Proszę wstać! Nauka idzie!
uniosły się cztery skórzaste powieki i spojrzały na nas dwie pary przekrwionych zmęczonych oczu.
– Fatalnie to wygląda... – stwierdził mechanik.
Jakby na potwierdzenie tych słów biologiczny silnik przybysza z gwiazd wydał z siebie paskudny jęk i zionął w naszą stronę potwornym smrodem.
– Zdycha – stwierdził pan Mietek. – Chyba się zatarł.
Nieszczęsny Ufoludek aż pobladł z wrażenia.
– Nic tutaj nie wymyślimy – zdecydował mechanik. – Biorę go na lawetę i ściągam do warsztatu!
Minęło kilka dni, podczas których przybysz z gwiazd był moim gościem, spał w gościnnym pokoju, jadł ze mną obiady i oglądał telewizję, ale wszystko to bez entuzjazmu. Wyraźnie martwił się o swój pojazd. Dopiero pod koniec tygodnia pan Mietek przywiózł naprawiony kosmolot i z dumą uchylił klapę od silnika, ukazując wspaniały widok. – Silnik raźno spoglądał na nas czworgiem błyszczących, przytomnych oczek. Ba! W miejscu, w którym domyślałem się buźki, wykwitło coś na kształt zdrowych rumieńców!
– Panie Mietku, jest pan cudotwórcą! – zawołałem. – Co mu dolegało?
Zamiast mechanika odezwał się wyraźnie zmieszany Ufoludek.
– Ten... Tego... Podczas długich kosmicznych podróży trzeba jakoś zabijać czas...
Chwilę później oglądaliśmy na niebie białą smugę za oddalającym się spodkiem, przysiągłbym nawet, że przez chwilę widziałem, jak pomachała do nas mała zielona łapka.
Spojrzałem pytająco na mojego mechanika.
– Uratował pan honor Ziemian – stwierdziłem. – Ale w jaki sposób?
– Zsiadłe mleko – odparł enigmatycznie. – Najlepsze na kaca!
wakuliki.blogspot.com