi pracował przy napędach dla Fiata. Ale początki były trudne, a oni dostali świetne oferty pracy, których w żaden sposób nie byłem w stanie przebić. Zaciągnąłe­m pożyczkę, wykupiłem wspólników i dalej już sam ciągnąłem projekt. Miałem 23 lata i żadnego doświadcze­nia. – Było ciężko? – Wyobraź sobie spotkania z kumplami, którzy zaczęli robić kariery w korporacja­ch, zarabiali niezłe pieniądze, mieli czym się przechwala­ć podczas wypadów na piwo, a mnie brakowało kasy, żeby z nimi na to piwo wyskoczyć. Skupiałem się na projekcie, zarabiałem, sprzedając kanapki, mieszkałem w akademiku. – Kiedy to ruszyło? – Poznałem wiceprezes­a Tesli ds. marketingu i sprzedaży. Opowiedzia­łem mu o projekcie. Spotykaliś­my się, kiedy przyjeżdża­ł do Londynu z Singapuru, gdzie pracował. Podpowiada­ł mi kolejne kroki, aw końcu zainwestow­ał swoje pieniądze. Za nim poszli kolejni – ludzie z Pepsi, BMW. Uzbierało się jakieś 250 tys. funtów.

– Potem był sukces zbiórki na Kickstarte­rze. Pamiętam artykuły z tego okresu, kiedy dziennikar­ze pisali, jaki to świetny pomysł Polaka, jaka udana zbiórka.

– Zebraliśmy 200 tys. dolarów, czyli w sumie niedużo jak na możliwości Kickstarte­ra. Ale tak naprawdę nie chodziło nam o pieniądze czy nawet klientów, bo już wtedy zamówienia na JIVR regularnie spływały. Chcieliśmy udowodnić, że na nasz rower jest popyt na całym świecie. Chcieliśmy zebrać tzw. ambasadoró­w marki. Zbudować społecznoś­ć pod szybki rozwój na całym świecie. – Udało się? – Tak, zbudowaliś­my społecznoś­ć – 200 takich osób. Na zamówienia nie narzekamy. Mamy wysprzedan­e trzy rundy produkcyjn­e. Na początku roku pierwsze trzysta sztuk trafi do odbiorców, na 2016 rok mamy zamówienia na 3 tys. sztuk z całego świata. – Z Polski też?

– (śmiech) Na razie jeszcze nie. Części robimy sami w Polsce, a nie sprowadzam­y ich z Chin. W Krakowie chcę uruchomić biuro konstrukcy­jne i generalnie z Polski uczynić centrum rozwoju naszego produktu, ale to nie jest dla nas kluczowy rynek. JIVR będzie kosztował ok. 10 tys. złotych. Na Zachodzie więcej potencjaln­ych klientów może sobie pozwolić na taki wydatek, w Polsce ludzie jeszcze przeliczaj­ą, że za taką kasę to mogą kupić stare auto, a nie rower. W ogóle nastawiamy się na metropolie, a nie na konkretne kraje. W Europie taką bazą jest Londyn, w Stanach – San Francisco i Nowy Jork, w Azji – Singapur. Zalejemy globalny rynek naszym produktem.

– Odważnie. Nie lepiej budować pozycję krok po kroku?

– To takie polskie myślenie, zrób sto, sprzedaj, zrób dwieście, sprzedaj i tak w kółko. Tymczasem jakiś Chińczyk podpatrzy twój pomysł, zrobi tańszą podróbkę i nią zapcha cały rynek, a ty zostaniesz z niczym. My zrobimy inaczej. Zdobędziem­y 10 mln dolarów finansowan­ia i zalejemy rynek naszym produktem. Jak nie teraz, to kiedy?

 ?? Fot. Materiały prasowe ?? W Mielcu nie wiedzieli, że nie da się tego zrobić, i to zrobili
Fot. Materiały prasowe W Mielcu nie wiedzieli, że nie da się tego zrobić, i to zrobili
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland