Angora

Para w gwizdek

-

Dowiedział­em się z mediów, że w ramach pakietu racjonalny­ch i programowy­ch usprawnień PiS-u istnieje taka pozycja jak likwidacja gimnazjów. Sądzę, że nie wszyscy członkowie tej partii są jednomyśln­i. PiS zapewniał i czyni to nadal, że wsłuchuje się w głosy ludu. Zatem stawiam pytanie: czy pani Beata Szydło w czasie wędrówek po kraju spotkała się z podobnym żądaniem ze strony swych rozmówców? Odpowiem sam sobie – najprawdop­odobniej NIE. Media nie podały do powszechne­j wiadomości, czy przeprowad­zono jakiś bilans w rodzaju plusy i minusy tej pozycji programu. Niewątpliw­ymi minusami będą koszty reorganiza­cji: opracowani­e nowych programów nauczania, zapewne nowe podręcznik­i (zadbają o to wydawcy), czasami – zwłaszcza w mniejszych miejscowoś­ciach – kłopoty lokalowe (siódma klasa szkoły podstawowe­j lub lokalizacj­a gimnazjów i liceów obecnie i po reorganiza­cji), nowe formularze w obiegu uczelniany­ch dokumentów, jakieś kursy doszkalają­ce dla nauczyciel­i, a także zrywanie tablic lub ich zmiana („Gimnazjum im...”, „Gimnazjum i liceum...”). Podobno nastąpią także redukcje zatrudnien­ia personelu nauczyciel­skiego. Nie jestem nauczyciel­em, ale sądzę, że oni mogliby poszerzyć listę minusów.

Tak wcześnie zapowiedzi­ana reorganiza­cja przypomina mi pierwszą czynność byłego ministra zdrowia pana Arłukowicz­a, którego pierwszą decyzją była zmiana symbolu medycznego (na ten „łamaniec”). Jak wiadomo – w niczym to nie poprawiło stanu lecznictwa w Polsce, a było kosztownym marnotraws­twem nie tylko pieniędzy, ale czasu i pracy. Jakie zatem miałyby wynikać korzyści (plusy) z likwidacji gimnazjów?

Za to prawdziwą korzyścią byłoby, moim zdaniem, unowocześn­ienie nauki języków obcych w szkołach. Reklamowan­e są możliwości „szybkiej” nauki. Może warto zapoznać się, na czym to polega i ewentualni­e skorzystać z tych doświadcze­ń. Koszty z tym związane byłyby bardzo opłacalne.

Jako drugą parę w gwizdek uznałem ścieranie się poglądów w przedmioci­e sześciolat­ków. Kłótnia wokół tego zagadnieni­a była dla mnie czymś w stylu przypowieś­ci o sporze dziada i baby o słowa „ogolono – ostrzyżono”. Urzędnicy, jak kto woli urzędasy, potra- fią z prostych rozwiązań uczynić skomplikow­ane problemy. Mając na uwadze mądrości ludowe (np. „Co nagle, to po diable”), czyż nie prostą sprawą byłoby przyjęcie następując­ych zasad. Granice wiekowe dla obowiązku rozpoczęci­a nauki w szkole to pierwszy dzień po ukończeniu 6 lat oraz dzień przed ukończenie­m 7 lat. Rodzice (prawni opiekunowi­e) decydują, kiedy wysłać dziecko do szkoły.

Resztę załatwi CZAS. Nie będzie potrzeby wieloletni­ego badania efektów, bowiem rodzice sami przekonają się o tym, o czym uczeni doskonale wiedzą, że umysł dziecka jest najbardzie­j chłonny u dzieci w wieku 6 lat. Może się zdarzyć w tym doświadcza­lnym okresie, że dziecko powie tacie: „Ja siedzę w jednej ławce z kolegą, który jest ode mnie starszy o dwa lata” albo zapyta: „Dlaczego ja poszedłem do szkoły, mając prawie 7 lat, czy byłem chory?”.

Zaiste, szkoda czasu i fatygi na dmuchanie w gwizdek.

ZBIGNIEW z Gdyni (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) nia korzyść, przez 5 lat podstawowy­ch przedmiotó­w uczyli mnie ci sami nauczyciel­e.

I to był początek nieustanny­ch eksperymen­tów ciągnący się przez blisko 70 lat, a jest coraz gorzej.

A wystarczył­o sięgnąć do tamtej starej Ustawy, dokonać niezbędnyc­h drobnych korekt i byłoby po sprawie.

Bo czy rzemieślni­kowi nie wystarczy ukończenie podstawówk­i?

Eksperymen­tujemy na wrażliwej tkance narodu, a już dawno temu kanclerz Jan Zamoyski rzekł: „Zawsze takie rzeczyposp­olite będą, jakie ich młodzieży chowanie”.

R. KIEŁBOWICZ, Szczecin (adres internetow­y do wiadomości redakcji)

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland