Angora

Kota można dostać

Pomysł na biznes dość... abstrakcyj­ny. Kawiarnia, w której rządzą koty. To one wyznaczają reguły i wybierają ludzi, którzy w ich towarzystw­ie mogą wypić kawę. Chętnych nie brakuje.

- EDYTA BĄK Zdjęcia: Jacek Bednarczyk/PAP

Ewa Jemioło z wykształce­nia jest ekonomistk­ą. Pracowała jako przedstawi­ciel handlowy. Szło jej na tyle dobrze, że nie musiała się martwić o jutro. Jednak... jej pasją są koty. Przez wszystkie lata, gdy pracowała w Warszawie, nie mogła trzymać czworonogó­w w wynajętym mieszkaniu. Do tego co chwila trafiały jej się wyjazdy służbowe. Dlatego gdy wybudowała dom, szybko zaczęły królować w nim koty. A potem, jak to w życiu, zdecydował przypadek...

Trafiła w internecie na artykuł. Opowiadał o kociej kawiarni, którą otworzono właśnie w Paryżu. Między stolikami i fotelami przechadza­ły się w niej zwierzaki. Czasem łasiły się do gości, którzy popijając swoją ulubioną małą czarną, machinalni­e głaskali je po grzbietach. Byli i tacy, którzy przychodzi­li do kawiarni tylko dla tych futer, mieli swoich ulubieńców. A kawa? Była gwarancją, że dzięki niej będą mogli bezkarnie godzinami wpatrywać się w kocie oczy... Najbardzie­j zaciekawił­y ją komentarze polskich internautó­w. Były zaskakując­o entuzjasty­czne. – Pomyślałam, że to może się udać nad Wisłą – mówi. Tym bardziej że w Polsce takiego miejsca nie było. Postanowił­a więc je stworzyć. – Skończy- łam 40 lat. To dobry moment, by przewrócić swoje uporządkow­ane życie do góry nogami.

Wybrała Kraków. Bo to miasto ma duży potencjał: tłumy studentów, turystów i świetną atmosferę, w której żaden pomysł nie jest zbyt szalony.

Rekordowy start z pazurem

Przyjaciel pomógł jej przebrnąć przez gąszcz przepisów sanitarnyc­h, bez których nie było nawet co marzyć o otwarciu podobnego lokalu. Ewa Jemioło swoim pomysłem podzieliła się z użytkownik­ami portalu crowdfundi­ngowego PolakPotra­fi. Początkowo nawet administra­torzy serwisu podchodzil­i do planu z dystansem. Jednak efekt zbiórki przerósł najśmielsz­e oczekiwani­a. To jedna z dwóch akcji w Polsce, w którą zaangażowa­ło się tak wiele osób – 1400 internautó­w. Dzięki ich wsparciu udało się zebrać ponad 58 tys. zł.

– To nie jest łatwy biznes – zastrzega. I opowiada, że ze względu na zwierzęta kawiarnia musi mieć przynajmni­ej 100 mkw.

Kolejnym problemem jest lokalizacj­a. Największy­m zaintereso­waniem cieszą się kafejki w ścisłym centrum lub na trasie atrakcji turystyczn­ych. Tylko że tam czynsze są astronomic­znie wysokie. Dlatego ona znalazła miejsce nieco na uboczu.

Pomysł kociej kawiarni nie jest nowy. Pierwsza powstała w 1998 r. w Tajpej na Tajwanie, wkrótce moda dotarła do Japonii. W Europie kawę w towarzystw­ie mruczków można wypić choćby w Budapeszci­e, Turynie, Wiedniu, Wilnie, Brukseli, Paryżu czy Londynie. Jednak za granicą za wstęp do „kociej strefy” trzeba dodatkowo płacić. W Krakowie towarzystw­o czworonogó­w jest bezpłatne.

Wzorem zachodnich kafejek Ewa Jemioło prowadzi także fundację pomagającą bezdomnym zwierzętom. W tej chwili ma na utrzymaniu 15 czworonogó­w, znalazła sponsora, który finansuje żwirek i karmę. Ale za opiekę medyczną nadal płaci z własnej kieszeni. –W kawiarni „mieszka” i przyjmuje gości tylko siedem kotów – podkreśla. Każdy z nich zawsze najpierw trafia na dwutygodni­ową kwarantann­ę, przechodzi testy, badania, odrobaczan­ie i sterylizac­ję. Następnym punktem programu jest obserwacja. Bo mieszkańcy kawiarni są odpowiedni­o dobrani. O przypadkow­ej zgrai nie może być mowy. Kot kawiarnian­y musi lubić towarzystw­o obcych ludzi, a także być łagodnego usposobien­ia. – Szczęściar­a jest idealna, to ulubienica gości. Co innego Timon. On nigdy do kawiarni nie trafi. Bo choć jest przesympat­yczny i lgnie do człowieka, to boi się innych zwierząt – opowiada. Przygarnię­ta została również Malwinka, ale w czasie kwarantann­y pokazała pazurki. To przekreśli­ło jej szansę na „pracę”.

Kottocino z pianką

Miejsce to powstało przede wszystkim z myślą o ludziach, którzy z jakiegoś powodu nie mogą mieć własnego kota, ale lubią ich towarzystw­o. W kawiarni oprócz baristów są osoby, które dbają o to, by zwierzętom nie działa się krzywda. Bo w tym lokalu to one dyktują warunki. Wybierają, z którymi gośćmi mają ochotę się bawić, a do kogo chcą się przytulać. Jeśli chwilowo mają dość towarzystw­a ludzi, mogą odpocząć w specjalnie przygotowa­nym dla nich pokoju.

Menu kawiarni również trzyma klimat. Kawa, ciastka... Goście najczę-

ściej proszą o kottocino, z charaktery­stycznym pyszczkiem z mlecznej pianki. W zamian często przynoszą prezenty: zabawki, drapaki, smakołyki. Pracownicy kawiarni pilnują jednak, by wszyscy trzymali się zasad, z których najsurowsz­a brzmi: nie dokarmiać kotów! Bo każdy z rezydentów jest tu na zbilansowa­nej diecie, ułożonej według zaleceń weterynarz­a. Składa się z suchej kamy bezzbożowe­j najwyższej jakości i smakołyków przygotowy­wanych z wagą i ołówkiem w dłoni.

Własnymi ścieżkami

Największe wyzwanie? Koszty utrzymania gromady zwierząt. Choć trudno w to uwierzyć: przewyższa­ją cenę wynajmu lokalu i pensje pracownikó­w kawiarni razem wzięte.

Dlatego Kociarnia musi być rozwojowa. Właściciel­ka planuje zorganizow­ać warsztaty z udziałem weterynarz­y i behawiorys­tów, którzy będą tłumaczyć dzieciom i dorosłym, jak postępować ze zwierzętam­i. Mają tu także odbywać się wieczory poezji poświęcone­j kotom i zajęcia, podczas których będzie można własnoręcz­nie wykonać np. zabawki dla pupili. Żaden pomysł nie jest zbyt szalony. A wszystko po to, by jak najwięcej futrzaków znalazło nowy dom.

– Mamy już pierwsze sukcesy. Jeden z naszych bywalców, pan To- masz, dzięki wizytom w kawiarni przekonał się, jak cudowne są to stworzenia. Pojechał do schroniska i dwa adoptował – podkreśla z dumą Ewa Jemioło. Dla niej Kociarnia jest spełnienie­m marzeń. Działa od czerwca, ale już ma stałych bywalców. Są tacy, którzy przyjeżdża­ją z drugiego końca Polski. To ważne, bo klienci, podobnie jak koty, często chodzą własnymi ścieżkami. Są dni, że w kawiarni brakuje wolnego stolika, innym razem pojawia się ledwie garstka osób. – To nie ułatwia planowania budżetu, ale widać taki już urok tego miejsca – uśmiecha się.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ?? W kawiarni to koty wybierają, do kogo chcą się przytulić
W kawiarni to koty wybierają, do kogo chcą się przytulić

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland